„Umrę, nie umrę” – czyli feministyczne „być albo nie być”
Ten odcień różowego zdecydowanie rzuca się w oczy. Dopiero po spektaklu dowiedziałam się, że kolor plakatu, ten intensywny różowy właśnie, ma być „sygnałem kulturowej subwersji”. Bo przecież każdy z nas przyzna, że w społeczeństwie od wieków, a nawet tysiącleci kształtował się pewien wzorzec kobiecości, pewien podział ról i model traktowania kobiet. One ewoluują, to jasne; nie mnie oceniać teraz, na ile takie podziały były/są słuszne (wystarczy, że zapytam dość sugestywnie, a i to dopiero wierzchołek góry lodowej, dlaczego kobiety uzyskały prawa wyborcze z opóźnieniem w stosunku do mężczyzn?). Jednak trzeba przyznać, że pewne stereotypy i schematy myślowe powielane są od tak dawna, że wrosły w system i w nas samych na tyle, że trudno nam je wykorzenić, a niekiedy nawet zdać sobie sprawę z ich obecności. Osobiście uważam, że uświadamianie społeczeństwa w kwestii stereotypów wszelkiej maści i wszelkich rozmiarów powinno być jednym z celów sztuki, tak jak można to zaobserwować w przypadku opery „Ofelia” wystawionej niedawno na deskach Teatru Wielkiego w Poznaniu.
Kompozytor Jerzy Fryderyk Wojciechowski za jednoaktową operę „Ofelia” (libretto na podstawie sceny lirycznej Stanisława Wyspiańskiego „Śmierć Ofelii”) otrzymał pierwszą nagrodę w kategorii „sceniczna forma muzyczna” w konkursie X METAFORY RZECZYWISTOŚCI 2017. Trzeba przyznać, że najnowsza wersja jest trudna, ale jednocześnie poruszająca. Trudna, ale mocna. Widzowie mogą podziwiać na scenie jedynie trzy solistki, z czego tylko dwie używają głosu, trzecia natomiast wyraża się ruchem. Ekspresja i mimika twarzy przyciągają uwagę, stając się jej osobistym narzędziem przekazu. Ale co tak właściwie chcą nam powiedzieć te trzy Ofelie, pośród których możemy rozpoznać nawet… figurę Britney Spears?
Wnikliwy czytelnik Szekspira odkryje w wypowiedziach Ofelii cięty dowcip, intelekt, etyczną niezłomność i konsekwencję w demaskowaniu ludzkiej podłości i hipokryzji. Wyobrażenie postaci dramatu ustępuje jednak miejsca silniejszemu, sentymentalnemu jej wizerunkowi, którego najbardziej znaną reprezentacją jest obraz Johna Everetta Millais’a „Ofelia”. Unosząca się na wodzie, otoczona dziką roślinnością, piękna i dość efemeryczna, martwa już dziewczyna, której ostatnie, zatrzymane spojrzenie zdradza cierpienie i szaleństwo, stanowi pewien wizualny kod, równie rozpoznawalny, jak na przykład figura młodzieńca z czaszką w dłoni.*
Scena liryczna Stanisława Wyspiańskiego „Śmierć Ofelii” jest nazwana pewnego rodzaju świadectwem kulturowego konfliktu między tymi dwiema różnymi postaciami: szekspirowską i romantyczną. Logika tekstu, jak również zastosowanie myślników, które pozwala rozróżnić dwa sprzeczne głosy, sprawiają, że poemat staje się dramatem, z czego umiejętnie skorzystał Jerzy Fryderyk Wojciechowski, rozpisując swoją operę na dwie solistki. Jednak, jak już wspomniałam wcześniej, na scenie pojawiają się trzy postacie. Twórcy spektaklu podczas pracy nad nim stwierdzili bowiem, że należy ujawnić również trzecią bohaterkę „Ofelii”, której biografia wpisana jest zaledwie w kilkanaście taktów. W poznańskiej Operze zyskała ona możliwość zaistnienia obok dwóch oczywistych bohaterek; otrzymała potencjał, jak również szansę na to, by stać się figurą buntu. I to ona właśnie powołana została na wzór nowego kodu wizualnego, „antywzorca pozbawionej kontroli szalonej kobiety”, który wyłania się z jednego z teledysków Britney Spears. Stąd logiczna decyzja o tym, by właśnie ta bohaterka (z ogoloną głową) zagrała ruchem, pełną złości dynamiką i aktywnością swojego ciała.
