„Do czysta”. Artystka obecna… w Polsce
Siadam na twardym krześle. W pomieszczeniu panuje półmrok, dlatego zajmuje mi chwilę, by odnaleźć wzrokiem oczy osoby, która siada naprzeciwko mnie. Kiedy już je znajduję, wpatruję się w nie najintensywniej, jak tylko potrafię. Duże, brązowe tęczówki. Na początku chyba obie lekko się do siebie uśmiechamy – to niewerbalne przywitanie. Mrugam wolno i rzadko, tak samo jak oddycham. Mija minuta, jedna, druga, kolejna, tak naprawdę nie mam pojęcia, ile już ich minęło, kiedy kobieta uśmiecha się raz jeszcze. Wiem, że tym razem to niewerbalne pożegnanie; mam rację, wstaje i odchodzi, ale ja nie, ja zostaję, czekam na kolejną parę oczu, jest mi mało, chcę jeszcze. Na krześle naprzeciwko tym razem siada chłopak, ma bardzo jasne niebieskie oczy. Siada i nieruchomieje, i tak siedzimy, patrząc sobie w oczy bez słowa, aż tym razem to ja odwracam wzrok, burząc coś metafizycznego, budowanego przez ostatnie kilkanaście minut.
THE ARTIST IS PRESENT
Nigdy nie przypuszczałam, że aż tyle przeróżnych emocji i myśli może wzbudzić w człowieku siedzenie naprzeciwko drugiej osoby, której się nie zna, i patrzenie jej w oczy. Tak po prostu, spokojnie, bez słowa, bez zobowiązań. A jednak – przekonałam się o tym podczas wystawy Mariny Abramović w Toruniu, a konkretniej podczas jej najsłynniejszego performansu pt. „The Artist Is Present”, który odtworzony został na wystawie bez samej artystki, lecz przy współudziale wszystkich (chętnych) zwiedzających. Ostatnia sala przeznaczona do tego celu była kameralna i przyciemniona; na ścianach wyświetlane były pojedyncze twarze osób, które zdecydowały się wziąć udział w tym performansie razem z artystką kilka lat temu, a za stołem puszczone zostało nagranie „pierwowzoru” w całości. Ta wymagająca akcja artystyczna z udziałem Mariny została udokumentowana w filmie pt. „Marina Abramović: Artystka obecna”, a zaprezentowana została w 2010 roku w Museum of Modern Art w Nowym Jorku jako część retrospektywnej wystawy artystki. Marina spędziła wtedy ponad 700 godzin w bezruchu, przez 6 dni w tygodniu w godzinach otwarcia muzeum siedząc nieruchomo na krześle pośrodku sali i wymieniając spojrzenia z każdym, kto zechciał usiąść naprzeciwko niej. Każdy z uczestników performansu mógł spędzić na krześle naprzeciwko Mariny tyle czasu, ile zechciał. Pippin Barr, duński programista, stworzył nawet grę komputerową, która odtwarza to doświadczenie: najpierw długie oczekiwanie w kolejce, a później siedzenie naprzeciwko Abramović.
MARINA ABRAMOVIĆ: ARTYSTKA OBECNA
Urodzona w 1946 roku w Belgradzie, mieszkała i działała w Niemczech i Holandii, obecnie w Stanach Zjednoczonych. Uznawana za jedną z najważniejszych artystek performansu naszych czasów. Zainteresowała się i zajęła tym rodzajem sztuki na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku, kiedy publiczność czy środowisko krytyków nie były jeszcze do niej przyzwyczajone. Dlatego od początku, aż do dziś, można spotkać się z określeniami Mariny jako prowokatorki czy skandalistki. Nie da się ukryć, że całokształt jej działań artystycznych wywoływał i będzie wywoływać już zawsze skrajne emocje i burzliwe reakcje. Abramović bowiem stara się skłaniać do myślenia, a robi to prawie zawsze w intensywny, dosadny i niekonwencjonalny, a wręcz kontrowersyjny sposób.
Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Belgradzie w 1970 roku, a także studia podyplomowe na ASP w Zagrzebiu w Chorwacji dwa lata później. Natomiast w 1973 roku wyjechała do Edynburga w Szkocji, gdzie powstał jej pierwszy performans pt. „Rytm 10”, odkrywający i ukazujący siłę gestów i rytuałów. Liczba 10 odpowiadała liczbie noży, którymi Marina przecięła swoją skórę. „W tamtej chwili uświadomiłam sobie, że odnalazłam swoje medium. Żaden obraz, żaden obiekt, który mogłabym stworzyć, nie dałby mi takiego poczucia, i wiedziałam, że odtąd już zawsze będę go poszukiwać, wciąż od nowa” – mówiła po latach. Tak właśnie zaczęła się jej droga poprzez ból, za pośrednictwem własnego ciała.
POWOJENNA JUGOSŁAWIA
To jednak nie jedyne źródło inspiracji. Powojenna Jugosławia pod rządami Josipa Broz Tity, w której dorastała, wydawała się Marinie szara, monotonna i brudna. Swoje rodzinne miasto nazwała nawet „mrocznym miejscem”. W socjalistycznym kraju brakowało podstawowych produktów, a przestrzeń publiczna urządzona była tak, że „każde działanie rodziło poczucie ucisku i niejakiego przygnębienia” – mówiła Marina. Wychowywała się w rodzinie, w której niczego nie brakowało (jej rodzice byli wojennymi bohaterami i członkami partii komunistycznej), jednak codzienne obcowanie z szarzyzną i smutkiem belgradzkich bloków skutecznie ograniczało kreatywność i niszczyło poczucie wewnętrznej wolności. Niełatwe było też wzrastanie pod kontrolą bardzo wymagających rodziców. Potrzeba wyrwania się z zewnętrznego ucisku i osiągnięcia wewnętrznej oraz artystycznej swobody zaczęła Marinę napędzać.
Dzieciństwo i dorastanie, czyli jej własna historia, odcisnęły znaczące piętno na jej sztuce, widoczne mniej lub bardziej w wielu jej dziełach. Przykładowo, „Bohater” to performans dedykowany ojcu artystki, który umierał rozczarowany zmianami politycznymi w byłej Jugosławii. Został on bohaterem narodowym, ponieważ nigdy się nie poddawał. Marina w swoim performansie siedzi na białym koniu, jej włosy i biała flaga powiewają na wietrze. Pieśń wykorzystana w „Bohaterze” to „Hej Słowianie”, jugosłowiański hymn narodowy za czasów Tito. Obraz ten nawiązuje również do innej historii z jej życia, a mianowicie poznania jej rodziców. To jeden z wielu przykładów na to, jak osobista jest sztuka Mariny.
RELACJA
W 1976 roku przeprowadziła się do Amsterdamu, gdzie poznała Ulaya – również artystę. Przez następne 12 lat tworzyli oni burzliwy związek, jednak nie związali się tylko prywatnie: ich relacja wydała również wiele owoców artystycznych, między innymi wspólny performans z cyklu pt. „Relacja”, w którym to Marina i Ulay zderzali się ze sobą, zwracając tym samym uwagę na konfrontację i zderzenie kobiecej i męskiej siły. W performansie pt. „Jasny / Ciemny” klęczeli naprzeciwko siebie, na zmianę wymierzając sobie policzki, a w tym pt. „Energia spoczynkowa” wspólnie trzymali łuk i zatrutą strzałę, która wycelowana była w serce Mariny. Ciężar ich odchylonych ciał napinał łuk; można powiedzieć, że życie artystki zależało od tego, jak długo i czy w ogóle Ulay wytrzyma w pozycji, która uniemożliwiała wypuszczenie strzały.
Po 1980 roku ich działania stały się mniej intensywne, a wykonany w 1988 roku performans pt. „The Lovers: The Great Wall Walk” jest ich ostatnim. Ulay i Marina wyszli wtedy jednocześnie z dwóch krańców Wielkiego Muru Chińskiego, aby po blisko trzymiesięcznej wędrówce spotkać się pośrodku i pożegnać. Co ciekawe, Ulay również zasiadł na krześle naprzeciwko Mariny Abramović w MoMA podczas jej najdłuższego, wspomnianego już performansu pt. „The Artist Is Present” w 2010 roku, chociaż nie utrzymywali oni kontaktu przez ponad 20 lat.
