„Historia antykultury” – recenzja

Krzysztof Karoń to chyba najbardziej tajemnicza postać nominowana do tegorocznej Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza. O autorze wiadomo niewiele, sam komunikuje się z fanami i entuzjastami poprzez nagrania swoich wykładów i wypowiedzi w serwisie YouTube. Kim jest autor, a przede wszystkim o czym napisał książkę?
Zaczynając lekturę książki, nie byłem świadomy, o czym ona jest. Przeczytałem tylko, że prawi o historii marksizmu i jego wpływom na kulturę i społeczeństwo. Ciekawe ujęcie tematu spowodowało, że podjąłem się trudnego, jak się potem okazało, wyzwania. Na początku jednak zaintrygowała mnie sama postać Krzysztofa Karonia. Po wpisaniu jego nazwiska w wyszukiwarkę internetową pojawią się linki do jego wykładów o potworności lewicy, osób o innej orientacji seksualnej i feministek (udostępnione w prawicowych mediach), jak również strona, gdzie można kupić Historię antykultury. Zapewne jest to jedyna opublikowana książka autora, poza tym wydana własnym nakładem.
W pierwszej części książki pod tytułem Pojęcia podstawowe Karoń wyjaśnia tytułowe podstawowe pojęcia i mechanizmy, które będą mu potrzebne do dalszego objaśniania swoich tez. Szczególną uwagę poświęca zagadnieniom przymusu, wolności i autorytetowi i samej kulturze, analizując jej mechanizmy. Analizuje piramidę potrzeb Maslowa i przedstawia kontekst jej powstania. Całość wygląda trochę nieco jak nieuporządkowany podręcznik do wiedzy o społeczeństwie dla licealistów.
Dalej przedstawimy do historii świata wg Karonia, jednak w wersji bardzo okrojonej, w której przedstawiane są tylko niektóre jej aspekty i to w kontekście niszczenia i zagrożenia przez marksizm. Przedstawianie jej na około 400 stronach, z czego duża część to zaprezentowanie w ogromnym skrócie poglądów różnych filozofów, w większości marksistów lub osób, które przez Karonia zostały skwalifikowane jako marksiści (cała książka ma 543 stron) z pewnością może powodować wiele niedomówień i uproszczeń. Poza tym nie rozumiem, po co w książce o antykulturze, czyli wpływom marksizmu na społeczeństwo i kulturę, przedstawiać prehistorię i życie pierwszych ludzi. Największym uogólnieniem jest jednak spojrzenie na cywilizację europejską jako centrum wszechświata, sam nazywa ją jedyną, która stworzyła cywilizację wysokich technologii. Nie wiem, dlaczego autor pominął dorobek kultur chińskiej, japońskiej czy arabskiej, ale na pewno wzmacnia to niewłaściwe przeświadczenie o wyższości i dominacji naszej kultury nad innymi.
Już na pierwszych stronach Karoń stwierdza, że jest to wersja robocza. Może warto byłoby ją dopracować i dopiero potem wydać? W tekście jest bardzo dużo literówek, a zdania są nieco przydługie, co sprawia, że ciężko się je czyta – przebrnięcie przez nią nie należy do przyjemności. Sam styl pisarski jest stylizowany na popularnonaukowy i pisarzowi to się udało.
Autor książki jest osobą, która wszędzie widzi spisek i specjalne fałszowanie historii, a wszystko to jest skierowane przeciw chrześcijańskim fundamentom cywilizacji europejskiej i Kościołowi katolickiemu ze strony marksistów. Często punktuje zagadnienia, które jego zdaniem, zostały zafałszowane bądź niedomówione w szkołach, ponieważ system nie chce podać całej prawdy o nich. Poglądy Karonia można więc przez to traktować jako swego rodzaju ciekawostkę, ponieważ ciężko jest ocenić słuszność jego poglądów. Od pierwszych stron książki można łatwo zauważyć, że nie pisze on obiektywnie.
Autor porusza różne kwestie i przedstawia poglądy różnych myślicieli, ale bardzo powierzchownie, przez to w czytelniku budzi się uczucie niedosytu. W książce są dziesiątki, jeżeli nie setki podrozdziałów, które zajmują tylko jeden krótki akapit. Definitywnie jest to za mało, by nawet tylko dotknąć poglądów i dzieł wielkich filozofów.
