„Choroba jako źródło sztuki” w Muzeum Narodowym w Poznaniu

Do 11 sierpnia w Muzeum Narodowym w Poznaniu oglądać można wystawę „Choroba jako źródło sztuki”. W kolejnych salach wystawowych odnajdziemy m.in. obrazy, rzeźby, fotografie i instalacje – łącznie blisko 130 prac pochodzących z okresu od końca dziewiętnastego wieku do czasów współczesnych. Wśród twórców znaleźli się między innymi Władysław Strzemiński, Jan Rembowski czy Marian Stępak. Co łączy zgromadzone tam dzieła? Nie dajmy się zwieść pierwszemu wrażeniu, tematem wystawy nie jest sama choroba. Ekspozycja stanowi raczej refleksję nad procesem twórczym, którego nie można w pełni oddzielić od kondycji psychofizycznej autora.
Jak zmienia się percepcja dzieła, jeżeli zdecydujemy się spojrzeć na nie z perspektywy schorowanego i cierpiącego ciała artysty? Na czym polega fenomen choroby? Dlaczego tak wiele najwybitniejszych dzieł powstało w ostatnich chwilach życia twórcy? Oglądając zgromadzone na wystawie dzieła możemy próbować zmierzyć się z tymi niełatwymi pytaniami.
Zmagania z możliwościami własnej cielesności, podobnie jak z ograniczeniami formy, stanowią fundamenty tworzenia. Chorobę znamionuje o wiele intensywniejsza świadomość ciała. Człowiek współczesny, spędzając czas w rzeczywistości wirtualnej, przebywając całe dnie w ascetycznych biurach czy hałaśliwej przestrzeni miejskiej, żyje często w oderwaniu od własnej cielesności, niejako odcina się od odczuwania zmysłowego. Dopiero kiedy organizm wyraźnie daje znać, że coś jest nie tak lub pojawia się ból, wymusza to skupienie uwagi na własnym ciele. Jako swoistą próbę powrotu do natury rozumieć można, przywodzącą na myśl ilustracje ze starych encyklopedii, serię kolaży Magdy Hueckel. Zadziwia nie tylko mnogość szczegółów, lecz także napięcie między zmontowanymi w surrealistyczne hybrydy fragmentami roślin i elementami ludzkiej anatomii. Ludzki organizm objawiony zostaje jako część natury, imaginarium Hueckel zdaje się korespondować również z przedstawieniami kobiecego ciała autorstwa Fridy Kahlo.
Oś łączącą zgromadzone prace stanowi ciało twórcy, które staje się przestrzenią zmagań z własną słabością. Artyści nie dali się pokonać ranom, niepełnosprawności, chorobie, lecz tworzyli, czerpiąc z doświadczeń, których perspektywa odsłania ukryte dotąd obszary rzeczywistości. Choroba zmusza do konfrontacji z własnymi niedoskonałościami, ograniczeniami, śmiertelnością. Towarzyszą jej również specyficzne obszary, sytuacje i okoliczności, które niejednokrotnie pojawiają się jako motyw czy nawet materiał wykorzystany w dziełach, jak na przykład szkice na szpitalnych podkładach. Katarzyna Kozyra, umiejscawiając swoje autoportrety w salach szpitalnych, czy dokumentując przebieg terapii, rzuca wyzwanie swojej chorobie, a równocześnie oswaja ją, stara się uporać z psychicznym i fizycznym bólem. W pozbawionych kamuflażu aktach odsłania prawdę o ludzkiej cielesności, którą w kulturze promują wyłącznie ciała młode i wysportowane, a która stała się tematem tabu. Artystka poprzez swoje fotografie otwarcie nawiązuje także do tradycji malarstwa europejskiego – przywołać można tu choćby „Olimpię” Éduorda Maneta.
Druga część wystawy to zbiór prac skupiających się na nastroju. Przed człowiekiem zmagającym się ze słabościami własnego ciała otwiera się całkiem nowa, niczym nieograniczona perspektywa duchowa. Patrząc na „Modlitwę wieczorną rolnika” Artura Grottgera czy „Szarą godzinę” Adama Chmielowskiego, ukazującą moment zmierzchu na włoskim cmentarzu, trudno wnioskować o chorobie artystów. W XIX wieku stanowiło to temat zbyt intymny, który wypadało raczej ukrywać. Przepełnione atmosferą mistycyzmu i melancholii pejzaże odczytywane w perspektywie choroby autora okazują się odniesieniem do innego świata, rzeczywistości niefizycznej.
Kolejna sala przenosi oglądających do wirującej maskarady tańca śmierci. Korowody kościotrupów, śmiejące się czaszki, sceny pogrzebów – wszystko to, jak przystało na danse macabre, wywołuje skrajne emocje. Na uwagę zasługują formalnie perfekcyjne studia szkieletów autorstwa Władysława Podkowińskiego, na których przerażające postaci ukazane są często w zadziwiająco powabnych, paradoksalnie wręcz przepełnionych witalnością pozach. W szkicach Jana Rembowskiego perspektywa eschatologiczna przeplata się nierzadko ze scenami dawnych mitów i legend.
Wystawa zdaje się pomijać temat chorób psychicznych, co dziwi, jako że przywołana została nie tylko perspektywa cielesności, ale również nastroju i lęku przed śmiercią. Mimo to, ekspozycji zarzucić można by właśnie nadmiar. Autoportrety artystów, na których odbijać ma się piętno choroby, niemal naturalistyczne przedstawienia ludzkiej cielesności, dziewiętnastowieczne obrazy religijne, pejzaże. Choć „Choroba jako źródło sztuki” to z pewnością wystawa interesująca i ważna, zabrakło być może jasnej narracji przewodniej, która kolejne jej części spajałaby w całość. Warto jednak zobaczyć ją na własne oczy, by choć na chwilę pogrążyć się w refleksji nad tym, co rzadko kiedy pozwalamy sobie dopuścić do świadomości.
„Choroba jako źródło sztuki”
Muzeum Narodowe w Poznaniu
28 kwietnia – 11 sierpnia 2019r.
Koncepcja i scenariusz: Agnieszka Skalska
Kuratorka: Agnieszka Skalska
Aranżacja: Raman Tratsiuk