Recenzja „Hamleta” Teatru 74 [Kraków]

Warsztat na Zabłociu stanowi intrygujący punkt na teatralnej mapie Krakowa. Jego ciemne i mroczne przestrzenie kryją scenę niezależnego Teatru 74 stworzonego przez młodą i dynamiczną grupę artystów-amatorów. Premiera spektaklu pt. „Hamlet”, która odbyła się 7 września 2019 roku, była doskonałą okazją do tego, żeby zapoznać się z repertuarem krakowskiej grupy.
W zapowiedziach sztuka została przedstawiona jako łamiący konwencje thriller polityczny na bazie tekstu „Hamleta”, który jednocześnie inkorporuje inne dramaty angielskiego Mistrza, takie jak „Makbet”, „Antoniusz i Kleopatra” czy „Jak wam się podoba”. W spektaklu nie pada jednak wiele kultowych cytatów i pytań, co od początku wydawało się być zamysłem reżysera. Jego celem było zdekonstruowanie oryginału i przystosowanie go do potrzeb współczesnej publiki. Opowieść zaczyna się przy barze i widz ma wrażenie, że właśnie ogląda satyrę polityczną na obecną sytuację w Polsce, jednak jest to tylko i wyłącznie iluzja, którą szybko weryfikują kolejne sceny. Szkoda, ponieważ taka konwencja byłaby dość ciekawa i mogłaby okazać się efektownym rozwiązaniem.
Dalej opowieść toczy się zatem mniej lub bardziej zgodnie z szekspirowskim tekstem, nieustannie konfrontowanym i przefiltrowywanym przez język współczesności. Teatr 74 jest bowiem znany z odważnych i niebanalnych adaptacji dzieł teatralnych różnych epok. Tym razem także nie zawodzi oryginalnością i… brutalnością. Reżyser nie rezygnuje z podkreślania na każdym kroku demoralizacji świata przedstawionego. Czy to przez ubiór, czy wulgaryzmy, czy dekonstrukcję dramatycznego tekstu. Może jest to „alternatywa wobec obowiązujących estetyk i trendów w polskim teatrze”, jak jest napisane na stronie Teatru. Momentami taka konwencja zdaje się być zbyt nachalna i dosłowna, przez co brakuje w niej pewnego subtelnego niedopowiedzenia, które dałoby większą przestrzeń dla wyobraźni widza.
Doznania w trakcie sztuki są mocne i nie dają widzowi złapać oddechu przez cały spektakl. Wszystko jest niezwykle intensywne – od migoczących świateł po głośną muzykę.Za dużo jaskrawości i krzyczących środków wyrazu – wszędzie panuje hałas, zaduch. Taki efekt mija się z koncepcją thrillera, a bliżej mu raczej do „estetyki” horroru. W tej mocno wystudiowanej atmosferze, wzmocnionej klaustrofobicznością miejsca, jakim jest Warsztat, ginie niestety momentami prawdziwy dramatyzm i szlachetność arcydzieł Szekspira. Oczywiście, większość dialogów dodanych do szekspirowskiego tekstu okazują się bardzo błyskotliwymi rozwiązaniami, które ukazują w nowym świetle geniusz teatru Szekspira i przede wszystkim wnoszą powiew świeżości. „Hamletowi” Teatru 74 nie można również odmówić kilku rzeczy. Przede wszystkim, ogromne wrażenie robi gra Dominiki Sułtan w roli Ofelii. Aktorka rewelacyjnie oddała skomplikowany stan emocjonalny bohaterki. W świetny sposób bawiła się różnymi konwencjami i za każdym razem, gdy wchodziła na scenę, trudno było oderwać od niej wzrok – była magnetyzująca. Na uwagę zasługuje również postać Poloniusza, grana przez Edwarda Kolasę. Kostiumom aktorów i samej dekoracji nie brak oryginalności i kreatywności. Zostały świetnie dobrane do klimatu sztuki i stanowią rewelacyjne tło dla takiej interpretacji.
„Hamlet” Teatru 74 nie jest jednak spektaklem dla wszystkich. Z pewnością trzeba lubić odważne, nieszablonowe adaptacje klasyków, które daleko wykraczają poza sztampowe ramy interpretacyjne kultowych dzieł. Jest to z jednej strony spory atut takiego odczytania dramatu, gdyż pozwala nam na świeże spojrzenie na teksty sprzed kilku wieków. Z drugiej strony pozostaje wciąż aktualne pytanie, ile właściwie Szekspira zostaje w jego sztukach na współczesnej scenie? Czy w ogóle można jeszcze mówić o Szekspirze? Jedno jest pewne – „Hamlet” Teatru 74 to doświadczenie niebanalne, zrodzone przez bardzo kreatywnych ludzi i godne polecenia dla tych, którzy szukają w teatrze mocnych doznań i nowych, czasem nawet kontrowersyjnych, interpretacji arcydzieł literatury.
Zdjęcie z fanpage’a Teatru 74