„Atropina” – recenzja tomiku Adriana Sinkowskiego

11 listopada co roku odbywa się gala wręczenia Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza. Przyznawana jest ona autorom, których książki w szczególny sposób popularyzują polską kulturę i tradycję. Gra toczy się o wysoką stawkę – główna nagroda to 8 tysięcy dolarów i złoty medal z portretem patrona Nagrody, kapituła przyznaje również wyróżnienia, za które pisarze dostaną po tysiąc dolarów. Obecnie funkcję przewodniczącego jury pełni Maciej Urbanowski. Wśród laureatów poprzednich edycji są m.in. Wiesław Helak za Nad Zbruczem, Joanna Siedlecka za Biografie odtajnione. Z archiwów literackich bezpieki i Janusz Krasiński za Przed Agonią. Przez następne 3 tygodnie, co drugi dzień na naszej stronie będą pojawiać się recenzje wszystkich dziesięciu nominowanych do tej nagrody książek, a 11 listopada na naszej stronie na Facebooku przekażemy informację o laureacie bądź laureatce konkursu!
Pierwszym nominowanym autorem jest Adrian Sinkowski za tomik poezji pt. Atropina (Biblioteka Toposu). Poeta to również redaktor dwóch kwartalników (Fronda Lux i Wyspa) oraz laureat stypendium m.st. Warszawy. Publikował w wielu prestiżowych pismach literackich i kulturalnych (m.in. w legendarnej już Odrze). Mieszka i pracuje w Warszawie. Zalicza się go do jednych z najciekawszych poetów młodego pokolenia.
Czym jest tytułowa atropina? Używa się jej do zakraplania oczu przed badaniem okulistycznym, by rozszerzyć źrenicę i ułatwić spojrzenie w dno oka. Po jej zastosowaniu pacjent przez pewien czas ma trudności ze wzrokiem, nie widzi wyraźnie. Oprócz tego stosuje się ją w anestezjologii i kardiologii. Zastosowanie atropiny możemy potraktować jako patrzenie w przeszłość – chcielibyśmy popatrzeć na nią wyraźnie, jednak czas zaciera naszą pamięć i z każdą mijającą chwilą zniekształca nasze wspomnienia. Jednocześnie to pojmowanie rozszerza się jak źrenica oka i stara się objąć coraz większe obszary. Budzą się wątpliwości i dużo trudniejsze staje się odtworzenie dawnych momentów życia.
Bohaterką tomiku jest babcia, która umarła przed pięcioma laty, ale wciąż żyje w pamięci swojego wnuka. Podmiot liryczny przemierza Warszawę. Odwiedzane przez niego miejsca przywołują wspomnienia, są one jednak niewyraźne, jakby oczy jego duszy były zakropione tytułową atropiną. Kobieta w oczach mówiącego uosabia porządek i niezmienność, więc kiedyś na pewno stanowiła podstawę jego bezpieczeństwa i wzór postępowania.
Największym lękiem, który pojawia się w wierszach jak refren to to, że osoba mówiąca nie będzie miała kiedyś nic do powiedzenia. Swoje obrazy kreuje przecież za pomocą słowa i istnieją tylko dzięki nim. Czy jeżeli przestanie mówić i myśleć, babcia zniknie?
Przy lekturze czuć też strach przed przemijaniem i bezsilność wobec tego zjawiska. Śmierć babci, znalezione na ulicy Ogrodowej ciało wróbla autor przeciwstawia obrazom bawiących się dzieci, tych współczesnych, jak i ze swojego dzieciństwa. Beznadziejności dodają też rzeczy codziennego użytku, jak np. skarpetki, które walają się po mieszkaniu bez żadnego sensu. Z czasem każda rzecz stanie się niepotrzebna i trafi na śmietnik, a słowa stracą swoje znaczenie.
Wiersze zabierają nas w podróż w starym ikarusie po Warszawie z dzieciństwa podmiotu lirycznego, a więc także z czasów, gdy babcia była blisko niego. Część z nich jest zatytułowana charakterystycznymi miejscami w Warszawie, raczej znanym tylko mieszkańcom, ponieważ nie znajdują się w samym centrum miasta, a głównie na Woli – np. Park Moczydło, Ogrodowa, PKP Koło czy Księcia Janusza. Te wiersze są mi szczególnie bliskie, ponieważ sam jako dziecko chodziłem tam na spacery z moimi dziadkami, łatwiej więc jest mi utożsamić się z podmiotem lirycznym. Warszawa symbolizuje również życie. Tak jak osoba mówiąca, była doświadczona przez los, zniszczona, a w końcu odbudowana. Patrząc na jej obecny stan, nie można w żaden sposób zapomnieć o jej historii. Babcia doświadczyła koszmarów wojny na własnej skórze i widziała zrujnowaną stolicę, podmiot liryczny natomiast może poczuć jej cierpienie tylko oczami swojej wyobraźni.
Poeta nawiązuje do tradycji literackiej. Wiersze w tomiku Atropina zostały napisane trzynastozgłoskowcem. Prawdopodobnie pierwszym polskim autorem, który zastosował ten format utworu, był błogosławiony Władysław z Goleniowa, który żył na przełomie XV i XVI wieku. Również największe dzieła, które wyszły spod pióra Adama Mickiewicza, takie jak Pan Tadeusz czy Reduta Ordona, to trzynastozgłoskowce. Sinkowski zastosował ciekawy zabieg – używa tradycyjnej formy do nowej, współczesnej treści. Jego użycie może też być rozumiane jako hołd złożony babci i Warszawie. Pomimo doniosłości formy, autor używa prostego języka i rozważnie dobiera słowa. Łatwo w nich odczuć nastrój lęku, strachu i nostalgii.
Poezja działa tak samo jak atropina – poszerza nasze horyzonty i zainteresowanie światem, nie rozwiązuje jednak problemów, a wręcz przeciwnie – prowokuje do stawiania sobie coraz nowszych i głębszych pytań, które często nie dają spokoju.
Dlatego właśnie warto po nią sięgać, tak samo jak po najnowszy tomik Adriana Sinkowskiego. Na pewno lektura jego wierszy nie należy do najłatwiejszych zadań, ale sprawia dużo przyjemności. Pozwólmy więc dać sobie zakropić oczy atropiną i ponieść się sile poezji!
Autorem obrazka wyróżniającego na górze jest Kamil Wrzeszcz.