Cień Zuzanny Ginczanki

Zuzanna Ginczanka – właściwie Zuzanna Polina Gincburg – urodziła się w Kijowie 22 marca 1917 roku w rodzinie zasymilowanych Żydów. W wieku 10 lat zaczęła pisać wiersze, które publikowane były w gimnazjalnej gazetce pt. „Echa szkolne”. W 1934 roku wzięła udział w konkursie poetyckim ogłoszonym przez „Wiadomości Literackie” i zdobyła wyróżnienie. Od 1935 roku współpracowała z tym pismem, rok później zaczęła pisać do „Szpilek”, gdzie publikowała między innymi wiersze satyryczne. Należała do kręgu Skamandrytów, przyjaźniła się z Julianem Tuwimem, Witoldem Gombrowiczem i Andrzejem Nowickim. W 1936 roku wydała swój jedyny tomik poezji pod tytułem: O centaurach. Po wybuchu II wojny światowej do 1943 roku ukrywała się we Lwowie. Zginęła w 1944 roku – najprawdopodobniej rozstrzelana wiosną na terenie niemieckiego obozu koncentracyjnego w Płaszowie. Miała 27 lat.
„Kim jesteś Zuzanno?” napisał na kartce Jarosław Mikołajewski pod wrażeniem jej wiersza czy historii o niej zasłyszanej. To pytanie domagało się odpowiedzi i na nią zasługuje. Czy jest możliwe, żeby kiedykolwiek odpowiedź się znalazła? Czy może po prostu duch pięknej Ginczanki opętał poetę i jak Dybuk domaga się opowiedzenia historii jej życia, które trwało zbyt krótko?
Kim więc jesteś Zuzanno? Książka Jarosława Mikołajewskiego pt. Cień w cień. Za cieniem Zuzanny Ginczanki” odpowiada na to pytanie tylko w jakimś stopniu. Jeśli ktoś dotąd nie słyszał o Zuzannie Ginczance, z tej książki dowie się o niej sporo. Czy jednak w ogóle po tę książkę sięgnie? Czy sięgną po nią raczej ci, którzy już Zuzannę Ginczankę poznali – jej wiersze i historię życia, przerwanego brutalnie podczas drugiej wojny światowej. Ci drudzy dowiedzą się z książki kilka nowych faktów z jej życia.
Jednak przede wszystkim nie o tym jest ta książka. Zresztą to raczej forma reportażu, relacji z poszukiwań i odkrywania kolejnych faktów z życia Zuzanny Ginczanki. Jest w niej zbiór listów, jakie w sprawie zamordowanej przez hitlerowców podczas drugiej wojny światowej poetki autor pisze do przyjaciela z gorącą rekomendacją, żeby zapoznał się z jej twórczością i opublikował jej wiersze. Są relacje z poszukiwania żyjących świadków jej życia, tych, którzy ją znali, znali jej głos. Są fragmenty opisujące kolejne fakty z jej krótkiego życiorysu – trochę jak fragmenty fotografii, nieco już pożółkłych, na których są ludzie, których … już nie ma. Ludzie – duchy. Autor próbuje zbliżyć się do Ginczanki – tak bardzo jak to możliwe, biorąc pod uwagę fakt, że od dawna nie ma jej wśród żywych. Niestety nie da się przywrócić do życia umarłych, chociaż tak bardzo byśmy chcieli. Możemy tylko próbować ratować ich od zapomnienia.
W swojej książce pt. Cień w cień… autorowi nie udaje się złapać Ginczanki. Jest tak samo nieuchwytna jak była. Fakty z jej życia to wciąż tylko fakty: daty, adresy, miejsca. Tam wszędzie nie ma już Zuzanny Ginczanki. Jednak po przeczytaniu książki przytulamy Ginczankę do serca – tak jak wszystkich tych, którzy zginęli podczas tej strasznej wojny. I nie wiemy jak ich losy potoczyłyby się, gdyby dane im było przeżyć. Warto wciąż mówić o Ginczance w kontekście straszliwości każdej wojny. Nasza pamięć należy się tym, których los został zerwany nagle jak nitka, złamany jak źdźbło trawy, zdeptany, mimo że tyle mieli do zaoferowania światu. To ich szansa na nieśmiertelność, chociaż na pewno nie zamieniliby swojego życie na taką nieśmiertelność. Woleliby dożyć spokojnej starości i wziąć od życia to wszystko, co im przyniesie. Zamiast życia krótkiego jak płomień zapałki.