ARTYSTKA OBECNA… W TORUNIU
Polska to jedyny kraj w naszej części Europy, który uczestniczy w tournée artystki. Na wystawę „Do czysta / The Cleaner” składa się 120 dzieł, zarówno starszych, jak i współczesnych. Organizatorzy postanowili zrekonstruować niektóre performatywne akcje Abramović z pomocą performerów, szkolonych wcześniej pod czujnym okiem samej artystki. Jednocześnie w Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu prezentowane są między innymi rysunki, obrazy, fotografie, rzeźby i filmy wideo z wielu lat działalności Mariny. Międzynarodowy projekt „The Cleaner” to okazja do tego, by europejska publiczność zapoznała się z szerokim wachlarzem prac jednej z najważniejszych i najgłośniejszych artystek współczesnych.
Marina Abramović była obecna nie tylko w tytule swojego najpopularniejszego performansu, ale również na samym wernisażu toruńskiej wystawy 8 marca bieżącego roku. Emanując czystym, nieodgadnionym spokojem, powitała miłośników (swojej) sztuki w holu CSW w Toruniu, opowiadając w kilku słowach o swoich początkach, jak i o obecnej formie działania. Każdy, kto wsłuchał się w jej słowa, mógł poczuć się zainspirowany do działania, do przekraczania – siebie i tego, co zewnętrzne, do nieustannego i niesłabnącego poszukiwania w sztuce zarówno poprzez jej tworzenie, jak i jej odbieranie. Marina powiedziała, że ludzie często płaczą na jej wystawach, co udowodniło, jak bardzo docenia ona reakcje publiczności na swoje działania i kontakt z nią, i potwierdziło, że każdy ma prawo przeżyć po swojemu tę wystawę, przemierzając ją we własnym tempie kilkanaście przygotowanych pomieszczeń.
BÓL I „PŁYNNA WIEDZA”
Marina Abramović często traktuje swoje ciało zarówno jako treść, jak i jako formę dzieła. Nie boi się nagości czy też szerzej rozumianego eksperymentowania z własnym ciałem. Podczas performansu pt. „Uwalnianie pamięci” usiadła na krześle i mówiła wszystko, co przyszło jej do głowy; koniec nastąpił wtedy, gdy nie była w stanie pomyśleć o niczym, natomiast w performansie pt. „Uwalnianie głosu” leżała na podłodze z głową odchyloną do tyłu i krzyczała, aż zabrakło jej głosu. Obie te akcje zobaczyć można na filmach wideo, natomiast jednym z performansów odtwarzanych podczas wystawy jest ten pt. „Imponderabilia” (w 1977 roku wykonany w Bolonii przez Marinę i Ulaya, przerwany przez policję), podczas którego kobieta i mężczyzna stoją nago naprzeciwko siebie w wąskim przejściu, a zwiedzający, aby dostać się dalej, muszą przecisnąć się pomiędzy nimi. To działanie rodzi pytania: jeśli mam wybór, do którego z nich obrócę się przodem? Pomyślę o swoim czy jej/jego ciele, przechodząc na drugą stronę? Z perspektywy performerów natomiast każde pojedyncze przejście zaburza wytworzone pomiędzy nimi napięcie.
Ostatni z cyklu „Rytmów” performans pt. „Rytm 0” zrealizowany w 1974 roku w Neapolu to prawdopodobnie najbardziej niebezpieczny w historii Mariny: na stole leżały 72 przedmioty, których publiczność mogła użyć wobec niej według własnego uznania. Uczestnicy mieli do wyboru między innymi grzebień, farbę, kwiaty, kapelusz, książkę, buty, ale również broń wraz z nabojami, nóż kieszonkowy, młotek, łańcuchy i gwoździe.
