Spotkanie z Arlekinadą

Moja koleżanka z byłej grupy teatralnej (jedynego Inowrocławskiego Teatru Otwartego), Kasia, gdy przekracza próg budynku miejskiego teatru, w którym kiedyś spędzaliśmy setki dni, godzin i minut, zawsze mówi: „jak ja kocham tu być!” – w przypadku tegorocznej Arlekinady to hasło padło co najmniej kilka razy, zresztą nie tylko z jej ust. To, co się wydarza już od siedemnastu lat w Inowrocławiu, otoczone jest magiczną aurą. Arlekinada to niezwykły festiwal teatru młodzieżowego, to przede wszystkim miejsce spotkania – ze sztuką, z profesjonalistami, ale może przede wszystkim po postu z drugim człowiekiem. Dlatego w tym miejscu, całkowicie subiektywnie, zreferuję, co ze mną zostanie po (nie zliczę którym to już) spotkaniu; po obejrzeniu dziewięciu spektakli teatrów amatorskich z całej Polski. Zatrzymam się na dłużej przy tych, które ze mną zostaną na dłużej.
Próba syntezy, holistycznego ujęcia festiwalowych zmagań jest niezwykle kusząca, ale jednocześnie zgubna i upraszczająca. Mogę jedynie stwierdzić, że w porównaniu z ubiegłym rokiem, kiedy to dominowały, swoją drogą naprawdę dobrze zrobione i zagrane, komedie, teraz po większości spektakli zostawała z nami trudna refleksja czy zaduma, niekoniecznie uśmiech. I właśnie tym poruszającym, niewygodnym akcentem XVII edycja festiwalu się rozpoczęła – spektakl „Elikia” Teatru Talia z Chrostkowa w reżyserii Anny Gołębiewskiej-Polak to opowiedziana przez młodą pielęgniarkę narracyjna „historia wszystkich dzieci zjawiających się tutaj”; tutaj, czyli w Afryce, w horrorze wojny domowej.
Poruszały nie tylko dramaty wielkoskalowe, ale też te wewnętrzne, bliskie. Spektakl „Za daleko od brzegu” Teatru Ekspozycja z Młodzieżowego Domu Kultury nr 2 w Poznaniu w reżyserii Adama Brzezińskiego to w zasadzie ubrane w minimalistyczną formę wypowiedzi czworga rodzeństwa, dojrzewającego na oczach widza, mierzącego się z bolesną prawdą rodzinną. Bardzo piękne, dojrzałe i ujmujące, zarówno jako tekst, wykorzystujący metaforykę zwierzęcą do mówienia o rzeczach trudnych, jak i jako aktorski występ – każda z postaci inaczej przeżywa i personalizuje tragedię, którą widać już w ruchu, postawie, w serii nerwowych tików i gestów. To tragedia osobista, ale jednocześnie publiczna, kwestionującą działanie instytucji pomocy społecznej.
Ten spektakl wbił mnie w fotel, a dwa kolejne zdecydowanie nie pozwoliły się z niego ruszyć. Zeszłoroczni zwycięzcy Arlekinady, Teatr BEZ(pre)tekstu z I LO im. K. Marcinkowskiego w Poznaniu przedstawieniem „Ciał ciało” w reżyserii Wiesławy Wójcik i Anny Rozmaniec oczarowali plastycznością, precyzyjnością, delikatnością ruchu i zespołowością. To perfekcyjnie wykonane studium tytułowego ciała, wykorzystujące wiele dyskursów, kulturowych klisz i literackich odwołań. Między innymi: Maria Peszek, Białoszewski, Beckett, „Lekcja anatomii doktora Tulpa”; to ciało bolesne, ciało pożądające, ciało rozpadające się, ciało martwe, ciało pożerane przez robaki, ciało, które tęskni. Ciało odsyłające nie tylko do sfery przeżyć, ale też metafizyki. I to przede aktorzy o wielkiej świadomości swojego ciała i głosu. Jeden z moich faworytów.
Drugim, tym stojącym najwyżej na moim prywatnym podium, jest Teatr Avis z Nowosolskiego Domu Kultury z przedstawieniem „Parafanały” w reżyserii Alicji Chyżak-Fitas i Katarzyny Niemiec. Mając w głowie niesamowitego „Siewcę” czy „Lęg(k) na łowisku” sprzed kilku lat, w zeszłym roku byłam rozczarowana niezbyt poszukującym „Narcyzem”. To, co się wydarzyło tydzień temu na deskach inowrocławskiego teatru na sam koniec festiwalowych zmagań chciałoby się określić, może niezbyt trafnie, a więc z dystansem, mianem „wielkiego powrotu”. Wyobraźnia sceniczna reżyserek Avisu jest niedościgniona, porywająca; potrafią one stworzyć świat immersyjny, uwodząc widza i wciągając go w tok wydarzeń. To kolejny niezwykle plastyczny spektakl z nieoczywistą scenografią (która zresztą została, bardzo słusznie, doceniona przez jury) i jakże dopracowanym ruchem scenicznym. W tym roku Avis postawił na autorski scenariusz, odwołujący się do mitologii słowiańskiej. Oniryczna opowieść o miłości Wilejki i prostego chłopa, Janka. Granice dwóch światów zacierają ludzkie, a zarazem nieziemskie potrzeby: miłości i akceptacji. Piękne.
