To był czas na kolejną rewolucję w sztuce i własne miejsce – Magdalena Abakanowicz

Magdalena Abakanowicz urodziła się w 1930 roku w Falentach (obecnie dzielnica Warszawy). Jej dzieciństwo było samotne – mówiła, że po raz pierwszy zobaczyła tłum w Warszawie, przed powstaniem i to wydarzenie związane było z poczuciem strachu.
Zanim nauczyłam się posługiwać sprawnie palcami, brałam w dłonie jakieś przedmioty i wiązałam je ze sobą. Tylko ja wiedziałam, dlaczego ten patyk z tym kawałkiem gliny są jedną rzeczą. Bez przerwy grzebałam w ziemi, zajmowałam się lepieniem i tworzeniem przedmiotów o mnie tylko wiadomych znaczeniach. Robiłam w pokoju dziecinnym straszny bałagan, więc rodzice podczas porządków to wszystko wyrzucali, a ja wygrzebywałam ze śmietnika co ważniejsze rzeczy.
W liceum plastycznym nie zauważono jej talentu, a gdy na egzaminie wstępnym na studia ulepiła smoka z gliny, komisja oceniła ją surowo, mówiąc jej, że na rzeźbę się nie nadaje, bo nie ma wyczucia formy. Przez chwilę studiowała na Akademii Sztuk Pięknych w Sopocie (obecnie w Gdańsku) i od 1950 do 1954 roku w Warszawie.
Po studiach tym paśmie upokorzeń ,znienawidzonych presji na moją niezależność chciałam być już tylko poza cudzą kontrolą, tworzyć to, co w żadną kategorię się nie wpasuje, będzie nienazwane, więc umknie krytyce i ocenie. Nocą znajomy woźny wpuszczał mnie do akademii, miałam pod pachą płachtę zeszytych prześcieradeł powierzchnię 3×4 m albo i więcej, farby w proszkach, rozpuszczalne w wodzie. Przyczepiałam płachtę do ściany w jakiejś pustej pracowni i malowałam, nad ranem zwijam namalowane, żeby mnie nikt nie widział i z dżunglą pod pachą wracałam.
Zaraz po studiach tworzyła monumentalne gwasze, pełne dzikich barw, fantastycznych roślin i stworzeń. Szybko jednak odeszła od malarstwa. W latach 1965-1990 wykładała w Poznaniu, w 1979 roku uzyskała tytuł profesora. Wykładała również za granicą; w Los Angeles, Kanadzie i w Australii. Pod koniec życia mieszkała i pracowała w Warszawie, gdzie zmarła w 2017 roku.

Twarze, które nie są portretami
O początkach twórczości:
Malarstwo mega okresu bezdomności musiało składać się i zwijać w małą paczkę, a rozpostarte było przestrzenią niezmierną marzeń i spacerów. Abakany – niewielkie pakunki rozwijały się na wystawach w 3 i 6 metrowej wysokości rzeźby, tworzyły monumenty i przestrzeni rzeczywiste, magiczne wnętrza otwarte na penetrację, potem znów zmieniały się w tobołki. Tych niewielkich pakunków jednak też przybywało, w piwnicach zalewane wodą z kanalizacji, na strychach deszczem niszczały i główną grupę przechowała pani Jadwiga, oddając im swoją suchą i bezpieczną piwnicę w bloku na Wejnerta. Moich prac nie dawało się złożyć, przechowywałam je w różnych miejscach, długo byłam w posiadaniu głównych moich prac, mając wiele wystaw budowałam z nich coraz to nowe ważne dla mnie rzeczywistości i wreszcie pojęłam, że miejsce mojej sztuki powinno być w przestrzeniach publicznych, gdzie na stałe będzie mogła obcować z ludźmi.
Abakanowicz mówiła, że nie lubi reguł i przepisów – są według niej wrogami wyobraźni, warsztatem tkackim posługuje się zmuszając go do posłuszeństwa. Uważała, że jej twórczość od początku była protestem wobec tego, co zastała, nie interesowało ją czy mieszczą się one w tradycji i dyscyplinie.

