W poszukiwaniu Jante. „Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz” Filipa Springera
Najnowsza książka Filipa Springera, polskiego reportażysty i fotoreportera, to historia o ciemnej stronie pozornie najszczęśliwszych krajów świata. To opowieść o systemie narzuconym jednostce, który zmusza ją do ucieczki. To wreszcie historia opowiedziana z wielu punktów widzenia, przedstawiona z wielu perspektyw, tak, aby prześwietlić możliwie jak najdokładniej pojęcie prawa Jante, które w Skandynawii jest powszechnie znane. Zanim jednak zacznie się cokolwiek pisać o tej książce, należy zaznaczyć dwie rzeczy. Pierwsza: zdecydowanie daleko tej pozycji do klasycznego reportażu; jest to niezwykle spójnie skomponowana mieszanka gatunkowa. Druga: tak naprawdę nie da się jej opisać, można jedynie podsycić ciekawość i podzielić się pewnymi wskazówkami, które dla kolejnych czytelników z pewnością okażą się pomocne. W każdym razie dla mnie wskazówki otrzymane na spotkaniu autorskim trzeciego września w Poznaniu takie były i dzięki nim odebrałam tę książkę niezwykle czule na wielu poziomach.
Mowa o książce Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz Filipa Springera, która swoją premierę w Wydawnictwie Czarne miała w sierpniu tego roku. Dywagacje o niej warto zacząć od wyjaśnienia, czym tak właściwie jest prawo Jante (duń. i norw. Janteloven) wspomniane na początku. Aksel Sandemose, norweski pisarz duńskiego pochodzenia, po raz pierwszy formułuje je w swojej powieści pt. Uciekinier przecina swój ślad z 1933 roku jako dziesięć (w dalszej części książki jedenaście) restrykcyjnych praw rządzących życiem mieszkańców fikcyjnego miasteczka Jante. To zasady, które opresyjnie i na mniej lub bardziej świadomym poziomie kontrolują jednostkę w grupie. Tytuł książki Springera jest więc zręczną grą z regulacjami, które są osią całej książki. Prawo Jante powinno się traktować jako stereotyp etniczny; wielu ludzi (błędnie) z czasem zaczęło utożsamiać go z wzorcem opisującym zachowanie typowe dla wszystkich Skandynawów. Jak każdy stereotyp, również i ten nie jest sprawiedliwy, a wręcz groźny. Z książki Springera można bowiem wysnuć zaskakujący wniosek związany z faktyczną ojczyzną prawa Jante. Ale po kolei.
Książka Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz podzielona jest na cztery bloki tematyczne, które przeplatają się ze sobą w formie rozdziałów: Mosty, Podróż, Ole i Książka, a to wszystko co jakiś czas uzupełnione zostało klimatycznymi fotografiami z Danii oraz wydrukowanym na stronach w całości lub w starannie wyselekcjonowanych fragmentach prawem Jante (np. autor pozostawił na stronie jedynie słowo „nie” powtarzające się w każdej z jedenastu zasad).
PODRÓŻ
Znajdziemy tu oczywiście elementy reportażu, ale grzechem byłoby nie wspomnieć bogactwa gatunków, które skrywa ta książka: cząstki powieści, a co za tym idzie – również fikcji, fragmenty wywiadu, elementy biografii, informacje prasowe, a nawet list. Książka ta zabiera czytelnika w miejsca, których istnienia wcześniej nawet nie przeczuwał. Nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że Dwunaste… zostało skonstruowane i napisane tak, by w całości w nie wsiąknąć.
Ta książka to podróż nie tylko po krajach Północy, ale również po historiach i doświadczeniach ludzi, którzy opowiadają o swoich życiach niezwykle szczerze, choć czasem z rezerwą. Nie zawsze od razu, ale oczywiście pojawia się w tych rozmowach wątek prawa Jante. Przed Jante wszyscy uciekają. Taka definicja tego prawa staje się bezsprzeczna: ono zawsze jest „tam”, nigdy „tu”, zawsze się przed nim ucieka, nikt nigdy nie chce przyznać, że mógłby mieć z nim coś wspólnego.
KSIĄŻKA
Akcja tej części książki toczy się najczęściej w bibliotece i opowiada o losach jednego z egzemplarzy Uciekiniera…, który śmiało rzec można, że stał się niezwykle niebezpieczny dla pewnego duńskiego miasteczka. Okazuje się, że Nykøbing Mors (rodzinne miasteczko Sandemosego) stanowiło pierwowzór dla miasteczka Jante wykreowanego (czy też raczej opisanego) w jego książce. Autor, obwiniający wydarzenia z dzieciństwa za późniejsze porażki i nieumiejętność funkcjonowania w społeczeństwie, stworzył prawo Jante po to, by opisać mechanizm rządzący – według niego – małą społecznością, w której przyszło mu żyć. Po premierze książki pewien przenikliwy czytelnik dopatrzył się podobieństwa „fikcyjnych” bohaterów literackich Jante do faktycznie żyjących mieszkańców Nykøbing Mors. Łatwo się domyślić, że nazwiska te przyrównane do siebie na tylnej obwolucie Uciekiniera… w miejscowej bibliotece wywołały skandal i zamieszki.