Zaletą przeczytania tej książki jest impuls, który może zrodzić w czytelniku do poszukiwania informacji na własną rękę i wzbudzenie zainteresowania w temacie. Na pewno warto zajrzeć do pozycji, które autor wymienia na końcu – o historii kultury i marksizmu. Nie należy jednak traktować tego jako bibliografię – są to po prostu dzieła, które Karoń poleca do zgłębienia wiedzy. Nie podaje nawet imion i nazwisk tłumaczy przytaczanych tekstów, nie doceniając w ten sposób ich pracy i odbierając im choć sekundę sławy. Tylko raz autor pozwolił nam dowiedzieć się, z czego korzystał przy tworzeniu i okazało się, że… z Wikipedii. Nie trzeba chyba zaznaczać, że stosowanie jej w tego typu pracach jest nieodpowiednie.
Zainteresowałem się również niektórymi tematami zawartymi w książce, o których rzeczywiście nie myślimy w szkołach, np. rasizmie na przestrzeni wieków. Ważne jest również to, że autor przytacza (choć niestety w ogromnym skrócie) wielu myślicieli nieznanych szerszemu gronu odbiorców. Krzysztof Karoń zainspirował mnie do tego, żeby sięgnąć kiedyś do ich dzieł i skonfrontować je z informacjami zawartymi w jego książce.
Ostatecznie ciężko mi ocenić, czy polecam tę książkę – nie ma żadnych, ale to żadnych podstaw, by uznawać informacje w niej zawarte są zgodne z prawdą przez brak przepisów, a fakty są przedstawione wybiórczo, tak aby dopasować się do tez Karonia. Zostanę jednak przy stanowisku, który zawsze przyjmuję – warto przeczytać każdą książkę, chociażby po to, żeby wyrobić sobie o niej zdanie. Należy jednak konfrontować opinie i tezy z rzeczywistością, a przede wszystkim samemu ukształtować sobie opinię. Czekam również na pełną wersję książki – z przypisami, odnośnikami i bibliografią, nie w wersji roboczej, może wtedy zmienię zdanie na jej temat.
Czy Krzysztof Karoń zostanie laureatem tegorocznej Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza? Przekonamy się już 11 listopada!
Książkę możecie kupić tutaj: https://key4.pl/
Zdjęcie okładki książki pochodzi ze strony https://www.historiasztuki.com.pl/BOOK-HISTORIA-ANTYKULTURY-OMOWIENIE.html.
„Poza tym nie rozumiem, po co w książce o antykulturze, czyli wpływom marksizmu na społeczeństwo i kulturę, przedstawiać prehistorię i życie pierwszych ludzi. Największym uogólnieniem jest jednak spojrzenie na cywilizację europejską jako centrum wszechświata, sam nazywa ją jedyną, która stworzyła cywilizację wysokich technologii.”
Dyskwalufikacja. To nie jest recenzja tylko opinia. Nieuprawniona opinia. Do recenzji nalezy sie przygotowac. Nalezy skupic sie na tresci nie autorze. Podrośnij chłopcze
Przeczytaj to:
https://wnet.fm/kurier/historia-antykultury-krzysztofa-karonia-filozofia-xxi-wieku-rodzi-sie-w-polsce-daleko-od-marksa-i-uniwersytetow/
Zrob podobna recenzje w swoim wektorze opini. Porownaj z tym co napisales wczesniej.
Jak widzę, „Historia antykultury” jest pozycją za trudną dla opiniodawcy
Autor zamieścił bibliografie swojej książce- więc jest możliwość konfrontacji jego tez. Możnaby zapewne to rozwinąć I jeśli trzeba to uczynie, recenzja napisana e dość prymitywnym tonie, niewiele wspomniane było o sposobie wnioskowania autora I wyprowadzania pewnych stwierdzeń, co jest w zasadzie podstawa tej książki.
To zdecydowania najśmieszniejsza pozycja mająca ambicje bycia kontrą do nielubianego i tropionego wszędzie „marksizmu kulturowego” (co ciekawe, to pojęcie funkcjonuje wyłącznie w altrightowym internecie, nie natomiast jako pojęcie naukowe na serio) bądź „marksizmu magicznego” – ponad 500 stron samizdatu (trzeba zaznaczyć, że żadna z trzech pozycji autorstwa Karonia – w tym dwie książki dotyczące poligrafii – nie zostały wydane przez podmiot zewnętrzny; słowem – Karoń pisze, korektoruje i sam się wydaje) bez ani jednego przypisu.
