Beniamin, po co Ci ten fatalizm? Recenzja spektaklu „Fatalista”

Wydawać się może, że jedno popołudnie to zbyt mało czasu, żeby doszło do wybuchu emocji, który może zmienić życie jednego małżeństwa. Kiedy jednak w związku się nie układa, wystarczy chwila, aby doszło do eskalacji konfliktu. Fatalista, czyli najnowsza sztuka laureata Nagrody Nike – Tadeusza Słobodzianka, porusza problem tego, jak trudne potrafią być relacje i jak wielkim wyzwaniem jest to, aby miłość i zaufanie pomiędzy partnerami nie wygasały.

 Fatalista to słodko-gorzka, ocierająca się o granice absurdu historia jednego wieczoru, podczas którego dwoje ludzi decyduje się na ostateczne wyjaśnienie między sobą kilku kwestii dotyczących ich związku. Historia toczy się w przedwojennej Polsce i dotyczy życia młodego, zasymilowanego żydowskiego małżeństwa. Ona – Lea, pochodząca z bogatego kupieckiego domu, decyduje się zrezygnować z majątku w imię miłości. Uczucie z czasem zanika, ustępując tylko rutynie, na którą składają się gotowanie odświętnego rosołu i zapalanie świec przed kolacją w szabas. Desperacko usiłuje uciec od szarej rzeczywistości, co raz to padając w ramiona poety i ułana. On – Beniamin, zapracowany bankier i zadeklarowany fatalista, który nie pozostaje żonie dłużny w romansach; owocem jednego z nich jest już nieślubna córka. Druga z kochanek, a właściwie jej kulinarne talenty, stają się punktem zapalnym wieczornego sporu przy kolacji.

 Fatalista to trwająca godzinę jednoaktówka, nie zawierająca w sobie ani jednego słabego punktu. Scenografia autorstwa Joanny Zemanek to spójna całość, która za pomocą tylko niezbędnych elementów doskonale przenosi widza do mieszkania w warszawskiej kamienicy. Żaden z mebli nie był tylko ozdobą, służyły one aktorom za niezbędne rekwizyty, których znaczenie stawało się kluczowe w wielu momentach sztuki. Począwszy od prostych krzeseł, które stawały się ofiarami wściekłości mężczyzny, aż po papierośnicę z której unosił się dym, za którego sprawą atmosfera pomiędzy małżonkami zagęściła się jeszcze bardziej. Doskonałe efekty dźwiękowe i projekcje, które możemy oglądać poprzez okno w domu Beniamina i Lei dają widzom poczucie, że znajdują się nieopodal gwarnej ulicy. Jednak tym, na co należy zwrócić największą uwagę, jest aktorski pojedynek dwojga scenicznych gigantów – Magdaleny Czerwińskiej (Lea) oraz Roberta T. Majewskiego (Beniamin), ponieważ to na ich barkach spoczywało powodzenie całej sztuki. Słyszeliśmy krzyki i uwodzicielskie szepty, widzieliśmy rozedrgane dłonie i łzy spływające po policzkach, każde zdanie wygrane było do ostatniego słowa. Aktorzy poradzili sobie doskonale z rolami, które bez wątpienia są szalenie trudne, bo to wyłącznie ich było dane widzowi oglądać przez godzinę.

 Fatalista to dzieło kompletne, hipnotyzujące widza, pozwalające na zupełne zapomnienie o obecnym tu i teraz. Sposób w jaki Wojciech Urbański wyreżyserował spektakl doskonale podkreśla duszną atmosferę panującą w mieszkaniu Lei i Beniamina – zrezygnował on ze zbędnych ozdobników i decydując się na minimalizm wykreował spójną kompozycyjnie całość. Praca twórców i aktorów oraz w świetny sposób zarysowana fatalistyczna filozofia składają się na fascynujący obraz małżeństwa młodych Żydów, które z pozoru idealne okazuje się być ich największą porażką.

______________________________________________________________________

Spektakl Fatalista wystawiany jest na deskach Teatru Dramatycznego w Warszawie w następujących terminach: 15.03, 16.03, 17.03, 26.03, 27.03, 28.03

Szczegółowy repertuar i cennik dostępne są tutaj: https://teatrdramatyczny.pl/

Wszystkie zdjęcia zamieszczone w artykule pochodzą ze strony Teatru Współczesnego: http://teatrdramatyczny.pl/fatalista-2

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.