Fernando Meirelles, autor wstrząsającego Miasta Boga wziął na warsztat scenariusz Anthony’ego McCartena, który opowiada o relacjach obecnego papieża Franciszka z emerytowanym – Benedyktem XVI. Oczywiście nie ma żadnych dowodów, które potwierdzałyby, że ta historia, oparta jak widzimy w napisach początkowych na prawdziwych wydarzeniach, rzeczywiście miała miejsce. Niemniej jest to doskonały pretekst do pokazania tych dwóch najważniejszych postaci Kościoła Katolickiego ostatnich 15 lat.
Przyszłego papieża Franciszka poznajemy jako kardynała odprawiającego Mszę Świętą w biednej argentyńskiej dzielnicy. Po fragmencie kazania następuje jeden z wielu chronologicznych przeskoków w trakcie seansu – przenosimy się w czasie do roku 2005 roku i konklawe przed którym dochodzi do pierwszego spotkania Jorge Bergoglio i Josepha Ratzingera, które ma miejsce w… męskiej toalecie. Scena ta dosyć dobrze oddaje charakter całego filmu, w którym poruszające momenty sąsiadują z bardziej lekkimi, mającymi dać widzowi nieco oddechu. Tak też pokazane jest samo konklawe – zamiast standardowej patetyczności mamy rozpoczęcie utworem Abby (co bezpośrednio nawiązuje do rozmowy obu panów podczas mycia rąk w toalecie) i montaż w stylu filmów Edgara Wrighta, który dynamizuje cały proces. Nowym papieżem zostaje Ratzinger, a Bergoglio wraca do Argentyny, gdzie kilka lat później otrzymuje zaproszenie do letniej rezydencji urzędującej głowy Kościoła Katolickiego, sam uprzednio wysyłając listy, w których pragnie otrzymać od papieża zgodę na emeryturę.
Dyskusja, którą prowadzą obaj duchowni w Castel Gandolfo jest scenopisarską próbą porównania Benedykta XVI i Franciszka – dwóch skrajnie różnych charakterów i ich odmiennego spojrzenia na wiele spraw Kościoła. Prowadzona w ogrodzie rozmowa ma upewnić tradycjonalistę i intelektualistę jakim jest Niemiec w podjęciu niezwykle trudnej decyzji – rezygnacji z pełnionej funkcji i przekazanie sterów Kościoła Argentyńczykowi, który uchodzi za liberała. Obydwaj posiadają sensowne argumenty na obronę własnego stanowiska, lecz trudno nie zauważyć, że Meirelles większą sympatią darzy kapłana z Ameryki Południowej – tak jak drugoplanowi bohaterowie jego filmu. Trudna rozmowa zostaje odłożona na wieczór, podczas którego obywaj mężczyźni poznają się lepiej. W przerwie między tymi dwoma wydarzeniami następuje kolejna scena, w której daje o sobie znać poczucie humoru twórców – jest nią kolacja, podczas której Bergoglio ze skwaszoną miną musi się zadowolić tradycyjnym bawarskim daniem. Konwersacje, prowadzone przez sporą część produkcji, mają w sobie spory ładunek emocjonalny – są bardzo dobrze napisane i zagrane. Zarówno Anthony Hopkins, jak i Jonathan Pryce tworzą najlepsze role od lat – aż żal, że tak doskonały pod względem aktorskim rok może pozostawić ich bez nagród. Obydwie role są zniuansowane, wyważone i poruszające. Moment, w którym Benedykt XVI odsłania swe prawdziwe intencje przed oczekującym odpowiedzi kardynałem to popis aktorstwa najwyższych lotów. Brazylijczyk sugeruje w swym najnowszym filmie, że Benedykt XVI był tak naprawdę kimś, kto miał przygotować kościół na liberalne zmiany, które mają popchnąć kościół do przodu i zapewnić wzrost jego siły, a być może przygotować również Bergoglia do przyjęcia Pierścienia Rybaka, który prawdopodobnie odrzuciłby wcześniej. Symboliczna jest scena, o której wspomina w trakcie najważniejszej rozmowy papież z Bawarii – zgaszenie przez niego świecy po gorącej modlitwie do Boga powoduje, że pojawia się poziomy, biały i gęsty dym, którego on sam nie może rozrzedzić. Czyżby był to właśnie symbol nadchodzącej zmiany – oddania władzy i wyboru nowego papieża? Sam Benedykt XVI nazywa ją ofiarą Kaina, która została przecież odrzucona przez Boga.