Masa podstawowych błędów definicyjnych (Karoń nie jest w stanie uwzględnić sam ze sobą jakim pojęciem kultury się posługiwać i co wobec niej oznacza tytułowa „antykultura”, poza tym wszystkim, co nie podoba się autorowi) i logicznych, jednak jak widać nie przeszkadza to czytelnikom, którzy m.in. sadzą dość bezrefleksyjnie entuzjastyczne recenzje chociażby na portalu Lubimy Czytać. Chociażby w formie podbijania punktacji tej książki poprzez zakładanie nowych kont w serwisie. Ciekawe (w rozumieniu – kuriozalne) są rozważania na temat roli tzw. wychowania krytycznego (rzekomo opartego na teorii krytycznej – przepraszam gdzie, w polskiej szkole o mentalności pruskich koszarów i pamięciowego uczenia wszystkiego?), które rzekomo jest pokłosiem „marksistowsko-liberalnego” systemu społeczno-gospodarczego, który ma prowadzić do destabilizacji autorytetów. Karoń mówi wprost – pochwala przemoc fizyczną wobec dzieci i młodzieży, bowiem przemoc ustanawia „zdrowe” relacje na linii rodzice-dzieci. Przy okazji – nie zająknie się słowem o specyfice historii Polski – w tym tomisku, eufemistycznie nazywanym „książką w kratkę” nie pada ani słowo o okresie PRLu jako dość specyficznej erze w historii Europy Środowej i Wschodniej. Dla Karonia istnieje tylko neomarksizm, tj. to, co do Polski dotarło rzekomo po 1989 roku – skutkuje to wedle jego słów wychowywaniem złodziei i pasożytów. Niech wiśnią na torcie będzie fakt, że swego czasu prowadzona przez Karonia restauracja ok. roku 2010 przestała istnieć (od 2008 roku – znana jako Kawiarnia Kultury im. Ronalda Reagana), a jego samego utrzymuje rodzina – w tym zapewne przede wszystkim jego brat, Wojciech prowadzący firmę w Tomaszowie Mazowieckim. Jak na fanatyka kultu pracy to deklaracja zalatująca hipokryzją.
A co tam dalej na kartach książki? M.in. nieustannie podbijane tezy, że „totalitarna” Unia Europejska ma na celu przeprowadzić siłowo rewolucję tożsamościową poprzez tzw. ideologię gender, a „promowanie” przez UE homoseksualizmu prowadzi do celowej depopulacji planety (w domyśle: Europy i Ameryki Północnej), wymyślonej oczywiście przez… neomarksistów. W dodatku, neomarksiści rzekomo promują sztukę współczesną (której początek wg Karonia datowany jest głównie na powojnie), którą to podsumowuje lakonicznie jako zło, brzydotę i patologię.
Natomiast najciekawszym z mojego punktu widzenia jest fakt, że proponowany w Historii antykultury „program wiedzy społecznej” (której Historia ma być stopniowo rozwijanym podręcznikiem) ma służyć do zdestabilizowania obecnych autorytetów akademickich i instytucji; słowem – Karoń nawołuje do zniszczenia struktur, które wedle jego teorii są opanowane przez neomarksistów. W idealnej wizji Karonia karonizmy (de facto – miks teorii śmigających już od kilku dobrych lat po altrightowym necie, w tym utyskiwanie Petersona i Scrutona, strzępki z Baudrillarda i Kuspita o „upadku sztuki”, podlane spora dawką najtępszego [neo]mccarthyzmu) przenikną do świadomości społecznej kanałami internetowymi i tak „wykształceni” młodzi pójdą na uniwersytety, zdobywając szturmem nauki humanistyczne, społeczne i o sztuce, że nastąpi wymiana elit, gdzie ludzie będą się doktoryzować z antykultury w ujęciu Karonia i zajmować stanowiska w hierarchii uczelni. Wysoce wątpliwe, tak jak i pojęcie Karonia o tym, jak działają uniwersytety – ale czego od niego wymagać, skoro najwyżej jest magistrem i na rzetelnej pracy naukowej zna się podobnie jak na sztuce współczesnej. Czyli – coś dzwoniło, ale niekoniecznie w jakimkolwiek kościele i niekoniecznie był to dzwon.
