Najlepsze z najlepszych – aktorki w wyścigu po tegorocznego Oscara

Wśród tegorocznych nominowanych ponownie panie, które na koncie mają już serię zasłużonych nominacji, laureatki Nagrody Akademii, jedna debiutantka i gwiazda muzyki popularnej – która z nich zostanie okrzyknięta najlepszą w swojej kategorii? Choć jak co roku dla wielu wynik wydaje się przesądzony, szanse mogą być bardzo wyrównane – dlatego warto zwrócić uwagę na każdą z gwiazd tegorocznego sezonu.
NAJLEPSZA AKTORKA PIERWSZOPLANOWA
MELISSA MCCARTHY (CAN YOU EVER FORGIVE ME?)
Swój komediowy talent zaprezentowała w takich produkcjach jak „Agentka” Paula Feiga, „Gorący Towar” (gdzie partnerowała jej Sandra Bullock) czy kultowe „Druhny”. Za tę ostatnią rolę otrzymała nominację do Nagrody Akademii dla najlepszej aktorki drugoplanowej, co wzbudziło sporo pytań wśród wielu osób. Niezaprzeczalnie Melissa należy do najzabawniejszych osób w Hollywood, która z dużą dozą zdrowego dystansu podchodzi do swojej osoby, a prowadzący popularne programy rozrywkowe wymieniają ją wśród swoich ulubionych gości. Oczywiście, McCarthy na koncie ma parę mniej udanych produkcji (remake „Pogromców Duchów” czy „Tammy”), ale nikt nie podważyłby jej talentu. Okazuje się, że rola w „Mów mi Vincent” nie była przypadkowym zakrętem w karierze, ponieważ aktorka sprawdza się świetnie w nieco poważniejszych produkcjach. Choć nie jest wymieniana jako faworytka wśród nominowanych, urzeka widza portretując trudną postać Lee Isreal w „Can You Ever Forgive Me?”. Podkreśla niedoskonałość swojej postaci, nadając jej ludzką, zakłopotaną twarz, oczywiście ze smaczną dozą naturalnego dla niej humoru. Niepromowany na polskim rynku film zasługuje na polecenie, szczególnie tym, którzy niesłusznie skreślają Melissę za jej powiązania z komediowym kinem.
LADY GAGA (NARODZINY GWIAZDY)
Czy popularna popowa artystka zasługuje na znalezienie się w tak prestiżowym gronie? Tak, biorąc pod uwagę jej udaną rolę w najnowszej wersji „Narodzin Gwiazdy”, za którą utytułowana została już (wspólnie z Glenn Close) statuetką Critics' Choice. Nagrodzona za najlepszą piosenkę do filmu Złotym Globem, ma już na koncie tę samą statuetkę za serial „American Horror Story: Hotel”. Chyba każdy kojarzy ją z list przebojów, więc warto wspomnieć przede wszystkim o jej imponującej karierze muzycznej. Na pozór wydawałaby się tandetnym produktem marketingowym wytwórni muzycznych, ale Stefani Germanotta napisała niezliczoną rzeszę naprawdę dobrych piosenek, nagrała docenione przez krytyków albumy muzyczne i od zawsze eksperymentowała z różnymi gatunkami, m.in. jazzem i country, co słychać na jej niedocenionym krążku „Joanne” czy duetach z Tonym Bennettem. Powątpiewający w jej zasłużoną nominację wskazują popularność Gagi jako główny faktor znalezienia się na liście tegorocznych kandydatek do Oscara. Wydaje się jednak, że jej rola to jeden z głównych powodów, dla których film przypadł do gustu widzom z różnych kręgów, a co więcej, odniósł oszałamiający sukces. Lady Gaga dołączyła w tym roku do wąskiego grona artystek, które otrzymały dwie nominacje w tym samym roku za rolę i piosenkę – podobnie jak nominowana w 2018 roku Mary J. Blige, powalczy o Oscara w kategorii najlepszej piosenki filmowej za jej hit „Shallow”.
YALITZA APARICIO (ROMA)
Część osób nie kryła zdziwienia, gdy Aparicio znalazła się na gronie aktorek mających szansę otrzymać najbardziej prestiżową nagrodę filmową. Sukces „Romy”, którą mogli obejrzeć przede wszystkim użytkownicy platformy Netflix, określić można nie tylko jako ogromny, ale i zaskakujący. Opinie kinomanów są podzielone – jedni zachwycają się najnowszym, obsypywanym nagrodami obrazem Cuaróna, inni konsekwentnie wskazują inne aktorki, które mogłyby zająć miejsce Yalitzy. Warto jednak krótko opisać losy wschodzącej gwiazdy Meksyku. Dwudziestopięciolatka należy do rdzennych mieszkańców Ameryki, a jej matka pracowała jako służąca, w łudząco podobnych warunkach do tych, które zaprezentowano poprzez jej postać w „Romie”. Na swoim koncie nie ma żadnej innej roli ani wykształcenia aktorskiego. Specjalnie na potrzeby filmu nauczyła się płynnie mówić w rdzennym języku jej ojca, mixtec, którym podczas wielu scen posługuje się grana przez nią Cleo. Warto wspomnieć, że to pierwsza Indianka oraz druga w historii Meksykanka nominowana za rolę pierwszoplanową do Nagrody Akademii. Nawet ci, którzy powątpiewają w jej szanse i zastąpiliby ją inną aktorką w zestawieniu muszą przyznać, że takie osiągnięcie warte jest samych gratulacji i na pewno Akademia dostrzegła coś, co czyni Yalitzę zasłużenie wyróżnioną spośród innych aktorek.
