Widmo dorosłości

Stworzenie komedii zabawnej, pozbawionej pretensjonalności i infantylnych żartów, jest prawdziwym wyzwaniem dla reżyserów. Wystarczy spojrzeć na nasze polskie poletko i całą gamę najnowszych produkcji o rymowanych tytułach i powtarzającej się do znudzenia obsadzie aktorskiej. Nie jest to oczywiście problem dotykający jedynie naszej rodzimej kinematografii – można go zauważyć w każdym kraju. W ramach 12. Festiwalu Kultury Rumuńskiej mieliśmy okazję zobaczyć spojrzenie rumuńskiego reżysera – Paula Negoescu – na ten charakterystyczny gatunek. Jego najnowsza produkcja, „Opowiastka o obiboku” (2018), to dowód na to, że komedie romantyczne wcale nie muszą kojarzyć się z pozbawioną intelektualnych kontekstów, pustą rozrywką.
„Opowiastka o obiboku” to historia czterdziestoletniego Petru. Wykładający matematykę na politechnice mężczyzna wiedzie beztroskie życie, które ogranicza się głównie do sypiania ze studentkami i rozwlekłych rozmowach przy piwie z przyjaciółmi. Jego otwarty związek z młodziutką Iriną wydaje się być tylko elementem mającym zachować pozory życia dorosłości i ustatkowanej codzienności. Wszystko ulega zmianie, gdy kobieta niespodziewanie zachodzi w ciążę. Od tego momentu Petru nie może już dłużej uciekać przed widmem dojrzałości. Musi poważnie zastanowić się nad swoją przyszłością i tym, czego tak naprawdę chce.
Wykreowana przez Negoescu postać jest tak książkowym przykładem antybohatera. Daleko mu od podejmowania wszelkich decyzji, a jedynym problemem, z którym próbuje czynnie się zmierzyć są nieproszeni goście – gołębie, złośliwie zamieszkujące poddasze jego domu. Petru wydaje się płynąć z prądem własnego życia, kształtowanym przez działania innych osób. Ma jednak momenty zdecydowania, choć swoje decyzje podaje w wątpliwość, nieustannie zastanawiając się nad każdym krokiem.
Postać Petru od razu przywodzi na myśl neurotycznych bohaterów z komedii Woody’ego Allen’a. Sam Negoescu podkreślał w swoich wypowiedziach, że „Opowiastka o obiboku” to hołd dla amerykańskiego reżysera. Widać to również w kompozycji filmu, który składa się głównie z długich scen, pełnych kąśliwych i refleksyjnych dialogów. Nie brakuje w nich inteligentnego, bez pretensjonalnego humoru, dozowanego w odpowiednich dawkach.
Ciekawym pomysłem reżysera, który sprawdził się w tej historii idealnie, było zastosowanie kompozycji szkatułkowej. Przyjaciel głównego bohatera – Silviu, postanawia bowiem przelać rozterki Petru na papier. Tytułowy obibok staje się wówczas również bohaterem powieści, a film zyskuje narratora, komentującego z ironią działania matematyka. Granica między „filmowym Petru”, a „książkowym Petru” zaciera się do tego stopnia, że nie wiemy czy to prawdziwe życie bohatera, czy może przerysowana fantazja Silviu na jego temat.
Akcja filmu toczy się dość powoli, głównie przez „przegadane”, pełne przeciągłych dialogów, sceny. Wprawdzie rozmowy te są interesujące, dotyczą relacji damsko-męskich, a nawet sztuki, jednak po kilkudziesięciu minutach seansu nawet najbardziej zajmujące dyskusje stają się nużące. Dodatkowo przerysowane niezdecydowanie postaci, jego ciągłe zmiany decyzji, sprawiają że w pewnym momencie, wręcz oczekuje się na rozwiązanie akcji.
„Opowiastka o obiboku” to niebanalna i stosunkowo uniwersalna historia, opowiedziana z nutką sarkastycznego humoru. Warto wyjść do kina, by zobaczyć komedię romantyczną „po rumuńsku”. Paul Negoescu z wyważeniem łączy konwencjonalne elementy gatunku z nowatorskimi zabiegami, takimi jak kompozycja szkatułkowa czy kreacja antybohatera. A wszystko to rozgrywa się na tle Bukaresztu, stylizowanego na romantyczne stolice z filmów Woody’ego Allena.
Aleksandra Niziołek