Ptaki
Nie interesowała ją nigdy tkanina z jej rolą dekoracji ściany, pasjonowało ją to, co z tej tkaniny można zrobić i jak ukształtować powierzchnię w relief. Tworząc je nie chciała nawiązywać ani do tkaniny, ani do rzeźby, interesowało ją unicestwienie roli użytkowej tkaniny, a przede wszystkim stworzenie możliwości wszechstronnego obcowania z obiektem o strukturze mięsistej i giętkiej. W 1966 roku powstały jej pierwsze kompozycje tkane, całkowicie oddzielone od ściany, znajdujące swe miejsce w przestrzeni.
Abakanowicz uparcie zniechęcała do rozpatrywania jej prac poprzez twórczość innych artystów, na pytanie krytyka sztuki o kierunki i innych artystów odpowiedziała:

Ryba
Prawdę mówiąc nie interesowałam się nigdy zanadto tym, co robią inni artyści, to nawet przeszkadza mi w koncentracji nad własnymi problemami.
Równie dosadnie wypowiedziała się w innej rozmowie:
Nie ma co naśladować w sztuce, sztuka która naśladuje nie jest sztuką.
Ta nad wyraz niezależna artystka która doświadczyła najbardziej ponurych reakcji ludzkich w czasie II wojny światowej, a później programowej szablonowości polskiego komunizmu, domaga się traktowania artystów wedle ich własnych kategorii. Jest ona wśród artystów współczesnych jednym z tych, którzy zdecydowanie przestrzegają przed pokusą szufladkowania czy kategoryzowania twórców. Choć Abakanowicz niechętnie godziła się na rozpatrywanie swoich prac w kontekście innych dokonań artystycznych, jej wypowiedzi świadczą o doskonałej znajomości artystów oraz historii sztuki.
Abakany
Abakany drażniły ludzi, były nie w porę. Wystawa w muzeum w Zurichu w 67. została skrytykowana głośno i krzykliwie, pojawiło się pełno artykułów i niezadowolonych recenzji szydzących z tego dzieła. To były lata największych rozczarowań, odkrycie ślepoty, przyzwyczajeń. Abakan miał mówić za siebie, to było wbrew modzie, a jednak abakany spowodowały rewolucję w tradycji tkactwa. Trójwymiarowe tkane formy były sprzeciwem wobec systematyzacji życia i sztuki, rosły powolnym rytmem jak twory natury, były organiczne i jak inne twory natury to obiekty do kontemplacji.
Interesuje mnie tworzenie otoczenia dla człowieka, interesuje mnie skala napięć pomiędzy różnymi kształtami, które umieszczam w przestrzeni, interesuje mnie doznanie człowieka wobec tego obiektu, interesuje mnie ruch i falowanie tkanej powierzchni, interesuje mnie każde zasupłanie nici i linii oraz każda możliwość ich przekształcenia, interesuje mnie bieg poszczególnej nitki w przestrzeni. Nie interesuje mnie praktyczna przydatność moich prac.

Abakany: czerwony, turkusowy, żółty

Biała
Lina
Lina jest dla mnie jak zastygły organizm, jak muskuł pozbawiony energii, jest ona zwielokrotnieniem problemu nitki, zawsze złożonej z wielu włókien, których ilości nikt nie bada, czuję w niej siłę, którą niesie w sobie każdy obiekt. spleciona z włókien tak jak drzewo, ręka człowieka, skrzydło ptaka – wszystko zbudowane z niezliczonej ilości współdziałających ze sobą elementów.
Postacie siedzące i tańczące
To skorupowe negatywy objętości ludzkiego ciała, są również problemem zawierania i odejmowania. Ten cykl dotyczy pustej przestrzeni, która może być wypełniona przez naszą wyobraźnię oraz sfery dotykalnej i sztywnej, która jest niekompletnym śladem naszej przestrzennej przystawalności do materialnego otoczenia.

Postacie siedzące

Postacie tańczące
Plecy
Badając człowieka badam właściwie siebie, ulegając ciekawości nie żądam racjonalnych wytłumaczeń, w gruncie rzeczy nie naruszam obrazu, który noszę w sobie, ten człowiek, którym zajmuję się w swojej twórczości, jest człowiekiem w ogóle. Na biennale w Wenecji, w Paryżu i gdzie indziej ludzie oglądający plecy pytali czy to Oświęcim, czy religijna ceremonia, i właściwie, na wszystkie te pytania można odpowiedzieć twierdząco, ponieważ jest to o kondycji ludzkiej w ogóle.

Klatka
Katharsis
Nad 33 brązowymi odlewami pracowała bez szkiców, bez projektów, wycinała je kuchennym nożem ze styropianu. Dopiero, gdy zobaczyła miejsce, w którym ma stanąć jej instalacja, podjęła się pracy.

Katharsis
Inkarnacje
To tytuł cyklu 135 niepowtarzalnych odlewanych w brązie twarzy, moich i zwierzęcych. Twarze powstały z mojej odciskanej w miękkiej materii. Ciepły, ciekły wosk zamazuje rysy, tworząc nowe, utrwala je stygnąc nagle, pozostają fragmenty skóry, warga czy rzęsa, nieoczekiwanie dosłowne. Wosk zniekształca podobnie jak mógłby to robić upływający czas. Wiele czasów upływających jednocześnie dla tej samej twarzy, wiele bytów obok siebie z doświadczeniami, które zostają na powierzchni skóry.

