Ja bym chciała, żeby znowu było normalnie. Recenzja spektaklu „Pan Ein i problemy ochrony przeciwpożarowej”

Często oczekujemy, że wszystkie dziedziny sztuki będą dla nas nie tylko źródłem rozrywki i ekscytacji – mają stać się też komentarzem do sytuacji politycznej i społecznej panującej w narodzie. Wszędzie doszukujemy się drugiego dna, chcemy czytać między wierszami i szukamy zawoalowanego komentarza do polityki i bieżących wydarzeń. Sztuką, która jest obfita w takie aluzje jest „Pan Ein i problemy ochrony przeciwpożarowej” wystawiana na deskach Teatru Współczesnego w Warszawie.
Akcja spektaklu, w reżyserii Wojciecha Adamczyka na motywach oryginalnego tekstu Wiktora Szenderowicza, ulokowana jest w czasach nam współczesnych, w nieokreślonym europejskim mieście. Poznajemy bohatera, z którym łatwo jest nam się utożsamić – pan Ein (w tej roli Leon Charewicz) płaci podatki, prowadzi dwa niewielkie biznesy; w zasadzie nie wyróżnia go nic szczególnego. Tym, co zmienia go na zawsze, są polityczne perturbacje, które zachodzą w mieście, w którym mieszka. Partia zarządzająca, z merem (w tej roli doskonały Andrzej Zieliński) na czele, oferuje mu opiekę – rzecz jasna, opiekę przeciwpożarową. W jego domu zamieszkują przedstawiciele władzy, polityk, żołnierz i ksiądz, który ma decydujący głos w wielu sprawach. Partia bezpardonowo atakuje elity miasta, pozwala prostakom być dumnym ze swojego prostactwa, a głupcom ze swojej głupoty. W ten sposób odwraca się system wartości, nawet była służąca pana Eina staje się ważną postacią w partii: dawniej reprezentująca niższą warstwę społeczną, jest teraz przedstawicielką elity.
Możemy zaryzykować stwierdzenie, że jest to dzieło kompletne. Każdy element jest doskonale dopracowany, a możemy sobie tylko wyobrazić, jak ciężkim zadaniem reżyserskim było poprowadzenie kilkunastu aktorów jednocześnie pojawiających się na scenie. Na szczególną uwagę zasługuje jednak kilkoro z nich. Joanna Jeżewska, występująca w roli Berty – żony pana Eina, jest siłą tego spektaklu. Z początku jest osobą, którą możemy utożsamiać ze stereotypem gospodyni, wydaje się bierna w życiu, nie zdająca sobie sprawy z grzeszków męża, jednak gdy sprawy zaczynają przyjmować niepożądany obrót, to właśnie Berta staje się siłą rodziny. Mimo psychicznego wycieńczenia i licznych załamań robi, co może, aby jej córka i mąż w dalszym ciągu wiedli życie takie jak dawniej. Jeżewska zaprezentowała na scenie aktorstwo najwyższej klasy – praca gestem, mimiką i tembrem głosu jest doskonała, nie ma tam chwili zawahania. Aktorka stworzyła spójną i porywającą postać. Dwie epizodyczne role również zasługują na szczególną wzmiankę – scena, w której występują Mateusz Król i Sebastian Świerszcz to jeden z najciekawszych elementów sztuki, widz może zrozumieć, co o polityce sądzą przeciętni mieszkańcy miasta. Możemy się jednak zastanawiać, czy faktycznie mają na ten temat jakiekolwiek zdanie, czy może to, kto jest u władzy, jest im zupełnie obojętne, bo interesuje ich jedynie to, aby im samym było „dobrze”.
Siłą Teatru Współczesnego jest jak zawsze scenografia, w tym przypadku zaplanowana tak, aby (po niewielkich zmianach) była dopasowana do każdej ze scen, do wszystkich lokacji w których umiejscowiona jest sztuka. Marcelina Początek-Kunikowska stworzyła doskonałe tło dla wielkiego teatralnego widowiska. Autorką kostiumów jest Anna Englert, która (podobnie jak w przypadku strojów do „Psiego serca” czy „Nim odleci”) wykazała się świetnym „psychologicznym” zmysłem, pozwalającym jej zrozumieć każdego z bohaterów i „ubrać” ich w sposób, który doskonale oddaje ich osobowość.
Sztuka „Pan Ein i problemy ochrony przeciwpożarowej” jest źródłem nie tylko wspaniałych teatralnych wrażeń, ale też komentarzem na temat tego, co dzieje się w Polsce i na świecie. Nie jest to jednak nachalna forma indoktrynacji – widz otrzymuje od twórców podstawę do dalszych przemyśleń na tematy niekoniecznie związane z artyzmem.
Spektakl mogliśmy obejrzeć dzięki uprzejmości Teatru Współczesnego w Warszawie. Po więcej informacji zapraszamy na stronę https://wspolczesny.pl/