Tekst Wyspiańskiego powiela tradycyjne klisze, które definiują kobiecość poprzez cielesność, emocjonalność czy naturę. Przez wieki uznawano to za negatywne przeciwieństwo wartości „typowo męskich” – rozumu, opanowania, kultury. Jednym z dowodów na to jest powtarzający się w „Śmierci Ofelii” wers „umrę, nie umrę” (wyśpiewywany tak żarliwie, desperacko), który wydaje się ostatecznym re-wersem hamletowskiego „być albo nie być”. Obok wzburzonej Britney z ogoloną głową na scenie toczy się akcja pomiędzy przestraszoną uczennicą w szkolnym mundurku oraz pogrążoną w smutku niedoszłą panną młodą w sukni ślubnej. Skrupulatnie prowadzą one dywagacje i rozważania na temat swojej zależności od mężczyzn oraz (logicznie) swojej domniemanej niezależności, zręcznie zmieniając punkt widzenia, podobnie jak sposób wyrazu: raz śpiewają, raz po prostu mówią. Te kolejne klisze kulturowe z jednej strony ułatwiają identyfikację z fantazmatycznym przedstawieniem kobiecości, z drugiej natomiast pozwalają na (feministyczny, emocjonalny i światopoglądowy) sprzeciw wobec tradycyjnych, patriarchalnych i utartych schematów, powszechnie wciąż powtarzanych i utrwalanych*.
Maria Domżal, Maria Antkowiak i Diana Cristescu (odpowiedzialna również za choreografię spektaklu) – to solistki, które niezwykle trafnie i subtelnie, ale jednocześnie wyraźnie i dobitnie przedstawiły role Ofelii. Jedna bohaterka w trzech postaciach, choć tak naprawdę trzy osobowości: każda inna, odrębna, chociaż wciąż w pewien sposób niesprzeczna z pozostałymi. Kameralna Orkiestra Teatru Wielkiego w Poznaniu, skryta nieco u boku sceny, zbudowała ten wieczór muzyką, której ekspresja współgrała idealnie z tym, co działo się na scenie. A na scenie – zainstalowane rośliny, tapeta przywołująca słynny obraz topielicy i podkreślająca sztuczność całej tej konstrukcji, wanna (któreś z kolei nawiązanie do topielicy, jak również dialog z wideoklipem Britney Spears, w którym bohaterka topi się w wannie) i lustro, w którym przegląda się Ofelia z ogoloną głową, konfrontując się w ten sposób tym razem nie ze światem, ale z samą sobą.
Zwielokrotniona Ofelia nie daje się, w pierwszej kolejności, wyreżyserować, a następnie zanalizować, uchwycić czy uprzedmiotowić. Ta bohaterka, rozszerzona do trzech odrębnych postaci, mimo możliwego wykluczenia ze wspólnoty nie staje się uległa, nie prosi o litość. Oto zwieńczenie strategii kulturowej subwersji. Oto Ofelia, która nas zawstydza.
„Ofelię” w Teatrze Wielkim w Poznaniu można obejrzeć jeszcze raz w tym sezonie, 27 kwietnia. Więcej informacji znajdziecie tutaj: https://opera.poznan.pl/en/ofelia
*Cytaty z broszury informacyjnej pod redakcją Małgorzaty Arentowskiej rozdawanej na spektaklu, która posłużyła za inspirację do napisania powyższej recenzji.