Zwierzęta
Tłum
Patrzyłam kiedyś jak roiły się komary szarymi masami, stado za stadem, drobne w gęstwinie innych drobnych, w nieustannym ruchu każdy zajęty własnym śladem. Każdy inny różny drobnymi szczegółami kształtów. W tłumie wydającym wspólny dźwięk. To były komary czy ludzie?
Londyńska historyk sztuki o postaciach ludzkich artystki:
Całość populacji stojących figur, tłumów, gromad oraz innych grup postaci wystarczyłaby na zapełnienie dużego miejskiego placu, jest ich chyba aż 500, ale nigdy nie były widziane razem. Magdalena Abakanowicz tworzy z szarej anonimowości tłumu nadzwyczaj silną metaforę, jest bardzo niewiele obrazów w sztuce współczesnej równie poruszających i niepokojących, aczkolwiek przedstawienie tłumu jest stosunkowo rzadkie.
Przestrzeń smoka
10 głów zwierzęcych wyłaniających się z ziemi pagórka, który dla nich usypano. Przestrzeń smoka mierzy 45×17 m, a każda z głów jest około 4,5 metrowej długości, wysoka na 2,5 m i tyle szeroka. Wszystko to stoi wewnątrz ogromnego trawiastego jakby amfiteatru, po jego lewej stronie. Daleka perspektywa pozwala widzieć układ rzeźby z kilkuset metrów, wyglądają jak głazy czy kawały skał. Abakanowicz lepiła je z gipsu w skali 1:1, w brązie ta powierzchnia wygląda jak spękany kamień, stare drzewo czy zmęczona skóra, jak rezultaty naturalnego procesu egzystowania.
Gry wojenne
Przez długi czas nie mogłam używać drzewa, widziałam je jako zamkniętą skończoną osobowość. Zobaczyłam w starym pniu jego rdzeń, jak kręgosłup otoczony kanałami i unerwieniem, zobaczyłam cielesność innego pnia z członkami obciętymi jak po amputacji.

Negev
Sarkofagi
Władze kulturalne Francji zaprosiły artystkę w 83. do ogromnej fabryki broni i maszyn, która likwidowała swoje stare magazyny modeli odlewniczych z przełomu wieków. Myślano, że można przeistoczyć je w rzeźby. zaproszono również artystów. W chaosie ogarniającym ten wielki magazyn zobaczyła cztery potężne kadłuby pokryte skomplikowaną obudową, którą postanowiła zdjąć, by dotrzeć do wnętrza. Zbudowała swoim formom wielkie stoły, a w parę lat potem powstały dla nich szklane domy jak gabloty.
Architektura arborealna
W początkach 1990 roku została zaproszona przez urząd dla rozwoju la Defense w Paryżu do udziału w konkursie na projekt urbanistyczny przedłużenia wielkiej osi Paryża biegnącej od Luwru po nowoczesny rejon la Defense. Do opracowania koncepcji tej nowej części wielkiej osi zaproszono nie tylko 92 międzynarodowe zespoły urbanistów, lecz również 22 światowej sławy artystów plastyków. Jej praca została wyróżniona i przeznaczona do realizacji, jednak zabrakło na tę realizację środków.
Zaproponowała wzniesienie około 60 budowli o wysokości blisko 80 i średnicy około 30-50 m. Od dołu do góry pnąca się roślinność, wyrastająca na różnych poziomach fasady, wewnątrz budynku mieszkania o kształtach również ageometrycznych. Każdy budynek to wertykalny ogród zieleni, pnie się po konstrukcjach sieciowych będących równocześnie systemem irygacyjnym dla roślin. Na szczytach budynku miały znaleźć się tereny rekreacyjne, a także urządzenia do przetwarzania energii słonecznej oraz energii wiatru. zapewniając samowystarczalność energetyczną. Miejsce w korzeniach pod ziemią przeznaczono by na parkingi, stacje metra i centra usługowe.
Magdalena Abakanowicz to niewątpliwie postać wybitna i interesująca pod każdym względem. Znana i doceniana na całym świecie wciąż zachwyca i jest odkrywana przez ludzi. Odeszła pozostawiając ogrom prac przechowywanych w zbiorach muzealnych, jak i instalacji przestrzennych. W Polsce największą kolekcją cieszy się Muzeum Narodowe we Wrocławiu, które zgromadziło blisko 60 prac artystki.