Co umie? Wkupić się w łaski obecnego MKiDNu, żerować na (własnej i artystów) zerowej wiedzy dotyczącej przemian w polu sztuki polskiej i swoją teorię spiskową (podobną „teorii mafii bardzo kulturalnej”) rozdymać do kilkuset podstron www i ponad 500 stron Historii antykultury. Tę ostatnią umie napisać w nurcie naukawego bryku z wyboldowanymi pojęciami, stosując dośc prymitywne chwyty retoryczne i przekonywać czytelnika, że treść książki to wiedza tajemna, zakazana, o której „nie powiedzą zindoktrynowani nauczyciele”. Nie docenia jednak faktu, że kulturą i sztuką interesuje się ~10% polskiego społeczeństwa, a samą sztuką współczesną nikły procent, przez co nawet bez karonizmów ludzie marudzą na sztukę współczesną, że to patologia i brzydota (nie to co fotorealistyczny koń na łące, którego łakną fanatycy koncepcji Kuspita o Nowych Dawnych Mistrzach, której to echa pobrzmiewają u Karonia). Idealna strategia robienia w butelkę niezorientowanych w temacie (o których rzekomo Karoń tyle dba!) i jazda na baranach (i to bez trzymanki) na ambicjach krótkiej ławki prawicy w kulturze i sztuce. W tym – non stop kompromitującego się Piotra Bernatowicza, obecnego dyrektora CSW, który stał się nim dzięki partyjnemu poleceniu. Tylko Bernatowicz z Karoniem i karonizmami będzie mieć ciężki orzech do zgryzienia, bowiem sam dyrektor od kilku lat propaguje ideę awangardy konserwatywnej (sztuki konserwatywnej w treści, która formalnie ucieka się do rozwiązań znanych ze sztuki współczesnej), która nijak nie współgra z utyskiwaniem Karonia na współczesność. „Wykształceni” na Historii antykultury będą równie sceptyczni do awangardy konserwatywnej, jak i do sztuki współczesnej w ogóle – bowiem im za wzór przemyca się patetyczną zgniliznę neoakademizmu i poleca się negację rozwoju sztuki po Duchampie. Natomiast awangarda konserwatywna Bernatowicza jest marginesem nie tylko w ogólnym polu produkcji kulturowej, ale i marginesem w samym subpolu sztuki, którą można nazwać „prawicową”. Wykonuje ją kilku artystów na krzyż, a prywatni kolekcjonerzy zorientowani konserwatywni doceniają przede wszystkim pseudorealistyczną produkcję, daleką od wyobrażeń progresywno-konserwatywnej bernatowiczowej awangardy. Będzie kupować to do swoich zbiorów CSW, a rynek sztuki – o czym zapomina ekipa Bernatowicza – działa w ten sposób, że musi to kupować ktoś z zewnątrz – prywatni kolekcjonerzy, inne instytucje sztuki, w tym te zagraniczne. Kto kupi upartyjnionych ulubieńców Bernatowicza? Tego nie wiadomo, ale zrobi się małe tournee po marginalnych instytucjach sztuki na świecie i podpisze jako „uczestnictwo w globalnym artworldzie” – na Węgrzech, może w prowincjonalnych ośrodkach świata artystycznego Stanów Zjednoczonych. Szkoda tylko potencjału i pozycji CSW, które było matecznikiem nowoczesnej sztuki polskiej już od połowy lat 80. – teraz będzie gniazdem polskiej nowej sztuki narodowej, a głównym intelektualistą instytucji – Karoń, prywatnie nazywający sztukę współczesną kiczem. Klaskać będą partyjniacy, funkcjonariusze IPNu i sfrustrowani członkowie ZPAP, którzy za kilka chwil zorientują się, że zostali złapani w pułapkę upartyjnienia niczym w ostatniej dekadzie PRLu. To tak na marginesie obecnego spadochronu instytucjonalnego Karonia. Może MKiDN zorganizuje jakąś konferencyjkę dla konserwatystów, może coś wydadzą (wreszcie Karoń nie będzie musiał wisieć na własnym bracie i jego kapitale) w ramach nowej polityki kulturalnej.
A może będzie tego jakiś pozytywny skutek – np. taki, że redakcją karoniowego bajdurzenia zajmie się jakiś partyjny idealista, który wyposaży te wszystkie tezy w jakieś przyzwoite przypisy, próbując upozorować, że to, co robi Karoń jest naukowe. Już z tej perspektywy współczuję takiemu giermkowi, współczuję także recenzentom i promotorkom nielicznych prac licencjackich czy magisterskich z dziedziny historii sztuki czy kulturoznawstwa, które oparte będą na teorii spiskowej Karonia. A może się nawet obronią i zasiądą w instytutach i katedrach podrzędnych katolickich szkół wyższych (typu UKSW czy Uniwersytet Papieski).
