„Metro” – kultowy musical polskiej sceny

Polska scena musicalowa przeżywa obecnie swoje odrodzenie – wzrost zainteresowania tą formą sztuki teatralnej spowodował naturalnie, że coraz częściej możemy usłyszeć o nowych produkcjach. Ale największym sukcesem polskiego musicalu był, jest i zapewne jeszcze długo pozostanie kultowy musical Metro w reżyserii Janusza Józefowicza z muzyką Janusza Stokłosy, oraz librettem i słowami piosenek Agaty i Maryny Miklaszewskich.
Przypomnijmy zatem historię ukazywaną na scenie nieprzerwanie od jej prapremiery w styczniu 1991 roku.
Grupa przyjaciół śpiewających na podziemnych peronach metra rozpada się. Znany reżyser teatralny angażuje ich do swojego spektaklu. Premiera ma się odbyć w jednym z największych teatrów musicalowej metropolii. Jan „duchowy przywódca” zespołu odmawia wzięcia udziału w komercyjnym przedstawieniu. Nie chce jednak stanąć na drodze kariery Anki, dziewczyny, którą bardzo kocha. Podejmuje trudną decyzję. Odchodzi.
Metro stało się wejściówką do wielkiego świata dla wielu znanych dziś artystów. Wykreowało ono takie gwiazdy Edyta Górniak, Katarzyna Groniec i Robert Janowski. Natomiast na przestrzeni lat w obsadzie Metra znaleźli się tacy ludzie jak Olaf Lubaszenko, Bogusław Linda, Cezary Pazura, Magdalena Wójcik, Dorota Rabczewska, Mariusz Czajka, Ewelina Flinta i wielu innych.
Trudne początki
Wspomnienia twórców o tworzeniu tego widowiska dają obraz chaosu. Nie była to zwykła sztuka. Postawiono na maksymalny realizm – grupę amatorów powinna więc zagrać grupa amatorów. Otwarte castingi są czymś niestandardowym nawet dzisiaj, a co dopiero prawie trzydzieści lat temu. W dodatku przesłuchania nie ograniczały się do Polski – przeprowadzano je także w sąsiednich krajach.
Przychodzili ludzi niemający żadnego związku ze śpiewaniem i tańcem – dziewczęta ubrane w miniówki i szpilki, panowie niepotrafiący wykonać prostego układu oraz ludzie, którzy nie mieli pojęcia czego właściwie dotyczy casting. Prezentowane piosenki często odbiegały od przyjętej normy (śpiewano sto lat albo kolędy). Absolwenci szkół aktorskich byli zdumieni tym, że konkurując z amatorami, muszą w ogóle cokolwiek przedstawiać. Castingi trwały bardzo długo. Z siedmiu tysięcy kandydatów wybrano sześćdziesiąt osób i rozpoczęły się próby. Do oryginalnej obsady dostali się między innymi Edyta Górniak – wówczas uczennica technikum pszczelarskiego i Robert Janowski – z wykształcenia weterynarz.
Dziś trudno wyobrazić sobie polską scenę muzyczną bez tej dwójki. Zawdzięczamy to właśnie otwartym przesłuchaniom, na które zdecydowali się twórcy musicalu. Oryginalna obsada prezentowała się następująco:
- Katarzyna Groniec / Edyta Górniak
- Robert Janowski
- Mariusz Czajka,
- Monika Ambroziak,
- Krzysztof Adamski,
- Jacek Badurek,
- Alicja Borkowska,
- Michał Chamera,
- Paweł Cheda,
- Magdalena Depczyk,
- Jarosław Derybowski,
- Wojciech Dmochowski,
- Małgorzata Duda-Kozera,
- Katarzyna Galica,
- Denisa Geislerova,
- Lidia Groblewska,
- Piotr Hajduk,
- Joanna Jagła,
- Janusz Józefowicz,
- Adam Kamień,
- Katarzyna Gaweł,
- Violetta Klimczewska,
- Grzegorz Kowalczyk,
- Dariusz Kordek,
- Andrzej Kubicki,
- Magdalena Komornicka,
- Katarzyna Lewandowska,
- Bogusław Linda,
- Olaf Lubaszenko,
- Anna Mamczur,
- Barbara Melzer,
- Michał Milowicz,
- Radosław Natkański,
- Marek Pałucki,
- Danuta Petrow,
- Beata Pawlik,
- Iwona Runowska,
- Ewa Szawłowska,
- Ilona Trybuła,
- Marc Thomas,
- Beata Urbańska,
- Magdalena Wójcik,
- Kamila Zapytowska.

