Najdłużej bolą nerwy pamięci i nerwy zdziwienia* | recenzja „Polskiego Archiwum X”


źródło: empik.com
Książka dziennikarza rozmawiającego z dwoma policjantami o elitarnej jednostce wojskowej, Polskim Archiwum X, pierwszej takiej w Polsce i jedynej na czas powstawania (2004) w Europie, była wydarzeniem elektryzującym w momencie, kiedy ta pozycja wychodziła na rynek w 2016 roku. W końcu nie codziennie policjanci pozostający w strukturach tej grupy opowiadają o kulisach swojej owiniętej tajemnicą i mrokiem pracy, jaką jest rozpracowywanie spraw trudnych, tzw. „ciemnej liczby zabójstw”, czyli niewyjaśnionych spraw kryminalnych. Ja sięgnęłam po Polskie archiwum X dopiero teraz, kiedy emocje związane z codziennością policjantów zmagających się z najgłośniejszymi sprawami morderstw już lekko opadły, a po jej lekturze zadałam sobie pytanie, czy książka Piotra Litki wydana przy współpracy z Bogdanem Michalcem, obecnym szefem „Archiwum X” i Mariuszem Nowakiem, tworzącym pierwszy skład jednostki warta jest zachodu i faktycznie obnaża szokujące kulisy pracy policji rozpracowującej brutalne zbrodnie? I tak, i nie.
MIĘDZY WIEDZĄ A MĄDROŚCIĄ JEST OLBRZYMIA PRZEPAŚĆ.
Te słowa padają już na samym wstępie z ust Bogdana Michalca, doświadczonego funkcjonariusza, starego, policyjnego wygi, który może służyć jako przykład śledczego z prawdziwego zdarzenia. Przyznam szczerze, że sięgając po opowieść o zmaganiach polskiej grupy operacyjnej ze światem zabójstw i niewyjaśnionych spraw, nie oczekiwałam, że przeczytam wypowiedzi tak nieprawdopodobnie wyważone, inteligentne i poparte ogromnym doświadczeniem oraz, o dziwo, empatią. Michalec nieustannie, niczym mantrę, powtarza na kolejnych kartkach książki teorię „złych emocji”, sumienia, które zawsze ruszy sprawcę, niezmiennych od zawsze motywach zabójstw. Choć obaj panowie imponują swoją dojrzałością i przemawiającymi przez nich latami pracy, to właśnie Bogdan Michalec wzbudził we mnie cichy podziw, a to przez cytowanie z jednej strony C. G. Junga i Kazika z drugiej, chwalenie się znajomością ciekawych (i zapewne przydatnych w codziennej pracy) faktów z zakresu socjologii, psychologii i innych nauk. Kreśli dzięki temu obraz, wydaje mi się, dosyć nieszablonowy – policjanta działającego wieloobszarowo.
Obaj panowie podczas lektury dają się poznać jako osoby bardzo twardo stąpające po ziemi i wyznające zasadę, że za zbrodnię musi spotkać sprawcę kara. Oni zaś są po to, aby panujące zło zwalczać i chociaż poprzez wykrycie osoby, która popełniła dane przestępstwo, czynić sprawiedliwość. Może to zabrzmieć górnolotnie, ale proszę mi wierzyć, z książki aż wylewa się autentyczność i uznanie dla rozsądku, umiejętności podążania tokiem rozumowania sprawcy i jego intencji oraz szerokich horyzontów w analizowaniu każdej zbrodni. Obaj rozmówcy Piotra Litki wyznają proste w istocie zasady i kierują się nimi przy rozpracowywaniu zagadkowych morderstw.
