Przepraszamy, wystąpił „Błąd systemu” [RECENZJA]

Dziewięć – podobno tyle żyć ma kot. Niestety (lub stety) my możemy poszczycić się tylko jednym, ale za to każdy z nas miał kiedyś 9 lat. Można powiedzieć, że jest się wtedy w kwiecie dzieciństwa – z jednej strony jest się już nieco dojrzalszym i powoli kończy się edukację wczesnoszkolną, z drugiej wciąż można się bezwstydnie wtulać w mamę na szkolnym parkingu i ma się czas na beztroską zabawę. Zdecydowanie każdy powinien przeżyć ten cudowny i niewinny okres w życiu… Niestety czasami los pisze inne scenariusze.
Kilkuletnia Benni (Helena Zengel) swoje najlepsze lata dzieciństwa spędza jak zbędny balast na tonącym statku. Dziewczynka przerzucana jest między placówkami opiekuńczymi, rodzinami zastępczymi i szpitalami tylko dlatego, że wyżej wspomniany (pod postacią okrętu) system za nią nie nadąża, a matka nie potrafi sobie poradzić z jej temperamentem. Ciężko doświadczona przez wczesne życie mała Barnadette nie do końca rozumie całą sytuację, przecież jedyne, o czym marzy to być przy ukochanej matce. Jednak nikt jej nie słucha, a „mama jej nie widzi” lub raczej woli nie widzieć, gdyż nie wyobraża sobie dłuższej obecności trudnej córki pod swoim dachem. Bezradność dziewczynki łatwo i szybko przemienia się we frustrację, a ta w gniew oraz agresję wobec samej siebie i otoczenia, która tylko pogarsza jej położenie – dziewczynka zamiast rodzicielskiej bliskości, której tak desperacko pragnie, dostaje silne leki dla schizofreników, a zamiast miękkiego łóżka z baldachimem twardą pryczę do której jest przywiązywana pasami.

fot. materiały prasowe filmu Systemsprenger (2019)
Nie da się więc ukryć, że choć jasnowłosemu dziecku o błękitnych oczkach i aparycji aniołka daleko od krainy niebieskiej, tym co wstrząsa najbardziej jest rzeczywistość dookoła. Od pierwszych chwil seansu nasze zmysły bombardowane są bodźcami: nasze uszy są atakowane przez kakofonię dźwięków złożoną z krzyku i agresywnej muzyki, a na nasze oczy oddziałują gwałtowne zmiany oświetlenia, brudny świat i krzykliwy róż przecinający piękne, aczkolwiek zimne kadry. Nie jest to więc absolutnie jeden z tych przyjemnych seansów, na które zabiera się całą rodzinę, żeby dobrze się bawić i spałaszować kosmiczne ilości popcornu. W zasadzie klaustrofobiczna atmosfera, wytworzona przez wspomniane czynniki, może spowodować zadławienie się powietrzem, nie wspominając już o prażonej kukurydzy.

fot. materiały prasowe filmu Systemsprenger (2019)
Oczywiście filmowa rzeczywistość nie jest czarno-biała. Obraz nie ma na celu demonizowania dorosłych, a systemu i jego ślepych wyznawców, którzy traktują Benni nie jak żyjącą istotę, a uciążliwy problem, który trzeba jak najszybciej rozwiązać lub przerzucić na kogoś innego. Oprócz nich dziewięciolatka spotyka na swojej drodze też wielu dobrych ludzi, którzy gotowi są oddać jej swoje serce, co nie zawsze kończy się dla nich dobrze. Pośród nich znajdują się między innymi nowy „edukator” dziewczynki Micha, który widzi w niej zawiedzione, porzucone, niechciane i niezwykle skrzywdzone dziecko, którym jest. Poświęca dziewczynce mnóstwo cierpliwości, czasu, uwagi i czułości, co powoduje niebezpieczne zmniejszenie się dystansu zawodowego i budzi w młodym mężczyźnie zgubną potrzebę uratowania pędzącej prosto w przepaść dziewczynki, co działa na podobnej zasadzie jak nieokiełznane fantazje naiwnych osób, które wchodzą w toksyczne związki w myśl zasady „łobuz kocha najbardziej” z nadzieją, że odmienią drugą osobę na lepsze. Drugą najjaśniejszą postacią wśród opieki społecznej jest Pani Bafané, która walczy o Benni niczym lwica, każdą porażkę odbiera niemal personalnie i zawsze stara się podtrzymywać swoją podopieczną na duchu, nawet kiedy sama miałaby ochotę wrzeszczeć i rzucać plastikowymi samochodami.
Widzowi na sali udzielają się spływające ekranowe emocje, które do pozytywnych nie należą – tak jak bohaterowie czujemy frustrację spowodowaną przez nieudolny system, złość, a nawet smutek i beznadzieje. Dzieje się tak głównie za sprawą pewnej triady aktorskiej – Zengel, Schuch, Schmeidelm.
To oni fundują nam prawdziwy emocjonalny rollercoaster bez trzymanki i dzięki nim ten film wypada tak, a nie inaczej – jednym zdaniem: jest piekielnie angażujący emocjonalnie. To przez Schmeidelm ryczałam jak bóbr, a relacja duetu Zengel-Schuch oraz chemia między nimi stanowiąca motor napędowy całego filmu, sprawiała, że na zmianę płakałam, śmiałam się, śmiałam przez łzy i płakałam przez śmiech. Na szczególną uwagę zasługuje tu Helena Zengel – zaledwie jedenastoletnia aktorka, która rywalizowała o European Film Award z samą Olivią Coleman (!!!). To ona daje Benni duszę i sprawia, że nie jest ona tylko irytującym wrzeszczącym dzieciakiem z piekła rodem. Było wiele momentów, kiedy Zengel dawała popis, a ja zsuwałam się w fotelu kinowym i przykrywałam dłonią usta.

fot. materiały prasowe filmu Systemsprenger (2019)
Film Nory Fingscheidt to zdecydowanie jedno z moich największych odkryć tegorocznego festiwalu Ale Kino! – żadna inna produkcja nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia. To poruszająca opowieść o tym, że życie to nie horror i żadne dziecko nie rodzi się antychrystem czy diabłem wcielonym. Wszystko zależy od tego, co dostanie na etapie wychowania. Raz zawiedzionego zaufania już praktycznie nie można odbudować. Benni jest jak piękny, kruchy, szklany wazon. Normalną prawidłowością jest, że jeśli naczynie kilka razy spadnie nam na podłogę to w końcu się zbije. Każda próba posklejania go łączy się z dużym ryzykiem groźnych skaleczeń, a choćbyśmy nie wiem jak się starali i tak nie będziemy już w stanie przywrócić go do dawnej świetności. Zawsze znajdzie się jakiś zagubiony, brakujący odłamek, który dalej będzie zadawał ból innym.
Polska premiera filmu: 24.01.2020
Eliza Hajdenrajch