Filip Springer w swojej książce niejako kroczy śladami Aksela Sandemosego, śpi nawet w jego dawnym domu. To, co odkrywa o pisarzu, jest jednak niezwykle przykre i gorzkie, rysuje obraz Aksela jako człowieka nieprzyjaznego, wyrachowanego i niegodziwego. Jak to jest lubić czyjąś twórczość, ale jednocześnie czuć ogromną niechęć do jej autora? Czy to w ogóle możliwe?
OLE
Kim jest Ole? To część książki, która ma w sobie najwięcej z fikcji. Ole to ojciec kobiety, z którą Filip Springer rozmawiał w Danii. Jest to jedyny człowiek, o jakim słyszał autor, a który w pełni świadomie po przeczytaniu Uciekiniera… postanowił zamieszkać w samym sercu Jante i przeprowadził się z rodziną do Nykøbing Mors. Tak silna fascynacja tymi surowymi zasadami jest wręcz niebywała. Nic więc dziwnego, że Springer zapragnął włączyć historię Olego do swojej książki, a nawet uczynić z niego głównego bohatera. Pojawił się jednak jeden problem: Ole nie zechciał ze Springerem rozmawiać.
„Muszę go sobie domyślić. Nie pozostaje mi nic innego. Klecę go z tych strzępów, których nie zdołał przede mną ukryć albo nawet nie wpadł na to, że powinien”* – to pierwsze słowa w książkowej sekcji zatytułowanej OLE. I właśnie w tym miejscu rozpoczyna się igranie z prawdą i fikcją, ponieważ Springer, bazując jedynie na imieniu i kilku znikomych danych na temat Olego, zaczyna go tworzyć na potrzeby swojej książki. Gdy zauważa na ulicy kogoś, kto wygląda tak, że mógłby być Olem, pisze o nim. Gdy dzieje się coś, na co Ole mógłby zareagować, odnieść się jakoś, pojawić się w jakimś miejscu – pisze o tym, zmyślając i puszczając wodze wyobraźni.
Na spotkaniu autorskim w Poznaniu Filip Springer przyznał, że sam zaczyna zapominać, co w jego książce było prawdą w całości, a co zupełną fantazją. Ja jako czytelniczka po przeczytaniu ponad połowy książki zdałam sobie sprawę, że dałam się nabrać, ba – nie miałam ochoty wyprowadzać samej siebie z błędu, ponieważ uwierzyłam tej książce od początku do końca, nie zważając na to, ile tak właściwie w niej… prawdy.
MOSTY
Dużo nazw, nazwisk i dat, dużo architektonicznych ciekawostek i historii związanych z budową duńskich mostów lub planami na ich budowę. Te części książki z pozoru miały dla mnie najmniej sensu, jak gdyby zostały wdrukowane tutaj przy okazji, może nawet przypadkiem. Jednak im dalej zagłębiałam się w lekturę, tym bardziej je rozumiałam: most – to rodzaj przeprawy służący przedostaniu się z jednej strony (najczęściej rzeki) na drugą. Czy można zaklasyfikować to jako rodzaj ucieczki, skoro zawsze istnieje droga powrotna? Czy Duńczykom łatwiej uciekać w sensie metaforycznym, skoro mają tak bogate doświadczenie w budowaniu mostów?
Język Springera jest niesłychanie piękny, nieobliczalny i nieograniczony. Mówiąc wprost: zachwyca tym, w jaki sposób przystaje do rzeczywistości, a jednocześnie zabiera czytelnika gdzieś zawsze dalej, zawsze poza, zawsze pełniej. Obok pasjonujących rozmów, ciekawostek wszelkiej maści i nieprzeciętnych opisów podróży, sam język tej książkowej pozycji jest świetnym argumentem przemawiającym za tym, by Dwunaste… przeczytać. Tak samo jak zakończenie, które dla mnie osobiście otworzyło na nowo przesłanie całej książki.
GDZIE JEST JANTE?
Jante to wcale nie znak rozpoznawczy Duńczyków, Norwegów czy też ogólnie – Skandynawów. To nie narodowa duma, ale również nie narodowe przekleństwo krajów Północy. Jante nie ma ojczyzny, istnieje poza wymiarem geograficznym, poza czasem; jest obecne w Stanach Zjednoczonych, w Afryce, w Szwajcarii i w Polsce – na wsi, w małym miasteczku czy większym mieście. To mechanizm, który może powstać zawsze i wszędzie, nawet niezauważalnie i w ukryciu podświadomości, ponieważ do swojego istnienia potrzebuje jedynie ludzkiej społeczności. Dlatego jest tak intrygujące i groźne zarazem, i właśnie dlatego nie powinno się myśleć, że się przed nim ucieknie, ale nieustannie mieć się na baczności.
*Użyte cytaty pochodzą z recenzowanej książki: Filip Springer Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz, Wołowiec 2019, Wydawnictwo Czarne.