Drugi dzień otworzyła szara i sformalizowana „Kartoteka rozrzucona” Teatru Zamiast z Gminnego Ośrodka Kultury SEZAM w Tarnowie Podgórnym w reżyserii Grażyny Smolibockiej. Dalej na scenie pojawiło się „12 demonów Witkacego” Teatru Matysarek z I LO im. Marii Skłodowskiej-Cuirie w Złotowie w reżyserii Andrzeja Motaka oraz wariacja na temat „Wesela”, czyli „Raz dokoła” Teatru Cedeen z Młodzieżowego Domu Kultury im. M. Kozara-Słobódzkiego w Świdnicy, wyreżyserowana przez Joannę Chojnowską – gwara imponująco wybrzmiała.
Trzecim przedstawieniem, zwycięskim, było „Zabić ją” Teatru Nieskromnego z II LO im. K.I. Gałczyńskiego w Olsztynie w reżyserii (i na podstawie autorskiego scenariusza) Barbary Święcickiej i sugestiami grupy. Zespół z dużą dojrzałością opowiedział dwie historię – tę opartą na faktach, jakże absurdalną i tragiczną zarazem, o zabójstwo słonicy, która spowodowała śmierć człowieka w USA. Ta druga narracja jest niejako przepracowaniem przeszłości w kontekście aktualnej sytuacji, stąd choćby poruszający dokument o nieludzkim traktowaniu słoni w cyrkach. To przedstawienie wielopłaszyznowe, zagrane niezwykle świadomie. Bardzo ważne i potrzebne, aczkolwiek mnie niejako drażnił dydaktyzm spektaklu i dosłowność.
Jak zawsze ostatni na scenie pojawia się (i ostatni ze sceny schodzi) aktor. W tym roku monodram przypadł Kamilowi Żebrowskiemu, aktorowi Teatru Trupa z Powiatowego MDK w Lubartowie. „Kochany Panie Ludwiku” w reżyserii Jolanty Tomasiewicz i Kamila to oparta na podstawie autobiograficznej książki „Ludwik Sempoliński. Druga połowa życia” pełna pasji, humoru i dystansu opowieść o aktorze i jego kabaretowych wcieleniach, grana przez młodego, co nie zmienia faktu, że rewelacyjnego (o czym świadczy chociażby pula nagród, które Kamil zabrał z Inowrocławia) aktora. Nie urzeka nawet sama historia, trochę odległa dla współczesnego (młodego) odbiorcy, urzeka swoboda Kamila, jego nonszalancja i uderzająca radość, którą czerpie z bycia na scenie.
Dwa dni i dziewięć spektakli. Żadne wielkie zakończenie się nie sprawdzi. Powiem jedno: ja już czekam na kolejną edycję festiwalu. Tym bardziej, że będziemy świętować osiemnastkę Arlekinady.
I już na sam koniec – główny werdykt profesjonalnego jury w składzie: Tomasz Wasilewski, Marta Nieradkiewicz oraz Jerzy Rochowiak. Pierwsze miejsce zdobył Teatr Nieskromny z II LO im. K.I. Gałczyńskiego w Olsztynie za sztukę „Zabić ją” w reżyserii Barbary Święcickiej, drugie – Teatr Avis z Nowosolskiego Domu Kultury ze spektaklem „Parafanały”, reżyserowanym przez Alicję Chyżak-Fitas i Katarzynę Niemiec, trzecie – Teatr BEZ(pre)TEKSTU z I LO im. K. Marcinkowskiego w Poznaniu z reżyserkami Wiesławą Wójcik i Anną Rozmaniec za przedstawienie „Ciał ciało”. Warto wspomnieć, że to tylko część nagród przyznana na festiwalu! By zapoznać się ze wszystkimi wynikami zachęcamy do odwiedzenia fejsbukowego fanpejdża Arlekinady.
Zdjęcie: Łukasz Goczkowski (www.facebook.com/lukaszgoczkowskifotografia/) – Laura i Bartek, prowadzący drugiego dnia festiwalu, aktorzy ITO.