OLIVIA COLEMAN (FAWORYTA)
Fani brytyjskich produkcji z pewnością kojarzą dobrze nagradzaną Coleman z „Broadchurch” i „Nocnego Recepcjonisty”, w których pokazała swój talent. Wydaje się, że Hollywood do tej pory nie zwracało zbytniej uwagi na kunszt aktorski Olivii, która absolutnie skradła show w nietuzinkowej „Faworycie”. Choć wiele osób wskazałoby aktorki z kategorii drugoplanowej jako te, które grają pierwsze skrzypce, nominacja dla Coleman za rolę Królowej Anny absolutnie nie powinna nikogo dziwić. W doskonały sposób ukazała dziecinność i bezbronność monarchini, zachowując w idealnych proporcjach nadszarpniętą dostojność postaci. Aktorka świetnie sprawdza się w filmowej koncepcji Yorgosa Lanthimosa, który dokonał prawdopodobnie najlepszego wyboru z możliwych przy castingu. „Faworyta” zasługuje na same pochwały, ale Coleman ma na swoim koncie już całkiem sporo sukcesów i jest uznaną aktorką wśród brytyjskich widzów. Wkrótce zobaczymy ją jako Królową Elżbietę II w nowych sezonach „The Crown”, gdzie przejmuje pałeczkę po Claire Foy. Rola trudna, szczególnie, że młodsza koleżanka ustawiła poprzeczkę bardzo wysoko. Nikt nie powinien jednak się obawiać – talent Coleman jest na tyle duży, że spora część kinomanów wróży jej statuetkę po tegorocznej gali Oscarów.
GLENN CLOSE (ŻONA)
Bez najmniejszego wahania można nazwać ją ikoną Hollywood i legendą współczesnego kina. Na przestrzeni swojej imponującej kariery otrzymała aż siedem nominacji do Oscara – poprzednie sześć doceniło jej rolę w „Świecie według Garpa” z 1982 roku, nakręconym rok później „Wielkim Chłodzie”, „Urodzonym Sportowcu” (1984), pamiętnym „Fatalnym Zauroczeniu” (1987) oraz „Niebezpiecznych Związkach” (1988), a także za rolę Alberta Nobbsa w 2011 roku. Nikt nie wątpi, że Glenn zasługuje na statuetkę. Jej charyzmatyczna i hipnotyzująca rola w „Żonie” zapisze się na kartach historii – to czołowa zaleta filmu, wychwalanego za solidną obsadę, reżyserię i przekaz. Delikatność i siła, wycofanie i gotowość do działania, miłość i rozterka – to wszystko Close uchwyciła wykonując jeden gest lub przybierając jedną, prostą minę. Aktorka należy do najbardziej charakterystycznych kobiet w kinie, a każdy z nas jest w stanie przywołać sobie jej kilka ikonicznych ról. Najwyższa pora wręczyć jej Oscara, Akademio. Zasługuje na niego od dawna.
NAJLEPSZA AKTORKA DRUGOPLANOWA
REGINA KING (GDYBY ULICA BEALE UMIAŁA MÓWIĆ)
Film, w którym Regina King ponownie prezentuje niedoceniony talent, nie zdobył aż tak dużego rozgłosu jak pozostałe pozycje, ale pochwalić się może łączną sumą trzech oscarowych nominacji i Złotym Globem dla aktorki. Historia młodej Tish i jej miłości do niesłusznie osadzonego chłopaka to historia dość powszechna, ale nadal ważna dla amerykańskiego społeczeństwa, do tego opowiedziana w poruszający sposób. Uznanie i rzeszę fanów pomogła zdobyć filmowi rola King, którą część osób może cenić za nagrodzoną rolę w serialu „American Crime”, a także szereg pozycji w filmografii, od sequeli „Legalnej blondynki” i „Miss Agent”, przez oscarową biografię „Ray” i miniserial „Seven Seconds”. To właśnie Regina, obok Weisz, ma chyba największe szanse na zgarnięcie statuetki. Jest to całkiem możliwe, biorąc pod uwagę, że świetna rola Sharon pozostanie nam w pamięci, kojarzona z matczynym uczuciem i siłą, która czyni ją gotową do odważnych czynów dla własnych dzieci. Akademia ceni sobie takie role i wcielające się w nie aktorki, szczególnie w kategorii drugoplanowych postaci.
