Udany eksperyment

Zastanawiając się nad konstrukcją tego artykułu byłem w nie lada kłopocie. Dlatego, że Przełożona w normie zawiera wiele wątków i tajemnic wartych poznania. Postanowiłem jednak skupić się na eksperymentalności dzieła B.S. Johnsona.
Powieść, mawiamy często, pozwala odkryć jak to jest być kimś zupełnie innym. Autor Przełożonej w normie — B.S Johnson to nie tylko awangardowy brytyjski powieściopisarz, ale również organizator programów radiowych i telewizyjnych, poeta oraz twórca filmów. Urodzony w 1933 roku, popełnił samobójstwo w wieku 40 lat. Przełożona w normie jest jego drugą (po Nieszczęsnych) powieścią, która pojawiła się w serii Liberatura Korporacji Ha!art. Tradycyjny kształt książki, w moim odczuciu zamierzony, nie odwraca uwagi od niecodziennego układu typograficznego tekstu.
Eksperyment, według popularnego portalu o wątpliwej wiarygodności zawartych informacji, to:
Zbiór działań wzbudzających w obiektach materialnych określone reakcje i zjawiska w warunkach pozwalających kontrolować wszelkie istotne czynniki, które poddaje się dokładnej obserwacji1.
Natomiast wg Słownika internetowego PWN jest to:
Próba realizacji nowatorskiego pomysłu (…). Doświadczenie naukowe przeprowadzone w celu zbadania jakiegoś zjawiska2.
Dla mnie najistotniejsze będą: nowatorstwo, wzbudzanie określonych reakcji oraz kontrola — są to jedne z najważniejszych części składowych eksperymentu.
W omawianym utworze literackim z nowatorstwem mamy do czynienia poprzez autorską technikę podziału tekstu. Jest ona fuzją już istniejących rozwiązań. Johnson połączył kilka znanych sobie metod i stworzył z nich coś innowacyjnego. Jest tu podział na jasne i czytelne rozdziały — dokładnie dziewięć. Z łatwością można określić czyją wypowiedź właśnie się czyta. Każdy rozdział jest podpisany i zaczyna się kilkoma informacjami na temat stanu zdrowia wypowiadającego się bohatera. Najciekawszą z tych informacji jest punktacja LPO, czyli Liczba Poprawnych Odpowiedzi na podstawowe pytania: Gdzie teraz jesteś? Co to za miejsce? Jaki mamy dziś dzień? Jaki mamy miesiąc? Który to rok? Ile masz lat? Kiedy masz urodziny? W którym roku się urodziłeś lub urodziłaś? Kto zasiada teraz na tronie — król czy królowa? Kto zasiadał na tronie poprzednio? Johnson był Anglikiem stąd pytania o głowę Wspólnoty Narodów.

