Tomasz Wasilewski o Arlekinadzie

Tomasz Wasilewski o tegorocznej Arlekinadzie, swojej perspektywie i młodych aktorach:
Jestem zachwycony, naprawdę. Dzięki tym młodym ludziom dostałem zastrzyk energii, ponieważ okazuje się, że tworzą niesamowitą sztukę. I co było dla mnie ogromnym (może niepotrzebnie) zaskoczeniem, to fakt, iż prezentują gotowe spektakle, które można wystawiać w teatrach – niektóre w teatrach bardziej komercyjnych, inne w teatrach autorskich. Ci ludzie to prawdziwi twórcy i to jest niesamowite. Ja oczywiście patrzyłem w dużej mierze pod swoim kątem, szukając aktorów i muszę przyznać, że naprawdę kilka razy miałem ochotę wskoczyć na scenę i reżyserować, pracować z niektórymi z tych zespołów. Namawiałem ich wszystkich, żeby szli dalej; żeby studiowali aktorstwo, ponieważ bardzo chętnie bym się z nimi spotkał w na planie, w przyszłości.
O XVII edycji festiwalu w kontekście poprzednich lat:
Wydaje mi się, że poziom jest dużo wyższy. Już wtedy był wysoki, ale teraz było bardzo dużo wyrównanych spektakli, jeśli chodzi o jakość, o reżyserię, o aktorstwo. Potem to już tylko kwestia gustu – co nas ujmuje za serce, co nas porusza. My jesteśmy tylko widzami przecież. Będąc w jury, jesteśmy przede wszystkim widzami. Nie jesteśmy znawcami teatru, którzy wymądrzają się i szukają dziury w całym. Patrzymy na te spektakle jak zwykli widzowie w teatrze i to, co nas łapie za serce, chcemy wyróżnić.
O tym, czym jest dla niego teatr:
To prawda i emocje. Przedstawienie, które wygrało ( „Zabić ją” w reż. Barbary Święcickiej, Teatr NIESKROMNY z II LO im. K.I. Gałczyńskiego w Olsztynie) miało wszystko. Jest to niesamowity zespół, bardzo prawdziwy. To bardzo młodzi ludzie, którzy tworzą niezwykłą całość, ale każdy z nich osobno jest również wyjątkowy. To nie jest wcale takie oczywiste, szczególnie w przypadku, gdy ci młodzi ludzie podejmują tak trudny temat. Temat, który poruszają można odbierać na wielu różnych emocjonalnych płaszczyznach. Ci wyjątkowi ludzie opowiedzieli swoją historię i opowiedzieli ją prawdziwie. Myślę, że jest w tym bardzo duża zasługa wspaniałej instruktorki, Barbary Święcickiej, bardzo mądrego człowieka. Jest to reżyserka, która oddaje grupie swoje serce. Bardzo mądrze i świadomie ich prowadzi. I to tym spektaklu widać. W Inowrocławiu naprawdę zdarzył się mały cud – spotkaliśmy grupę, która się całkowicie uzupełnia. I mają całkowite prawo, żeby być w tym nieskromni.
Za kulisami – o obradach jury:
Obrady jury były wspaniałe, bo było wspaniałe jury. Naprawdę. Werdykt uzgodniliśmy w niecałe 10 minut, a było naprawdę dużo nagród do rozdania. To również świadczy o poziomie festiwalu. Pracowało nam się bardzo dobrze; bardzo się lubimy, rozumiemy się i to też jest ciekawa dla nas przygoda. To nie tylko obcowanie z teatrem, ale też obcowanie w naszej grupie. A nasze spotkania z młodymi aktorami, ich reżyserami i reżyserkami były bardzo niezwykłe.
O sztuce, ludziach z pasją i wytrwałości:
Sztuka jest niewymierna. Nie można powiedzieć, że jest dobra albo zła. Każdy będzie odbierał naszą sztukę w inny sposób i trzeba się do tego przyzwyczaić. Dla tych młodych ludzi najważniejsze jest to, żeby wytrwali w swoim marzeniu, żeby wierzyli w siebie. Pewnie spotkają na swojej drodze wiele przeszkód i trudności, ale chodzi tak naprawdę o to, żeby, mimo upadku, mimo negatywnych ocen, nie poddawali się, wierzyli w swoje marzenia i dalej robili to czego chcą, o czym marzą. Jeśli ich marzenie jest prawdziwe, to na pewno się spełni.
Zdjęcie: https://ino.online/n.php?wiadomosc=23810