Artysta czy nie, mimowolnie nasuwa się pytanie: czy człowiek, który na kilka godzin pozostawia absolutnie dobrowolnie swoje życie w rękach przypadkowych zwiedzających, nie jest szalony? Co skłaniało, skłania i zapewne będzie skłaniać do końca Marinę Abramović do zadawania sobie bólu, szukania jego granicy (i przekraczania jej) na/we własnym ciele, szokowania publiczności w swoich instalacjach? Z pomocą w zrozumieniu tej niezwykle fascynującej i osobliwej artystki przychodzi rozmowa przeprowadzona przez Adriana Heathfielda, a konkretniej jedna wypowiedź Mariny:
„Nazywam to płynną wiedzą. Kiedy ciało jest wyczerpane, osiągasz taki punkt, w którym wydaje się, że przestało ono istnieć. Twoje połączenie z uniwersalną wiedzą jest tak intensywne, to nie jest nawet świadomość. Po prostu zaczynasz rozumieć, sens wielu rzeczy dociera do ciebie jak wielka fala – sens naszego istnienia, tego, że jesteśmy tu i teraz… Nie można tego wyrazić słowami. W jakiś sposób wszystko staje się jasne. To jest stan iluminacji. Trzeba przygotować ciało i umysł do tego rodzaju świadomości. Trudno jest dotrzeć do tego miejsca. To bardzo rzadkie, ale artystom i naukowcom czasami się udaje. To jest coś, czego nie potrafię wyjaśnić, to jakby boska wiedza, która wcale nie wywodzi się z religijności. Wierzę w tego rodzaju energię, która jest tak subtelna, że nasza własna energia blokuje dostęp do niej. Tylko wtedy, gdy wyczerpiesz już własną energię, robi się miejsce dla tej drugiej, a kiedy to się stanie – pojawia się ogromne poczucie spokoju. Mnie udaje się wejść w ten stan poprzez ból.”*
DO CZYSTA
Jedne jasne, drugie ciemne, jedne ogromne i przestronne, inne niewielkie i kameralne, ozdobione cytatami Mariny Abramović pomieszczenia składające się na wystawę stanowią pasjonujący i nieprzewidywalny spacer po dorobku artystycznym artystki, ale również po jej umyśle, wnętrzu, wrażliwości, sposobie myślenia. Każdy może odnaleźć tam siebie, zarówno w sposób solidarny, jak i opozycyjny do tego, co artystka tworzy.
Twórczość Mariny Abramović w szokujący, ale jednocześnie poruszający sposób traktuje o człowieku i niejako zmusza widza do tego, by był tu i teraz, by to smakował. Artystka wiele lat temu wyruszyła w podróż w poszukiwaniu sensu, odpowiedzi, które zdobywa, choć pytania cały czas się mnożą, i niedostępnej nam na co dzień energii, a raczej sposobów na dotarcie do niej. Kto by pomyślał, że artysta może tak bardzo przywiązać się do bólu i nie chcieć się go pozbyć, wręcz przeciwnie: wywoływać go wciąż na nowo i tyle z niego czerpać? „Babcia performansu”, jak ironicznie mówi sama o sobie, ma się dobrze, a „Do czysta / The Cleaner” to wyjątkowa, przekrojowa wystawa, która podsumowuje działalność artystyczną Mariny od samego początku aż do dnia dzisiejszego. Do 11 sierpnia bieżącego roku będzie można ją zwiedzać w Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu.
Wejście w interakcję z drugim człowiekiem zawsze pozostawia w nas jakiś ślad. Ja mam wrażenie, że po wzięciu udziału w performansie pt. „The Artist Is Present” już zawsze będę nosić pod powiekami ułamek kosmosu, który przywędrował tam wraz ze spojrzeniami dwóch zupełnie obcych mi ludzi.
• Wystawę oglądać można do 11 sierpnia 2019 roku. Więcej informacji o wystawie znajdziecie tutaj: https://marina.csw.torun.pl/
*Za inspirację do napisania powyższego tekstu posłużył katalog wystawy pt. „The Cleaner / Do czysta. Marina Abramović”, koordynacja: Anna Kompanowska, Toruń 2019. Użyty cytat pochodzi właśnie stamtąd.