IMIĘ I NAZWISKO SPRAWCY (…) CZĘSTO ZNAJDUJE SIĘ W PIERWSZYM TOMIE AKT
Polskie Archiwum X to dziesięć spraw, które elektryzowały polskie społeczeństwo na przestrzeni wielu lat. Znajdziemy tutaj historię Hakowego, szczątków z Tarnowa, seryjnego zabójcy starszych pań i brutalnego mordu na prostytutce z krakowskich Plant. Choć same zbrodnie przedstawione w książce są drastyczne i często mrożące krew w żyłach, na próżno szukać w niej tego rodzaju szczegółów i szerszego omówienia w tym zakresie. Lektura dostarcza czytelnikowi przede wszystkim tego, o czym głośno było swego czasu w mediach, z komentarzami dwóch policjantów prowadzących zagadkowe śledztwa, co stanowi okoliczność rozczarowującą osoby zachęcone chwytliwym hasłem Policjanci ujawniają kulisy swojej pracy.
Książkę napisano w maksymalnie przystępny dla czytelnika sposób, co można uznać za wadę i zaletę. Wartkość i dynamiczne opisywanie poszczególnych spraw czyni z Polskiego Archiwum X lekturą wprost stworzoną do podróży autobusem czy piątkowego, luźnego wieczoru, bowiem czyta się ją tak, jak ogląda film sensacyjny – szybko, bez nadmiernego skupienia, oddając się niewymagającej rozrywce. Z drugiej jednak strony tak pobieżne i okrojone omówienie zaginięć i morderstw, które histeryzowały cały kraj i za którymi społeczeństwo podążało w oczekiwaniu na finał, prezentuje się rozczarowująco i nie spełnia wiązanych z nim oczekiwań.
Warto napisać wprost – nie należy spodziewać się po Polskim Archiwum X spektakularnych szczegółów dotyczących samych śledztw, a raczej przedstawiania toku rozumowania policjantów pracujących nad sprawą i ich prywatnych odczuć, zwłaszcza nieustannego powtarzania, że sprawca ma sumienie, które prędzej czy później się odezwie. W gruncie rzeczy przedstawianie każdego morderstwa w książce było schematyczne, opierało się na pobieżnym opisaniu stanu faktycznego i okoliczności popełnienia przestępstwa przeplatanych wypowiedziami policjantów, którzy przy każdym powielają hasła o sumieniu, ciemnej liczbie zabójstw i roztaczaniu iluzji przez sprawcę. Przyjęcie takiej konwencji szybko wywołuje uczucia znużenia przez brak jakiegokolwiek elementu szokującego czy zaskakującego, co sprawia, że Polskie Archiwum X traci swoją dynamikę już w połowie.
Polskie Archiwum X to w istocie pewnego rodzaju studium zła, o którym policjanci opowiadają na podstawie własnych doświadczeń. Zabrakło tutaj, obok aspektu psychologiczno-moralnego, który poprawnie wybrzmiewa w książce, przedstawienia specyfiki funkcjonowania policji w zakresie niewyjaśnionych spraw czy metodyki działania policjantów. Trudno jednoznacznie ocenić, czy pozostaje to winą dziennikarza pozbawionego kreatywności w zakresie przepytywania swoich rozmówców czy samych rozmówców, którzy kładli nacisk na wybrane aspekty swojej pracy, pomijając te, które mogły wydawać się kluczowe i oczekiwane. Oczywiście dzięki temu rysuje się finalnie ciekawy obraz motywacji, które popychają do tak drastycznych aktów przemocy, niemniej jednak można odnieść wrażenie, że to zbyt mało jak na tego rodzaju opracowanie.
Porównując sprawy sprzed lat i te współczesne, policjanci z krakowskiego „Archiwum X” stwierdzają, że w zbrodni przez wieki zmieniła się tylko technika, ale motywacje zabójców pozostają te same. To wciąż chciwość, strach, żądza dominacji, pycha i poczucie bezkarności. Bogdan nazywa je „złymi emocjami”, które eksplodują podczas „złego czynu”, czyli zbrodni.