AMY ADAMS (VICE)
Podobnie jak niegdyś Leonardo DiCaprio, kilkukrotnie nominowana do Oscara Amy nadal czeka na swoją statuetkę. Bez wątpienia ciężko pracująca i utalentowana Adams zdobyła wyróżnienia od Akademii za role w „Świetliku”, „Wątpliwości”, „Fighterze”, „Mistrzu” i „American Hustle”. Za tę ostatnią dostała nawet Złotego Globa, który trafił do niej ponownie rok później po filmie „Wielkie oczy”. Dobrze znana i lubiana, nie boi się wyzwań, a fani doceniają ją za wykreowane postacie w „Zwierzętach Nocy”, „Niezwykłym dniu Panny Pettigrew”, „Zaczarowanej”, „Nowym Początku” i serialu „Ostre przedmioty”. Wydaje się, że nie trzeba jej nikomu przedstawiać, choć mało osób wie, że urodziła się we Włoszech. Zdecydowana większość jednak wróży jej Oscara, prędzej czy później. Być może to właśnie Lynne Cheney w „Vice” przyniesie jej wreszcie szczęście. Każdy, kto widział nowy film Adama McKay’a wie, że rola byłej drugiej damy Stanów Zjednoczonych nie należała najprostszych. Po raz kolejny Adams mogła wykazać się nie tylko talentem, ale i dobrze wykorzystanym w grze urokiem.
EMMA STONE (FAWORYTA)
Stone, zdobywczyni Oscara za rolę w „La La Land”, wydaje się być jedną z najsympatyczniejszych aktorek młodego pokolenia. Konsekwentnie pielęgnuje swój talent, występując nie tylko w lekkich, zabarwionych romantycznym humorem produkcjach, ale także w ambitniejszych filmach jak świetne „Służące”, „Wojna płci” czy „Birdman”, za którego zdobyła pierwszą oscarową nominację. Po raz kolejny dała popis swoich umiejętności w najnowszym filmie Yorgosa Lanthimosa – jako jedna z tytułowych faworyt z pozoru wydaje się zwyczajną, zasługującą na sympatię widza dziewczyną. Abigail z początku nie odbiega zbytnio od wizerunku, który na co dzień kojarzymy z samą aktorką. Pozory mogą jednak mylić, gdyż wraz z akcją filmu odkrywamy kolejne cechy bohaterki, które Stone z mistrzowską powściągliwością i wyczuciem pozwala dostrzec widzowi. Emma nie jest co prawda wymieniana jako oscarowy pewniak, ale nic nie szkodzi – po raz kolejny udowodniła, że zasługuje na najlepsze role w Hollywood, a gdyby przypadkowo nagroda wpadła w jej ręce, nikt raczej nie obraziłby się za taki obrót spraw.
RACHEL WEISZ (FAWORYTA)
Sarah, Księżna Marlborough, nie kryła się w cieniu Królowej Anny. Bezpardonowo zastępowała schorowaną monarchinię u władzy, z nieskrywaną pewnością siebie rządząc Imperium Brytyjskim. Podobnie Rachel Weisz, nagrodzona już Oscarem za rolę w „Wiernym ogrodniku”, a w tym roku BAFTA za drugoplanową postać w „Faworycie”, z łatwością skrada serca widzów, serwując na ekranie swój talent, perfekcyjnie doszlifowany przez lata cenionej pracy. „Mumia”, „Wróg u Bram”, „Źródło” czy „Był sobie chłopiec” to zaledwie kilka tytułów z jej imponującej filmografii. Mówi się, że to właśnie ona może zabrać ze sobą cenną statuetkę po niedzielnej gali, choć konkurencja wydaje się dość mocna.
MARINA DE TAVIRA (ROMA)
Nominacja Mariny wzbudziła podobne emocje wśród widzów jak ta w kategorii aktorki pierwszoplanowej dla Aparicio, której partnerowała w „Romie” Cuaróna. Inne prestiżowe konkursy, jak BAFTA, Złote Globy czy Nagroda Gildii Aktorów, doceniły role innych aktorek w tym zestawieniu, nominując zamiast Mariny takie panie jak Claire Foy, Margot Robbie czy Emily Blunt. Niewątpliwie pojawienie się na oscarowej liście jest dla De Taviry ogromnym wyróżnieniem. Meksykańska aktorka ma dość porządną, choć niezbyt imponującą filmografię, wzbogacaną rolami teatralnymi. Warto wspomnieć, że to wnuczka Lorenza Servitje, założyciela znanej meksykańskiej sieci Grupo Bimbo, co z pewnością rzuca inne światło na graną przez nią rolę w „Romie”. Doceniana przez lata wśród rodaków i rodzimych krytyków, teraz ma szanse na najważniejszą statuetkę w branży filmowej. Trzeba jednak przyznać, że w zestawieniu znajdują się nie tyle lepiej znane, co bardziej zasłużone nazwiska.
Każdy z nas może dyskutować, która z aktorek oczarowała go w swojej roli najbardziej. Wybór nie jest prosty. Na które panie w tym roku postawi Akademia? Tego dowiemy się już na niedzielnej gali. Trzymamy kciuki za nasze faworytki! [:]