Póki co, nawet wikipedyści wyrzucają biogram Karonia z serwerów wikipedii, drwiąc z osiągnięć Naczelnego Intelektualisty od Kultury Prawej Strony. Zapewne kiedyś Karoń zagości i na wikipedii, ale czuję, że bardziej w kategorii „teorie spiskowe”, gdzie będzie co-nieco o tym, jak zaadaptowano pojęcie Kulturbolschewismus na potrzeby telewizji narodowej i jak czułe były pocałunki w karoniowy policzek od Magdy Ogórek i Kuby Zgierskiego. A może wcale nie mam racji, tak jak może go nie mieć środowisko naukowe zajmujące się historią idei i sztuki na serio, skoro wyśmiewa się z pojęcia marksizmu kulturowego/magicznego i opus magnum Karonia.
Podsumuwujac….przynalezysz do LGBT.
Oczywiście, po którym akapicie zgadłaś/zgadłeś, Anonimie?
Podsumowując: masz móżdżek rozwielitki.
do Aleksy Wójtowicz
Co za lewacko-komunistyczny bełkot, bleeee….
Nazwij to sobie jak chcesz, choć nie zmienia to faktu, że Karoń czynnie zajmuje się od 2010 roku szerowaniem teorii spiskowej alt-rightu. Wcześniej trochę zajmował się prowadzeniem knajpy, trochę agencji reklamowej, a jeszcze wcześniej… był grafikiem w „Literaturze” Putramenta – w tej samej „Literaturze”, w której w 1986 roku Putrament umieścił całostronnicowe życzenia urodzinowe dla Jaruzelskiego, podpisując się „Budowniczym Polski Ludowej”. W tej samej „Literaturze”, w której drukowano teksty znienawidzonego przez Karonia J.-P. Satre’a czy Jeana Geneta, wiersze Brechta czy fragmenty „Dzieci z Dworca ZOO”. Nic nie przeszkadzało Karoniowi robić dla tego pisma graficzek czy kolaży z amerykańskimi pinupkami, nawet się załapał kalendarzyk z „gołą babą” z NRD. Dzisiaj nazwalibyśmy to, korzystając z karoniowego słownika – postmodernistycznym kiczem.
To miłe, że Karoń ma swoich bojowników w necie, szkoda tylko, że pozując na wielkiego antykomunistę -samouka w latach 80. parał się raczej konformistyczną chałturą dla Putramenta. I to chałturą aprobującą „zgniliznę” Zachodu – choć trzeba przyznać, że kilka tych pop-artowskich okładek było niezłych.
poważnie, karoń jest magistrem? z czego?
o jego wesolutkiej tfurczości vide
http://kompromitacje.blogspot.com/2019/03/karon-demaskuje-marksizm.html
Nawet zużyta szmata ma więcej ogłady i przyzwoitości wynikającej z etyki, czyli umiłowania i dążenia do zrozumiałego jednoznacznie demaskowania, zakrywanej przed eksploatowanymi z ich jedynego życia, najczęściej życia poczciwego (więc zakrywanej przed bezwzględnie eksploatowanymi nieetyczne poczciwinami) RZECZYWISTOŚCI. Eksploatuje tryumvirat biurokratyczno – plutokratyczno – polityczny.
A neomarksizm z LBTG są o to, aby hodować bezwzględny w działaniu, krwawy, znienawidzony prekariat, który za umożliwienie mu dostępności miejsca przy korycie w systemie zorganizowanej kradzieży, będzie musiał być pampersi poddany i posłuszny swoim bogom, czyli zawodowym rewolucjonistom – neomarksisom lub i żydostwo, mającym ambicje rządzić światem i utrzymywać w tym celu wymyślony matrix jako wytwór ludzkiej, wycwelowanej po LGTB-owsku wyobraźni. Aleksy Wójtowicz przegrywa tutaj i intelektualnie nawet ze zużytym przez Nethanjahu czy Makrelę pampersem, więc w zestawieniu z przyzwoitością zużytej szmaty, czy ściery totalnie zchlamydiałej nie powinien żywić do mnie urazy. Jestem CYBERNETYKIEM i nie podzielam poglądów Karonia w 100%, ale jest on o miliardy lat świetlnych bliżej rzeczywistości, niż wycwelowany neomarksistowsko jakikolwiek LGBT-owiec, a cóż to powiedzieć o Olku Wójtowiczu.
Vivat Karoń. (z ograniczeniami).
Fuj dla Aleksandra Wójtowicza!
Dzięki „ścierze totalnie zchlamydiałej” czy „wycwelowanemu neomarksistowsko jakiemukolwiek LGBT-owca” – zwycięzca jest tylko – vivat złotousty Negocjator. Jestem pod wrażeniem, pisz więcej.
wycwelowany neomarksistowsko
gdzie uczą takiego słownictwa?