Fragment magazynu kryminalnego „997” z dnia 10 maja 2001 roku na temat zbrodni popełnionych przez „Hakowego” w Zakopanem. źródło: https://www.kryminatorium.pl/hakowy-morderca-z-zakopanego/
Finalnie, niemałym rozczarowaniem okazuje się obrana przez Piotra Litkę i jego rozmówców narracja, która, jak wspomniałam, w zasadzie nie odkrywa niczego nowego ponad to, co przeciętny człowiek może wywnioskować z medialnych doniesień. Tak naprawdę wielokrotnie i do znużenia powielane tezy o tym, że nazwisko sprawcy znajduje się już w pierwszym tomie akt, media w sprawach zagadek kryminalnych mają tak ogromne znaczenie, co potrafią namieszać w śledztwie, a najczęściej po dokonaniu zbrodni sprawa zmienia swoje zachowanie, nie stanowią żadnego novum, a już na pewno nie odsłaniają kulis pracy policjantów z Archiwum X, których oczekiwano.
Problemem Polskiego Archiwum X jest więc z całą pewnością nużąca powtarzalność w wypowiedziach policjantów, którzy każdą omawianą sprawę oprawiają podobnymi komentarzami i przemyśleniami, i skupiają się jedynie na wybranych aspektach spraw, nad którymi
pracowali.
Szablon w naszej policyjnej pracy to trucizna. Często zamiast życiowemu doświadczeniu zbytnio ufamy komputerom. Wyszukiwarka znajdzie dla nas wszystko, czego musieliśmy do tej pory szukać w bibliotekach, w sieci znajdziemy porady psychologiczne, a komputer przy użyciu „algorytmów postępowania w zależności od zdarzenia” wskaże sprawcę. A to pozory i trucizna! W ten sposób zanika sztuka dedukcji i żywego dochodzenia do prawdy.
Na marginesie warto jednak podkreślić, że o faktycznej wartości całej książki stanowi jeden rozdział poświęcony mechanizmom popełniania zbrodni na Podhalu – z krótkiego tekstu podsumowującego lata pracy w tym regionie, wyłania się fascynujący obraz mentalności góralskiej. Polskie Archiwum X nie straciłoby zupełnie na jakości, gdyby autor skupił się jedynie na przedstawieniu tego rozdziału polskiego świata morderstw. Podjęcia takiej tematyki prędzej by oczekiwano od opracowania dotyczącego zagadkowych i mrocznych spraw kryminalnych. Przemyślenia dotyczące zbrodni w hermetycznym światku górali to szerzej nieznana, enigmatyczna i specyficzna materia, której warto było poświęcić więcej uwagi, choćby kosztem zmniejszenia rozmiaru fontu i marnowania stron na „grafiki” stanowiące przerywniki między kolejnymi rozdziałami.
TRZEBA WEJŚĆ W SKÓRĘ SPRAWCY
Polskie Archiwum X, choć było pozycją bestsellerową i szeroko komentowaną jako coś, w czym po raz pierwszy ujawnia się kulisy dosyć enigmatycznej i raczej nieujawnianej szerzej pracy jednostki specjalnej rozwiązującej niewyjaśnione sprawy, w finalnych odczuciach pozostawia po sobie niedosyt. Czyta się ją co prawda błyskawicznie i trudno się od niej oderwać, ale to zdecydowanie zasługa konstrukcji samej książki (rozmowa przeplatana elementem reportażowym) i podjętej tematyki. Sprawy kryminalne związane z brutalnymi nierzadko morderstwami i problematycznym zidentyfikowaniem sprawców, stanowią obszar chętnie eksplorowany z uwagi na swoją tajemniczość, nadmierne rozdmuchiwanie przez media i chęć poznania mrocznych motywacji sprawców.
Nie dziwi więc fakt, że Polskie archiwum X świetnie wpisało się w czytelnicze oczekiwania, niemniej jednak nie ugasiło wciąż intensywnych pragnień z nimi związanych. To książka stanowiąca raczej niewielki punkt wyjścia dla dalszego rozwoju zainteresowań w dziedzinie najgłośniejszych polskich spraw kryminalnych. Zdecydowanie zabrakło w niej wyjścia poza to, czego można dowiedzieć się z materiałów prasowych czy dzieł filmowych poświęconych pracy policji przy zbrodniach.
*Fragmenty książki Anny Kamieńskiej Rzeczy małe w wyborze Bogusław Kierca, wydanej w Biurze Literackim 13 czerwca 2013 roku, motto recenzowanej książki.