Pierwsza obsada musicalu Metro na scenie.
Opinie na temat tego przedsięwzięcia nie były przychylne. Uważano to za szaleństwo z wielu powodów, a zaangażowanie amatorów było tylko jednym z nich. Przede wszystkim nikt nie wierzył w sukces musicalu komercyjnego. Duże kontrowersje budził fakt zaangażowania producenta Wiktora Kubiaka, który wierzył w ten spektakl tak bardzo, że włożył w niego 1,5 miliona dolarów. Najgorętszym tematem było miejsce, w którym planowano wystawić Metro. Teatr Dramatyczny w Warszawie był instytucją z tradycjami, wysokim poziomem pokazywanych sztuk. Nie wszyscy byli przekonani, że będzie to stosowna scena dla prywatnego spektaklu. Jednak ani dyrekcja, ani twórcy nie ugięli się pod presją opinii publicznej.
„Zdobędę wreszcie to co chcę”
Rozpoczęły się mordercze próby i treningi. W obsadzie znajdowały się osoby nie mające zielonego pojęcia o występowaniu na scenie. Musieli w krótkim czasie nadrobić kilkuletnie przygotowanie artystyczne – od tańca, przez emisję głosu, dykcję i akrobatykę, aż do oddawania emocji przez śpiew. Nieoszlifowane, świeże talenty ciężko pracowały do ostatniego dnia przed premierą. Wszyscy wiedzieli, że od sukcesu tego musicalu może zależeć ich przyszłość w świecie show-businessu. Role nie były przydzielone do ostatniej chwili – wszyscy więc opanowali cały scenariusz. O tym kto gra kogo dowiedzieli się dwa dni przed pierwszym występem.
Trenowali w wynajętym pomieszczeniu AWF-u oraz w ośrodku w Ojcówku po kilkanaście godzin dziennie. Działo się to głównie w okresie wakacyjnym, jako że w spektakl zaangażowani byli także uczniowie. Twórcy dbali o każdy detal, marzył im się musical rodem ze Stanów Zjednoczonych. Zapewne dlatego zdecydowali się na włączenie do spektaklu pokazu laserów, a trzeba zaznaczyć, że w latach 90. w Polsce nie była to szeroko rozwinięta dziedzina. Pomysł Józefowicza zrealizował producent. Wiktor Kubiak w Wojskowej Akademii Technicznej poznał Danutę Bilińską, absolwentkę fizyki uniwersyteckiej, która wzięła na siebie znalezienie odpowiedniego sprzętu, a później zajmowała się także jego obsługą.
Kultowe już logo zaprojektował wielokrotnie nagradzany artysta grafik specjalizujący się w plakatach teatralnych – Andrzej Pągowski. Jego laserową wersję można także oglądać podczas uwertury.
Logo musicalu wyświetlane w trakcie uwertury.
Premiera (uważana często za prapremierę w związku z obecnością musicalu na Broadwayu) odbyła się 30 stycznia 1991 roku. To był wybuch. Metro zyskało w krótkim czasie rzeszę fanów w całej Polsce, krytycy bardzo przychylnie recenzowali spektakl, nie można było wyobrazić sobie lepszego początku.
16 kwietnia 1992 roku oryginalna obsada wyjechała do Stanów Zjednoczonych, by zaprezentować Metro na scenie Minskoff Theatre na Broadwayu. Druga obsada aktorska w tym czasie wciąż kontynuowała występy w warszawskim Teatrze Dramatycznym.
Amerykański sen – polskie fiasko
„Ulice Europy pełne są marzeń, niech wolność tańczy i śpiewa” – hasło widniejące na amerykańskich afiszach nie pomogło naszej polskiej perełce odnieść tam sukcesu. Spektakl wystawiono w ciągu dziesięciu dni zaledwie trzynaście razy (nie licząc wcześniejszych dwudziestu czterech przedpremierowych wykonań). Za tę porażkę w dużej mierze odpowiadali krytycy. Zarzucano musicalowi ściąganie pomysłu z The Chorus Line (historia niejako odwrócona o 180°). Doceniano użycie laserów, nikt nie odmówił wykonawcom talentu – podkreślano za to, że być może to widowisko trafia bardziej do polskich widzów, przez wzgląd na zastój, który u nas panował z przyczyn historycznych. Pierwsze zdanie recenzji w New York Times’ie brzmiało „What’s the Polish word for fiasco?”. Jednak publika nie była tego zdania, każdy spektakl kończył się owacją na stojąco. Po ostatnim występie orkiestra zagrała hymn Polski, a widzowie jeszcze długo bili brawa. Opinie krytyków były jednak miażdżące. Frank Rich niemal zrównał Metro z ziemią. Do historii przeszedł fragment „Jeżeli Nowy Jork miałby serce, ktoś mógłby zaprosić ich na stek albo nawet ofiarować im bilety na broadwayowskie przedstawienie”. Dzień po publikacji recenzji obsada musicalu pojawiła się przed redakcją ubrana w koszulki i czapki z logo musicalu, przynosząc ze sobą transparent „To Mr. Rich from Metro with Love” oraz pięćdziesiąt steków. Zainteresowanych odsyłam do całości recenzji NYT.