http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/125000/125618/352×500.jpg
Problem z odczytem może pojawić się podczas perspektywy umysłu bohatera, która jest uwarunkowana stanem jego zdrowia. Z pozoru niepotrzebne, czasem nawet dziwne, puste przestrzenie między wyrazami są rodzajem monologu wewnętrznego. Zgniecione, połamane, potargane… myśli mają ukazać powolną i nieuchronną degradację świadomości. Rzeczywistość dla bohaterów rozmywa się, coraz trudniej jest im odróżnić wspomnienia od tego, co dzieje się dookoła. Idealnie obrazuje to piosenka, którą możemy odczytać na piątej stronie każdego z rozdziałów. Zwrotka i refren, z każdą historią stają się coraz mniej czytelne. Z początku zmienione zostają słowa, urwane fragmenty, następnie brak kilku z nich, aż nie zostaje zupełnie nic. Johnson uporządkował rozdziały od najzdrowszego bohatera Wieczorku Towarzyskiego, z dziesięcioma punktami w skali LPO, do postaci z zerową ilością punktów. Warto również zaznaczyć, że każdy z rozdziałów ma dwadzieścia jeden stron, co mogłoby sugerować budowę zbliżoną do scenariusza filmowego, gdzie każda strona to jedna minuta akcji. W tym wypadku nie jest to jednak aż tak ważne.
Jaka jest więc innowacyjność? Zaznaczenie czytelnych granic między rozdziałami idealnie kontrastuje z trudniejszą do zrozumienia ich zawartością. Odczyt tej lektury sprawia, że jest ona jedyna w swoim rodzaju.
Od razu nasuwa się na myśl opowiadanie Érica-Emmanuela Schmitta ze zbioru nowel Odette i inne historie miłosne. W tej historii Schmitt próbuje pokazać jak wygląda rzeczywistość oczyma osoby chorej na Alzheimera, co odkrywa przed czytelnikiem dopiero na końcu opowiadania. Wcześniej natomiast dostajemy „puzzle”, z których czytelnik może próbować dojść do prawdy. Natomiast u Johnsona nie ma żadnej instrukcji obsługi, a z rozwiązaniem zagadki pozostawia czytelników samych. Johnson nie zapomniał podać rozwiązania, robi to z premedytacją.
Gdyby Przełożona w normie zakończyła się na perspektywie najstarszej z pensjonariuszek, Rosetty Stanson, moglibyśmy uznać ją za całość.
n i c
w i ę c3
jak sama mówi — później jest już tylko milczenie. Wypowiedź bohaterki może wskazywać na śmierć jednej z uczestniczek Wieczorku Towarzyskiego, ale autor nie chce na tym poprzestać. Kształtuje wizje świata przedstawionego w książce i gdy odbiorca czuje, że udało mu się zrozumieć system, dochodzi do rozdziału dziewiątego — Siostra Przełożona. W tym rozdziale Przełożona wychodzi z konwencji dwudziestu jeden stron na osobę, która została narzucona przez autora w poprzednich rozdziałach. I nim czytelnik zdąży zastanowić się jakie wydarzenie ma miejsce, książka dobiega końca.
Ten zabieg ma pokazać, że nic nie jest stałe, tak jak można było myśleć dotychczas, czyli niemal do samego końca powieści. Jednak ponad tym stoi zasadnicze pytanie: po co? I do tego zmierza Johnson. Chce, by czytelnik sam odpowiedział sobie na to pytanie, postarał się znaleźć odpowiedź w nieskończenie wielu zakątkach kultury. Osiągniecie tego, by każdy czytelnik zadał sobie to pytanie, nie mogło być proste, ale działanie to jest nadzwyczaj skuteczne. Pod warunkiem, że każdy czytelnik dotrwa do końca.
Próba wzbudzenia określonych reakcji jest sztuką znaną człowiekowi od zarania dziejów. Współcześni pisarze wprost ją uwielbiają. Reakcja wiąże się zarówno z książką, jak i z osobą pisarza jako człowieka żyjącego w świecie, nie tylko jego roli i obecności w tekście. Autor popularnych Sekretnych dzienników, pisanych z punktu widzenia wiekowego pensjonariusza domu opieki, również podjął się tej gry. Tożsamość Hendrika Groena stała się przedmiotem zainteresowania miłośników jego literatury oraz wielu dziennikarzy. Nie ustalono czy Groen został wykreowany przez bezimiennego autora, czy też można tę prozę traktować jako literaturę faktu. Mamy do dyspozycji tylko jedną wypowiedź: Ani jedno zdanie nie jest kłamstwem, chociaż nie każde słowo jest prawdziwe4. To prowokuje do szukania odpowiedzi, choć samo nie udziela żadnej.
Tym sposobem przechodzimy do trzeciego elementu eksperymentu Johnsona — kontroli. Tak jak autor Sekretnych dzienników kontroluje dziennikarzy, krytyków oraz czytelników w związku z ukrywaną tożsamością, tak również Johnson również pokusił się o kontrolę. Ostatni rozdział zatytułowany Siostra Przełożona pokazuje czytelnikowi myśli i czyny opiekunki. Johnson łamie narzucone przez siebie zasady ułożenia bohaterów według punktów LPO, ponieważ Przełożona jest zupełnie zdrowa. Można by przypuszczać, że jej rozdział znajdzie się na początku książki. Johnsonowi jednak nie o to chodzi. Ten rozdział ma zburzyć wszystko do czego doszedł czytelnik. Tytułowa Przełożona wykracza poza klasyczną formę dwudziestu jeden stron. A to wszystko, by uświadomić czytelnikowi pewną ważną rzecz. W Przełożonej w normie czytelnik ma do czynienia z kontrolą na dwóch płaszczyznach odczytu.

http://bymouse.pl/wp-content/uploads/2014/03/johnson_przelozona_w_normie_06.jpg
Może się wydawać, że Przełożona nie poddała się autorowi i próbuje się oswobodzić spod jego władania. Nie trzeba jednak wiele, by zorientować się, że jest to niemożliwe. Zarówno Przełożona, jak i inni bohaterowie powieści są wytworem wyobraźni Johnsona, co dobitnie pokazuje on na ostatniej stronie. Przełożona próbuje pogrywać z Johnsonem i można powiedzieć, że prawie się jej to udaje. Nie można jednak zapomnieć, że jest ona tylko i wyłącznie marionetką w rękach pisarza. Wniosek nasuwa się sam: Johnson pogrywa sam ze sobą.
Po drugie, należy spojrzeć jeszcze szerzej. Na czytelnika obserwującego tę groteskową sytuację. Autor pogrywa sam ze sobą? Ba! Pogrywa też z czytelnikiem. Przez całą powieść, od początku do samego końca, Johnson wodzi czytelnika za nos. Pokazuje rzeczywistość i gdy staje się zrozumiała robi coś, co burzy ten chwiejny system. To czytelnik staje się marionetką.
Johnson dobitnie pokazuje swoją wielkość godną lalkarza, wzorowo władającego owymi marionetkami. Jest to próba udowodnienia jak wielką rolę odgrywa pisarz. To on sprawuje władzę i piecze nad zawartością książki, a czytelnik może podążać jego tropem.
Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że każdy autor jest jak najbardziej do tego uprawniony. To czytelnik decyduje się wziąć do ręki książkę, tym samym obdarzając pisarza zaufaniem. W tym wypadku Johnson wyprowadza czytelnika w pole, ale trzeba przyznać, że z wielką finezją.
Te trzy cechy wskazują na eksperymentalność dzieła Johnsona. W moim odczuciu jest to eksperyment jak najbardziej udany i przede wszystkim ponadczasowy, jednak każdy sam powinien to ocenić.
Przypisy:
1. https://pl.wikipedia.org/wiki/Eksperyment, dostęp: 20.04.2019.
2. https://sjp.pwn.pl/szukaj/eksperyment.html, dostęp: 20.04.2019.
3. B.S. Johnson, Przełożona w normie, Kraków: Korporacja Ha!art 2011, s. 176.
4. http://zazyjkultury.pl/male-eksperymenty-ze-szczesciem/, dostęp: 21.04.2019.
Fotograf: Aleksandra Olszówka