Pożegnanie z Westeros


Po tysiącach minut pełnych emocji, hektolitrach przelanych łez wymieszanych z krwią, setkach odciętych kończyn oraz ośmiu sezonach, wybiła ta godzina. Już czas pożegnać ulubionych bohaterów, opuścić serialowe siedem królestw (plus-minus) i powrócić do szarej rzeczywistości.

 

fragment serialu

 

„Gra o Tron” przez lata swojej emisji, stała się najpopularniejszym serialem wszech czasów i urosła do rangi fenomenu popkultury. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że seria fantasy stała się w swoim rodzaju tym, czym w świecie filmowym jest saga „Star Wars”. Na dobrą sprawę, nikt nie prosił w 1977 roku o operę kosmiczną ani o kostiumowy serial fantasy w 2011. Obydwa, diametralnie od siebie różne, utarły nosa wszystkim tym, którzy uważali je za infantylne bajeczki i zamiast zgodnie z przewidywaniami, pospiesznie udać się do lamusa, podbiły szturmem kulturę masową. Dziś bez problemu możemy spotkać Tyriona Lannistera puszczającego do nas oko z koszulki dojrzałego mężczyzny w autobusie lub silikonowego R2-D2 otulającego telefon komórkowy jasnowłosej dziewczyny spacerującej po parku.

 

fragment serialu

 

 Przez kilka ostatnich lat telewizyjna saga oparta o powieści George R. R. Martina łączyła miliony istnień na całym globie (prawie tyle, ile pochłonęła) – ludzi, którzy niezależnie od narodowości, płci, wieku, czy wyznania, z zapartym tchem śledzili losy szlachetnych rodów Westeros. Jednakże wszystko ma kiedyś swój koniec, a ten konkretny mocno namieszał, dzieląc widzów przed odbiornikami mocniej, niż jakakolwiek zawrotna fanowska teoria, czy nieoczekiwana egzekucja głównego protagonisty. Powstały dwa główne obozy – przeciwnicy i zwolennicy zakończenia spod pióra Davida BenioffaD. B. Weissa. W pierwszej grupie dominują Ci fani, którzy uważają, że finałowy sezon jest koszmarny, pełen dziur logicznych i niespójności, a osoby za niego odpowiedzialne powinny podzielić los Neda Starka lub przynajmniej zostać spakowane w duży karton zaadresowany do Timbuktu (czemu dają wyraz na portalach społecznościowych, grupach internetowych oraz serwisach takich, jak Rotten Tomatoes).  W opozycji do nich mamy osoby, które odebrały ten sezon pozytywnie i są usatysfakcjonowane tym, że pod niebem rządzonym przez smoki (czyt. smoka), w końcu nastał pokój.
Jeśli chodzi o mnie, nie identyfikuję się w pełni z żadną ze stron – mam do GoT ogromny sentyment i, wbrew słowom Ramsaya Boltona, pragnęłam szczęśliwego zakończenia dla moich faworytów, aczkolwiek rozumiem zarzuty dotyczące nieumiejętnego poprowadzenia pewnych wątków oraz niespójnych postaw bohaterów. Tym, co mnie absolutnie nie zawiodło, były zdjęcia i muzyka (jeśli mogłabym brać udział w ostatniej radzie regencyjnej, posadziłabym na tronie Ramina Djawadiego).

średnia ocen finałowego sezonu w serwisie Rotten Tomatoes

 

 Niezależnie od stanowiska przyjętego w bratobójczej walce pomiędzy serialomaniakami, należałoby przyznać, że żegnamy się z czymś wyjątkowym. Czymś, co zaskakiwało, łamiąc schematy i konwenanse, czymś, co zrewolucjonizowało świat seryjnych produkcji, inicjując jego rozkwit oraz, przede wszystkim, czymś, co pobudzało fantazję, stwarzając podstawy do setek tysięcy rozmów i burzliwych dyskusji, czego skutkiem ubocznym była integracja ludzi rozsianych po całym globie.

 Gra, w której stawką był żelazny tron, dobiegła końca. Parafrazując jedną z kwestii Jona Snowa, bardzo możliwe, że nie ujrzymy już takiego serialu, jak ona.

 

Eliza Hajdenrajch

Eliza Hajdenrajch

Redaktorka "Kultury na co dzień", pomysłodawca i twórca cyklu "Generacja K" - najczęściej można ją spotkać biegającą gdzieś po mieście ze swoim trzecim okiem (czyt. aparatem), na sali kinowej lub w teatrze. Miłośniczka kinematografii, literatury, muzyki, teatru oraz koloru żółtego, szczerych uśmiechów, Audrey Hepburn i sztuki skierowanej do młodych widzów.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.