Sporo miejsca poświęcono również życiu jezuity i trudnym wyborom, których musiał dokonywać podczas krwawych rządów junty – w 1976 roku władzę w jego ojczyźnie przejęło wojsko, na którego czele stanął gen. Jorge Rafael Videla. Sześcioletni okres brudnej wojny (guerra sucia) przyniósł według oficjalnych danych 13 tys. ofiar, chociaż organizacje humanitarne podają liczbę nawet 30 000. To właśnie te lata kładą się cieniem na życiu kapłana, stając się również pretekstem do opowieści o odrzuceniu go przez część rodaków, a także o przeniesieniu do Kolumbii i przebaczeniu, które otrzymał od jednego z przyjaciół. Nieco irytować może podejście reżysera i jego próba udowodnienia, że Franciszek staje się tym, kto popycha kościół w dobrym kierunku odchodząc od zbytniego (skostniałego) tradycjonalizmu poprzedników. Jest to mocno kontrowersyjna i moim zdaniem równie mocno uproszczona teza, lecz należy podkreślić, że twórca ma do tego pełne prawo. Inną sprawą jest to, że sugeruje się niewystarczającą reakcję Benedykta XVI na skandal pedofilski w kościele – papież ma tu wyrzuty sumienia wobec swojego zachowania, mówiąc, że nie zajął się jak należy problemem z niesławnym abp. Marcialem Macielem. Dla przypomnienia – tuż po rozpoczęciu pontyfikatu Benedykt XVI podjął decyzję o skazaniu go na życie w odosobnieniu, gdzie zmarł w 2008 roku. Decyzję tę zresztą chwaliły media niekoniecznie sympatyzujące z Kościołem Katolickim. Warto byłoby, aby Anthony McCarten lepiej odrabiał pracę domową przed napisaniem scenariusza – absurdalna jest zwłaszcza scena, w której grany przez Jonathana Pryce’a Bergoglio mówi Benedyktowi, że… o aniołach nie było mowy aż do V wieku naszej ery. Te słowa nie tylko mijają się z przekonaniami obecnego papieża (kazanie z porannej Mszy Świętej odprawionej 02.10.2014 roku), ale przede wszystkim z historią Kościoła (w przypadku wątpliwości polecam znakomitą książkę Romana Zająca – Przewodnik po Niebie, Piekle i ich mieszkańcach).
Należy pochwalić bardzo dobre zdjęcia Cesara Charlone’a, za które otrzymał Srebrną Żabę podczas festiwalu Camerimage, a także ścieżkę dźwiękową, za którą odpowiada Bryce Dessner, na co dzień jeden z kompozytorów i gitarzystów zespołu The National. Dwóch Papieży to jeden z lepszych filmów 2019 roku – warto go zobaczyć choćby dla wybitnych kreacji aktorskich, a jednak niepozbawiony kilku wyżej wymienionych wad, które w ostatecznym rachunku mogą sprawić, że zostanie odebrany jako zbyt łatwa odpowiedź na pytanie o to w którą stronę powinien podążać Kościół.
Ocena: 7/10.
Zgadzam się, że to bardzo dobry film. Mądre dyskusje o ważnych sprawach, a jednocześ nie pokazanie, że papież jest też człowiekiem. Widać dyżu kontrast między oboma postaciami, chociaż to akurat nie zaskakuje. W końcu powszechnie wiadomo, jak bardzo różnili się Benedykt i Franciszek. Chociaż reżyser trochę przechylał szalę w stronę obecnego papieża, to jednak obaj mieli wiele mądrych rzeczy do powiedzenia.