Dużo w książce jest o poezji Ginczanki. Wiersze Ginczanki mają nadal swoją moc. Odzwierciedlają silną osobowość, kobietę niezależną i nad wiek dojrzałą. Ale tak samo dużo – lub więcej jeszcze – o jej urodzie. Bo z relacji tych, którzy ją znali, przebija wątek jej oryginalnej i niezwykłej urody, na którą nikt nie mógł pozostać obojętny. Niestety ani talent ani uroda nie uchroniły poetki przed straszną śmiercią. W tak nieludzkim czasie przyszło jej żyć. Zaledwie dwadzieścia siedem lat życia zostało zamkniętych w kilkudziesięciu wierszach. Nie zostało nic więcej. Mikołajewski bardzo chce nadać temu krótkiemu życiu jak największy sens, chociaż to wcale nie pomaga uporać się z bezsensownością tak strasznej śmierci i tak bardzo krótkiego istnienia.
Jest w tej książce coś jeszcze – albo wręcz przede wszystkim. Coś intymnego. Zdaje się, że autor ma pewną obsesję na punkcie poetki, której cieniem podąża. Klatka schodowa, którą mogła przechodzić, czy poręcz, której mogła dotykać jej dłoń, wywołują w nim uczucia bliskie omdleniu. Z tego wszystkiego wyłania się niewypowiedziane, wzruszające wyznanie miłości, jakkolwiek autor by nie zaprzeczał. Ginczanka była piękna i miała piękną duszę. Trochę tak, jakby jej uroda odzwierciedlała to, co miała w środku. Ironia, inteligencja, uroda. I oczy, każde w innym kolorze. To nic niezwykłego zakochać się w kimś takim. Może znacie uczucie zakochania się w kimś zupełnie obcym, kto zachwyca was swoją osobowością i wyjątkowością i przyciąga do siebie jakąś niezwykłą mocą. Jeśli tak, jesteście w stanie wyobrazić sobie uczucia, jakie powodują Jarosławem Mikołajewskim. Bo zdarza się, wcale nie tak rzadko, że zakochujemy się w ludziach za ich wyjątkowość. To niezależne od nas bo to miłość prawdziwa. Tylko nie każdemu dostępna. Czy dla Mikołajewskiego jest Ginczanka właśnie taką, niespełnioną miłością jego życia?
A może faktycznie – będąc pod wrażeniem tej niezwykłej książki, która jest reportażem, jednak nietypowym, bo przepełnionym poezją i nie nazwanymi uczuciami, można uznać taką teorię za możliwą – duch Ginczanki wybrał poetę Jarosława Mikołajewskiego na tego, który ma zachować ją od zapomnienia? Zdaje się bowiem, że autor goni za cieniem, który tak naprawdę cały czas nosi w sobie. W swojej książce pozwala nam – świadomie bądź nie – zajrzeć do własnego wnętrza. Do swojego serca, w którym od dawna mieszka Zuzanna Ginczanka. Piękna, utalentowana, silna i delikatna zarazem. Śmiało i z ironią patrząca na świat oczami, z których każde jest w innym kolorze – jedno brązowe, drugie czarne – i uśmiechnięta, jak na zachowanych fotografiach. Nieświadoma końca świata, który wkrótce nastąpi. Dzięki jego uczuciom – wyrażonym w książce – jeszcze bardziej nieśmiertelna. I to jest wielką, nieocenioną wartością tej książki.
Jarosław Mikołajewski, Cień w cień. Za cieniem Zuzanny Ginczanki, Wydawnictwo Dowody na Istnienie, Warszawa 2019 r.