Zagraj to jeszcze raz, Martin! Recenzja filmu „Irlandczyk”

Martin Scorsese wrócił do kręcenia kina gangsterskiego po ponad 20 latach przerwy, gdy to triumf święcił jego poprzedni film w tym gatunku – genialne Kasyno (1995). Impulsem do zekranizowania powieści Charlesa Brandta Słyszałem, że malujesz domy… stała się lektura tej książki, która miała być częścią przygotowań Roberta De Niro do roli Frankiego Machine – emerytowanego mafijnego zabójcy. To właśnie zdobywca Oscara za Wściekłego Byka namówił reżysera do zmiany projektu.
Dwie z trzech głównych ról w jego najnowszym filmie Irlandczyk to powrót duetu najważniejszych aktorów „Kasyna”: wymienionego wcześniej De Niro oraz Joe Pesciego. Bobby De Niro gra tu Franka Sheerana, cyngla pensylwańskiej mafii, na której czele stała rodzina Bufalino. Jej głową był Rosario Alberto Bufalino (w tej roli Pesci), włoski emigrant, który w nowej ojczyźnie posługiwał się imieniem Russell – to właśnie on stał się mentorem i głównym zleceniodawcą Franka Sheerana w jego przestępczym życiu. W filmie Scorsesego poznajemy drogę, którą Sheeran wspinał się na szczyty hierarchii rodziny Bufalino – stając się w końcu zaufanym człowiekiem i przyjacielem Russella. Widzimy młodego Sheerana jako cwaniaczka, który dorabia się na handlu mięsem z rzeźni, kradzionym z samochodu-chłodni, którym zarabia na życie. Pojawia się też epizod z II wojny światowej, w którym nasz bohater zabija niemieckich więźniów (prawdziwy Frank Sheeran wspominał, że brał udział w podobnych wydarzeniach w obozie w Dachau). Okres przedmafijny to najsłabsza część filmu – głównie ze względu na komputerowe odmłodzenie aktorów – wzbudza ono mieszane uczucia i stanowi dowód na to, że jeszcze daleka droga do upowszechnienia się tego typu produkcji. Historia nabiera tempa z każdym kolejnym zleceniem Franka. Znakomity jest zabawny epizod z żydowską pralnią, na której zniszczenie zostaje po cichu namówiony Sheeran (oczywiście w celu dorobienia kilku dolarów). Poznajemy też losy rodziny głównego bohatera, której centralną postacią staje się jego nieśmiała córka, rozumiejąca coraz więcej ze sposobu w jaki jej ojciec zarabia na życie. Robert de Niro wrócił do wielkiej formy, ale ani na krok nie ustępuje mu Joe Pesci – jego powrót z aktorskiej emerytury to wspaniała wiadomość dla miłośników kina. Rola Russella Bufalino jest skrojona idealnie dla niego – jego postać wzbudza szacunek widzów i nie sposób wyobrazić sobie na miejscu laureata Oscara jakiegokolwiek innego aktora. W rolach drugoplanowych błyszczą epizodycznie Stephen Graham, Anna Paquin, Harvey Keitel i Bobby Cannavale. A jednak Irlandczyk to przede wszystkim popis Ala Pacino – ten wybitny aktor stworzył rolę, która przypomina jak wielkim talentem dysponuje. Pacino jest bezbłędny jako Jimmy Hoffa – zarówno w scenach, gdy widzimy go jako sympatycznego człowieka, energicznego wiecowego mówcę i lidera związkowego, który porywa za sobą tłumy, jak również wybuchającego gniewem choleryka, który stawia na swoim bez względu na konsekwencje, aż do człowieka, który boi się o własne życie i jest świadomy zbliżającego się zagrożenia. Jest to rola zasługująca na wszystkie możliwe nagrody – być może to ostatni tak wspaniały występ Pacino w jego całej bogatej karierze.
Martin Scorsese oraz scenarzysta Steven Zaillian (Lista Schindlera, Przebudzenia, Moneyball) stworzyli ponad trzygodzinny dramat gangsterski pokazujący spory kawałek historii USA i umożliwiający nam wgląd w czasy walki o wpływy mafijne, wzrostu znaczenia związków zawodowych (Teamsters) czy zabójstwa prezydenta Kennedy’ego (tu pada sugestia jakoby za zamachem stała amerykańska mafia). The Irishman to nie tylko film gangsterski, ale również opowieść o przyjaźni i lojalności. Reżyser, znany ze swojej wiary, pokazuje także możliwość odkupienia win i powrotu zagorzałych przestępców na łono Kościoła. Produkcja Netflixa mogłaby zyskać, gdyby została skrócona przynajmniej o trzydzieści minut – trzy i pół godziny to zdecydowanie zbyt dużo, by utrzymać tempo i zaciekawienie widzów. Podsumowując: Irlandczyk to powrót ikon kina gangsterskiego do wielkiej formy i jeden z najlepszych filmów tego roku. Zdecydowanie polecam wszystkim kinomanom.
Ocena: 8/10.
Fajna recenzja !
Dziękuję! Zapraszam do przeczytania pozostałych. Jutro ukaże się recenzja Le Mans’66, a w przyszłym tygodniu książki Charlesa Brandta, na podstawie której powstał Irlandczyk. Życzę miłego wieczoru.
Świetna recenzja 😀
Bardzo podobał mi się film Irlandczyk, bo wcześniej oglądałem film „kasyno” i był równie ciekawy.
Dobrze się to czyta! 😀
Dobrze się czyta. A film naprawdę świetny! Polecam