Mówi się, że za te niepochlebne, wśród większości recenzentów, opinie odpowiadali twórcy. Na samym początku pobytu w Stanach producent Wiktor Kubiak z wielką pewnością siebie mówił, że pokażą Ameryce, jak się robi Broadway. Te słowa to jednak nic w porównaniu do słów Józefowicza (wprawdzie wypowiedzianych w rozmowie z kolegami ze studia, ale wiadomo, że takie informacje mogą dotrzeć wszędzie): „Chłopaki! Moim największym marzeniem jest zrobić polski musical, pojechać z nim do Ameryki i pokazać, k…a, tym Jankesom, jak to się robi”.
Tym większym wydaje się więc sukces, jakim z pewnością jest nominacja do najbardziej prestiżowej nagrody, jaką może otrzymać musical – Tony Award. „Metro” pozostaje jedynym polskim musicalem nominowanym do tej nagrody, do której rzadko docierają nawet najwybitniejsze spektakle stworzone poza granicami Stanów Zjednoczonych.
„Metro” kochają dzieci, dorośli i młodzież
W Polsce Metro stawało się coraz bardziej popularne, powstawały fankluby, po spektaklach ustawiały się kolejki czekające na autografy. Twórcy obawiali się upadku musicalu w przyszłości, dlatego zapobiegawczo założyli teatr Studio Buffo. Powodem był fakt, ze musical korzystał wyłącznie z obcych scen – w amfiteatrach w całej Polsce, a także na stadionach m.in. Krakowa i Lublina.
W grudniu 1996 roku po 900. spektaklu dyrekcja Teatru Dramatycznego odmówiła dalszego wynajmowania sceny, skarżąc się na ponoszone w związku z tym straty. Twórcy wraz z fanami zagrozili strajkiem okupacyjnym. Nie pomogło zwrócenie się do prezydenta miasta, protesty fanów, ani wyjątkowo piękny happening wykonany w trakcie sesji rady miejskiej (aktorzy wykonali „Wieżę Babel”). Na pół roku zawieszono wystawianie musicalu.
Czwartego czerwca 1997 roku odbyła się premiera w uproszczonej aranżacji na deskach Teatru Buffo. 23 października 1999 roku musical pojawił się także w Moskwie.

Obsada musicalu METRO z 2013 roku
Musical wciąż jest wystawiany, a jeśli wierzyć reżyserowi – będzie wystawiany tak długo, dopóki będą się sprzedawały na niego bilety. A jako że cieszy się niegasnącą popularnością, odkrywany przez kolejne pokolenia, prawdopodobnie jeszcze przez wiele lat będziemy mogli podziwiać go na scenie z kolejnymi obsadami. Obecnie spektakle odbywają się regularnie w Teatrze Studio Buffo w Warszawie, a bilety można nabyć na stronie. Coraz częściej mówi się także o filmowej wersji musicalu, ale są takie dzieła, których nie powinno się odbierać inaczej niż na teatralnej widowni.
Historia te wywarła ogromny wpływ na ówczesną, ale także obecną popkulturę – wciąż powstają covery ponadczasowych hitów, czego doskonałym przykładem jest wykonanie „Wieży Babel” Studia Accantus. Kolęda „Uciekali” na stałe weszła do kanonu wśród wielu rodzin. Uniwersalność tego musicalu jest uderzająca – historia o przyjaźni, spełnianiu marzeń i okrutnym zderzaniu z rzeczywistością nie traci z wiekiem na aktualności.
Metro wywarło ogromny wpływ na wielu ludzi i kontynuuje tę tradycję do dziś. Ta historia przywraca wiarę w marzenia, daje nadzieję i wywołuje skrajne emocje. A nie jest to historia zakończona – ci, których interesuje ciąg dalszy, powinni sięgnąć po książkę „Metro: przystanek Broadway” napisaną przez autorki libretta Agatę i Marynę Miklaszewskie w 1994 roku.
[:]