„Nie jesteśmy uchodźcami” – recenzja

Uchodźcami są miliony ludzi. Nie tylko uciekają przed wojnami nagłaśnianymi przez media, ale też przed tymi głośnym, jak np. w Afryce. O osobach uciekających ze swoich krajów z różnych powodów pisze Agus Morales w reportażu Nie jesteśmy uchodźcami. Życie w cieniu konfliktów zbrojnych, wydanym przez Wydawnictwo Poznańskie.
Nie chcemy wiedzieć. Chcemy się najwyżej poinformować – co nieraz oznacza coś przeciwnego. – pisze Morales na pierwszych kartach książki. To niestety prawda – dla ludzi z Zachodu uchodźcy to tylko liczby – ilu utonęło podczas przeprawy przez Morze Śródziemne, ile wniosków o azyl zostało złożonych, ewentualnie ilu mieszka w ośrodkach w Jordanii, Turcji lub Libanie bądź na ulicach Bejrutu, ale to już rzadziej, bo nie dotyczy nas bezpośrednio. W Nie jesteśmy uchodźcami chodzi przede wszystkim o ludzi, których historii autor wysłuchał i które spisał w książce.
By zebrać materiały do reportażu, Agus Morales odwiedził kilka obozów dla uchodźców, przemierzył szlaki, którymi oni się poruszają i wiele innych miejsc. Był w wielu krajach, na 4 kontynentach, wysłuchał dziesiątek historii. Wszystko wzbogacił o rys historyczno-polityczny, dzięki czemu możemy choć trochę zrozumieć toczące się konflikty, a przede wszystkim zrozumieć ludzi. Bardzo ciekawy jest fakt, że ludzie nie chcą, by nazywać ich uchodźcami – uchodźca to ten drugi, ja po prostu uciekam przed niebezpieczeństwem. Może to przez to, że słowo uchodźca zaczęło kojarzyć się negatywnie?
Największą zaletą reportażu jest ujęcie problemu globalnie, nie skupiając się tylko na jednej grupie i na współczesności. Autor nie zapomniał np. o Tybetańczykach mieszkających w północnych Indiach. W Dharamsala mieszka przecież najsłynniejszy z uchodźców świata – Dalajlama XIV. Tam też siedzibę ma ich rząd. Świat stracił zainteresowanie również współczesnymi konfliktami w Afryce Centralnej – w Republice Środkowoafrykańskiej i Sudanie Południowym. Na nie również uwagę zwraca Morales.
Historia zachowuje pamięć o rodzajach broni, o zmianach frontu, heroicznych zwycięstwach (…). To, że historia nie zachowuje w pamięci ofiar wojny, stało się już stwierdzeniem wyświechtanym… – pisze autor. Niestety ma rację. Książka ta jest próbą uchronienia przynajmniej części ofiar od zapomnienia. Ale nawet tak mało osób może być prawdziwym głosem innych z ich krajów.
Bardzo miłe jest również to, że do reportażu dołożone są zdjęcia. Choć niepodpisane, możemy domyślać się, że przedstawiają rozmówców autora. Dla mnie było to niezwykłe doświadczenie – zobaczyć te osoby. Znowu jest to pewnego rodzaju uczłowieczenie ofiar wojny, które dla nas są zazwyczaj tylko liczbami.
Nie jesteśmy uchodźcami to bardzo smutna, ale jakże ważna lektura. Pokazuje, że historia tworzy się na naszych oczach, jednocześnie nie będąc relacjonowana w mediach, a po prostu jest dramatami milionów ludzi nieszukających lepszego życia, lecz możliwości przeżycia w ogóle. A może to opowieść o nas samych, którzy nie doceniamy tego, że udało nam się żyć w czasach i miejscu, gdzie jest pokój i nie musimy martwić się, że jutro może będziemy musieli zostawić wszystko i uciec w nieznane? Przekonajcie się sami!