„Diabeł i arcydzieło” – w umyśle geniusza

Stanisław Lem od dziesięcioleci rozpalał wyobraźnię swoich czytelników, prowadził ich ku niestworzonym wszechświatom, przenosił w czasie oraz prezentował alternatywne wersje naszego świata. W ten sposób nie tylko nas bawił, lecz (przede wszystkim) edukował. W na pozór przystępny sposób przedstawiał zawiłości współczesnego mu świata, które jednak były często zaledwie zaproszeniem do samodzielnego zgłębienia tematu. Tak właśnie jest w przypadku omawianej pozycji.

Zródło: https://www.wydawnictwoliterackie.pl/resources/1/LEM_Diabel_teksty%20przełomowe_m.jpg
W Diable i arcydziele dostajemy niezwykłą możliwość zajrzenia w umysł Lema poprzez serię tekstów o ogromnym zróżnicowaniu tematycznym: od biologii poprzez kulturę po futurologię i wątki autobiograficzne. To idealne odzwierciedlenie tezy Philipa K. Dicka, który śmiało założył, że Lem to komunistyczny spisek! Posunął się na tyle śmiało, że głosił fakt nieistnienia Lema. Spowodowane to było posługiwaniem się przez Lema wieloma stylami oraz języka obcymi, które czasem znał, czasem nie. Zarzuty Lem śmiało dementuje (szczególnie dzięki wątkom autobiograficznym), przedstawiając czytelnikowi, że na przykład, języka angielskiego uczył się wyłącznie poprzez czytanie i przez całe życie nie potrafił w nim mówić, ani rozumieć ze słuchu. Na szerokie zainteresowania polskiego autora miał wpływ ojciec (lekarz z wykształcenia), który posiadał niewiarygodnie bogatą w literaturę tematyczną, głównie w języku niemieckim, bibliotekę. Książki kusiły młodego Stanisława bogactwem rysunków i rycin. Także w swych zbiorach posiadał ludzką czaszkę – ulubioną zabawkę syna.
Początki swej działalności twórczej Lem wspominał jako czarną kartę w historii: uważał ją za niedojrzałą i płytką. Trudnił się pisaniem opowiadań na zamówienie do dzienników lwowskich, czym nigdy się nie chlubił. Całe życie był niezwykle krytyczny wobec własnej twórczości, którą za godną uwagi uznał dopiero, gdy większość czytelników zarzuciła mu nieudolność i brak dawnej iskry w nowych dziełach. Teksty zebrane w recenzowanym tomie, należą do okresu „godnej twórczości”.
Mimo zwięzłej formy autor przedstawia swą wiedzę w sposób skondensowany, lecz przystępny i skłaniający do dalszej eksploracji tematu. Robi to z charakterystyczną dla niego charyzmą, wdziękiem i humorem, który dodatkowo osładza czytelnikowi chwile spędzone „w umyśle geniusza”. Oczywiście mamy tu do czynienia z dziełem zupełnie niepodobnym do Solaris czy Kataru (choć humor tego ostatniego jest wyczuwalny), autor kładzie nacisk na naukowe podejście, gdzie wyjątkiem jest rozdział poświęcony samemu Lemowi, czyli O sobie. W nim lwowianin z wielką czułością i przywiązaniem opowiada o swym ojczystym mieście, rodzinie i przyjaciołach, których stracił w wyniku II Wojny Światowej. Dzięki tym fragmentom poznajemy go od bardziej ludzkiej strony – nie jest to autor-ikona, lecz człowiek z krwi i kości, który zwierza się nam z trosk i cierpień związanych z II Wojną Światową, mającą wielki wpływ na postrzeganie przez niego rzeczywistości.
Książka została podzielona na cztery rozdziały, z których każdy prezentuje tematy wciąż aktualne i godne uwagi. Oczywiście zostały opracowane perfekcyjnie, przez co każdy z tekstów przyciąga czytelnika, ukazując bogactwo wiedzy wizjonera. Kolejno mamy do czynienia z działami poświęconymi kulturze, nauce, futurologii i samemu Lemowi, co budzi syndrom „jeszcze jednego rozdziału”. Zaś wisienką na torcie jest zbiór życzeń na nowe tysiąclecie. Układ i wybór tekstów zasługuje na wielką pochwałę. Ich bogactwo sprawia, że warto wielokrotnie sięgnąć po tę pozycję, by wraz z upływem czasu i przyrostem wiedzy, odkrywać kolejne płaszczyzny wiedzy i punkty spojrzenia na nią.
Kulturze Lem zdawał się oddawać z niemal największą przyjemnością. Jego analizy oraz interpretacje Imienia Róży Umberto Eco, Malowanego ptaka Jerzego Kosińskiego czy Ubika wspominanego już Philipa K. Dicka (którego krytyczna recenzja i opina Stanisława Lema na temat kryzysu literatury fantastycznej w USA były jednym z powodów złożenia „demaskującego” spisek komunistyczny donosu) są bardzo złożone i szczegółowe, autor sięga nie tylko do całokształtu dorobku autorów, lecz wykracza śmiało poza niego. O ile tekst poświęcony Dickowi przebrzmiewa niechęcią i chłodem, to z kolei Ray Bradbury maluje się niemal wyłącznie w pozytywnych barwach. Zostaje on przedstawiony jako artysta o wyjątkowym talencie i wizji w dziedzinie fantastyki naukowej – oto nadzieja na odrodzenie amerykańskiej fantastyki naukowej.
Na kolejnych stronach Nauki i Futurologii mamy okazję poznać niebywałą wiedzę autora, który jest jej świadom i śmiało lawiruje między zawiłościami matematyki, fizyki, chemii, biologii, astronomii, filozofii oraz historii. Wiedza Lema wydaje się być nieograniczona i równie pociągająca, co wrodzony talent do szydzenia i żartowania. Te elementy Lem sprawnie wplata w Chaos i Ład, gdzie teorie heliocentryczną (i jej wynikłe) prezentuję w formie zabawnej karykatury domu rodzinnego, gdzie mieszkaniec oddziałuje na sublokatorkę całując ją, ilekroć ciotka zniknie w piwnicy.
Jednak największym atutem Diabła i arcydzieła jest rozdział O sobie, który można traktować jako wspaniałe uzupełnienie książki Lem. Życie nie z tej ziemi, będącej jego biografią. Szczególnie tutaj widoczna jest autokrytyka autora, który prezentuje swoistą spowiedź wobec czytelnika. Bardzo wyczuwalna jest tu swojskość: Lem podchodzi do odbiorcy jak do przyjaciela udzielając nam pogawędki w zaciszu swego krakowskiego domu.
Pomimo całej słodyczy, z jaką wypowiadam się na temat omawianego zbioru tekstów, muszę podkreślić, że nie jest to zdecydowanie pozycja, od której należy zacząć znajomość z twórczością Stanisława Lema. Początkującego czytelnika może odstraszyć nadmiarem prezentowanej wiedzy naukowej i odejściem od powszechnie znanego stylu i tematyki popularnonaukowego. Do Diabła i arcydzieła należy dojrzeć tak samo, jak z Lemem dojrzała jego literatura.
____________________________________________________