Rzuć wszystko i jedź w Bieszczady? Recenzja książki ,,Lato w Pensjonacie Pod Bukami”

Mamy pełnię lata. Czas, w którym czytelnicy nieco chętniej sięgają po książki wprowadzające ich w niespieszną błogość. Zważywszy na aurę, jaka panuje we wakacje, rosnące temperatury i emocjonalny ,,sezon ogórkowy”, na który kiedyś TRZEBA sobie pozwolić, to nie przypadek, że tego typu literatura bije rekordy popularności. Ostatnio nakładem Wydawnictwa Filia ukazał się zbiór opowiadań, których akcja toczy się w Bieszczadach. Gratka – zakrzyknęłam! – dla tych, którzy pokochali połoniny oraz ludzi, którzy jeszcze nie znają ich uroków, lecz spragnieni są odpoczynku, kojącej ciszy i rozwiewającego chmurne myśli wiatru. Opowiadania, które mogą złagodzić nasze wewnętrzne kanty, to idealna rzecz na letnie popołudnia i ciepłe wieczory. Czy aby na pewno? Czy tego typu publikacje mogą sprawić, że rzucimy wszystko i faktycznie wyjedziemy w Bieszczady? Zapraszam na recenzję.
,,Lato w Pensjonacie Pod Bukami” to opowiadania, które napisało dziesięć polskich pisarek. Pisarki te mają swoim dorobku mniej lub bardziej znane powieści z kategorii, którą umownie nazwę ,,beletrystyką popularną”. Znane i lubiane przez rzesze czytelniczek specjalizują się w literaturze, która ma trafić do serca, rozbudzić emocje i pomóc w oderwaniu się od codzienności. Chociaż w ich książkach, rzecz jasna, nie brakuje tematów trudnych, są to raczej powieści obyczajowe, pieszczotliwie zwane w sieci ,,poczytajkami”. ,,Lato w Pensjonacie Pod Bukami” idealnie realizuje filozofię beletrystyki popularnej – opowiadania wzruszają, są ciekawe, czasami zabawne, innym razem mocno refleksyjne. Jednak, czy to wystarcza?
Akcja wszystkich historii rozgrywa się w odrestaurowanym pensjonacie ,,gdzieś w Bieszczadach”. Do tego pensjonatu zjeżdżają życiowi rozbitkowie, poszukujący sensu życia i pragnący wypocząć. Każdy z bohaterów nosi inną historię i szuka czegoś innego. Wszystko odbywa się na tle bieszczadzkiej przyrody i pozostałych elementów krajobrazu, które bezsprzecznie tworzą klimat tamtejszej przestrzeni. Pierwsze pytanie brzmi, czy opisując Bieszczady trzeba je znać i kochać? Okazuje się, że zdecydowanie tak. Ten, kto nie chodził po górach, kto nie wypił piwa nad Wołosatym, kogo nie spiekło bieszczadzkie słońce albo nie miał okazji skosztować w schronisku ciasta ze zbieraną w lesie borówką, może popaść w banalność i tendencyjność opisu. Samo wspomnienie o Stachurze i Starym Dobrym Małżeństwie nie wystarcza, bo przecież nie tylko to stanowi o Bieszczadach. Wspomnienie Chatki Puchatka czy baru, w którym swoje miejsce dożywotnio mają ci, co oddali Bieszczadom serce, nie wystarcza. Niemniej jednak cieszy, że niektórym autorkom rzeczywiście udało się w ,,Pensjonacie…” pokazać to, co zapowiada piękna okładka książki – spokój, ciszę, nostalgię, jakieś tajemnice, które mogą wyjść z człowieka, gdy sam na sam zetknie się z potęgą gór. Jednak, sporo opowiadań ociera się niestety o banał. Dlaczego tak się stało, skoro inna książka Wydawnictwa Filia ,,Zakochane Zakopane”, która realizowała dokładnie ten sam zamysł literacki, tak bardzo się broni? Dlaczego ,,Pensjonat Pod Bukami” pozostawia niedosyt?
W ,,Zakopanem…” czytelnik dostał opowiadania, które miały go wprowadzić w ,,magię świąt” a więc w tamtym zbiorze najważniejsze było to, co przeżywali bohaterowie. W bieszczadzkiej odsłonie sympatycznego skądinąd literackiego przedsięwzięcia, spodziewałam się odnaleźć więcej cech miejsca, w którym usytuowana została akcja. Nie jestem do końca pewna, czy po lekturze ,,Pensjonatu…” ktoś zapragnie je poznać i przyjąć z całą trudną i poranioną historią.
Kilka opowiadań zdecydowanie zasługuje na uwagę. Są piękne i refleksyjne. Mają w sobie jasny przekaz, ale jednocześnie autorki nie silą się na naszpikowanie swoich tekstów sentencjami, które rzekomo mają odnowić nasze serce. W tamtych opowiadaniach historie bronią się same i niosą nie tylko pocieszenie, ale są też dobrą rozrywką i co najważniejsze – klimat w nich zawarty naprawdę zachęca, by pojechać tam gdzieś na połoniny, by poszukać siebie. Najjaśniejszym blaskiem świeci otwierający ,,Pensjonat…” tekst Marzeny Rogalskiej. Mimo, że nigdy nie zetknęłam się z jej twórczością, muszę przyznać, że pisarka trafiła bezbłędnie w to, co lubię. Jest akcja, jest tajemnica, są Bieszczady. Niezwykle trudno jest innym ,,dogonić” to, co znajdziemy w jej opowiadaniu. Dlaczego właśnie ten tekst? Myślę, że przesądził o tym sposób kreowania bohaterów i świata, który po prostu lubię.
Zróżnicowane preferencje czytelnicze są dużą szansą dla ,,Pensjonatu…”. Bardzo możliwe, że pokochacie zupełnie inne teksty niż ja. Bardzo prawdopodobne, że jeden z cytatów z wierszy Edwarda Stachury przypomni wam coś, co już się zdarzyło i może warto, żeby powróciło. A może po lekturze tej książki znów na swojej playliście włączycie nieśmiertelne teksty Wojtka Belona w brawurowym wykonaniu Krzysztofa Myszkowskiego i SDM? Mam nadzieję i tego życzę, polecając książkę. Uważam, że czasami po prostu warto poszukać takiej ukrytej perełki. Ja znalazłam.
Agnieszka Winiarska
p.s.
Książka stała się impulsem, żeby przejrzeć swoje archiwum w poszukiwaniu zdjęć z bieszczadzkich wędrówek oraz, żeby na nowo przypomnieć sobie Stachurę.
Chociażby ten wspaniały tekst :
Jeszcze zdążymy w dżungli ludzkości siebie odnaleźć,
Tęskność zawrotna przybliża nas.
Zbiegną się wreszcie tory sieroce naszych dwóch planet,
Cudnie spokrewnią się ciała nam.
Jest już za późno!
Nie jest za późno!
Jest już za późno!
Nie jest za późno!
Jeszcze zdążymy tanio wynająć małą mansardę
Z oknem na rzekę lub też na park;
Z łożem szerokim, piecem wysokim, ściennym zegarem;
Schodzić będziemy codziennie w świat.
Jest już za późno…
Jeszcze zdążymy naszą miłością siebie zachwycić,
Siebie zachwycić i wszystko w krąg.
Wojna to będzie straszna, bo czas nas będzie chciał zniszczyć,
Lecz nam się uda zachwycić go.
Już jest za późno!
Nie jest za późno!
Nie jest za późno!
Nie jest za późno!

Halicz, wschód słońca. Z Magdaleną. fot.TAŻ (archiwum prywatne)
______________