Bluźniercze katharsis – retrospektywa Kazimierza Kutza

18 grudnia zmarł Kazimierz Kutz, wybitna osobistość naszego kina, ostatni żyjący przedstawiciel Polskiej Szkoły Filmowej. Zarówno jego wszechstronną twórczość artystyczną jak i działalność społeczną wspominać należy bez taniej wzniosłości, której był przeciwny. Jak wspomina Łukasz Maciejewski, reżyser na ostatnim publicznym spotkaniu, po seansie Perły w koronie, rzucił: “Teraz mogę już pierdolnąć”.
Mitologia Śląska
Filmografia Kutza odznacza się realizmem i głębią psychologicznej obserwacji, przez co zawarte w niej portrety jednostek i społeczności fascynują widza, pozostając zarazem bliskie prawdziwemu życiu. Szczególnie wiernie oddany jest obraz Śląska w trylogii, na którą składają się Sól ziemi czarnej (1969), Perła w koronie (1971) i Paciorki jednego różańca (1979). Za jej wiarygodnością stoją nie tylko osobiste doświadczenia reżysera, wychowanego w robotniczym domu w Szopienicach przez ojca – powstańca śląskiego. Jest ona efektem długiej pracy, studiów nad materiałami źródłowymi, konsultacji, a także odważnych wyborów scenariuszowych i castingowych; mowa o stosowaniu gwary śląskiej, obsadzaniu także w głównych rolach lokalnych amatorów (przede wszystkim w Paciorkach). Mimo tej dbałości o realizm Kutz przyznawał, iż Sól ziemi czarnej miała “przyczynić się do powstania artystycznej mitologii Śląska”. Tryptyk śląski łączy więc kronikarską wręcz rzetelność w ukazywaniu prawdy oraz świadomą pracę mitotwórczą.
Związki Kutza ze Śląskiem wykraczają jednak daleko poza twórczość filmową. Pracę wykładowcy Wydziału Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego łączył z przewodzeniem Śląskiemu Towarzystwu Filmowemu, które współtworzył. W 1981 roku został przewodniczącym Porozumienia Środowisk Twórczych Regionu Śląskiego Solidarności. Prowadził szeroką, kontrowersyjną działalność polityczną jako senator, wicemarszałek Senatu i poseł na Sejm. Swoją lokalną tożsamość podkreślał chętnie i dobitnie, jednocześnie realizując swoją słynną już maksymę “Jak chcesz coś zrobić dla Śląska, musisz z niego wyjechać”.
“Warszawskie elity to ja mam w dupie”
Choć reżyser pozostawał doskonałym realistą, w jego twórczości znajdują się też dzieła dalekie od konwencji. Już drugi jego film, Nikt nie woła (1960), jest efektem poszukiwań nowych sposobów obrazowania, świadectwem kunsztu w wynajdywaniu i stosowaniu rozwiązań awangardowych; doceniony dopiero po czasie, porównywany do dzieł Antonioniego, stanowi fascynujący rozdział w filmografii Kutza. Filmem zupełnie innym, lecz także dalekim od konsekwentnie stosowanej poetyki wyważonego realizmu, jest tchnący absurdalnym humorem i groteską Upał. Próby te nie zawsze znajdowały aprobatę ówczesnej krytyki, której niepokorny reżyser nie poświęcał wiele uwagi. “Warszawskie elity to ja mam w dupie”, zwykł mówić, odnosząc to tak do sztuki, jak i do polityki.
Kino było dla niego nie tylko przestrzenią kreacji mitów (zawsze głęboko zakorzenionych w rzeczywistości), ale też ich obalania. Powstałe w latach 70. Linię oraz Znikąd donikąd postrzegano jako jednostronną polemikę z filmami spod znaku Popiołu i diamentu Wajdy; Kutz okazywał niedobitki AK jako przegranych bandytów bez śladu słuszności, czym wbijał szpilę w ich tworzony podówczas obraz.
Bluźniercze katharsis
Był także cenionym reżyserem teatralnym, nagrodzonym m.in. nagrodą “Gustaw” (2012) za szczególne zasługi dla teatru. Jako innowator Teatru Telewizji wykorzystywał warsztat filmowy, przekraczając granice widowiska scenicznego, często przedstawiając historie metatematyczne, traktujące o twórcach i tworzeniu. Takim obrazem są m.in. Opowieści z Hollywoodu (1986) – gorzka, ironiczna historia niemieckiej emigracji artystycznej szukajacej miejsca w świecie amerykańskiego kina.
Debiutował jednak znacznie wcześniej, reżyserując w 1961 roku dramat Leona Kruczkowskiego Śmierć gubernatora. W swoich spektaklach często ostro komentował współczesne wydarzenia; o jego Przedstawieniu ‘Hamleta’ we wsi Głucha Dolna prof. Andrzej Gwóźdź pisze: “W epoce zadekretowanego sukcesu pokazanie mechanizmów korupcji i zakłamania, przykrywanych przez działaczy partyjnych ideologicznym frazesem, było bluźnierstwem oczyszczającym”.
W ostatnich latach dał się poznać także jako jako powieściopisarz, debiutując nominowaną do Nagrody Literackiej Gdynia książką Piąta strona świata. Oparta na biografii reżysera książka opowiada o rodzinnych Szopienicach, zaś w szerszej perspektywie – o zagubieniu w przestrzeni i języku, braku tożsamości i szukaniu własnego miejsca.
“Był jak Śląsk”
W tych słowach Łukasz Maciejewski wyraził coś znacznie większego niż okolicznościowy frazes. Jak Śląsk niedopasowany, czasem prostolinijny, Kutz pozostawał wielką indywidualnością polskiego kina. Jak Śląsk wyrazisty i bezkompromisowy wznosił się talentem i pracowitością ponad regionalną ciekawostkę, wymuszając siłą swojej twórczości uwagę i uznanie. Jednocześnie mawiał o sobie, iż jest “Zaprzeczeniem tradycyjnego Śląska”, w polityce walczył o prawa mniejszości, o tolerancję, o rozsądek. Zdrowy rozsądek ubrany w formę przekazu prostego, nieraz brutalnego – a obok niego i ponad nim głębia obserwacji i przemyśleń wyrażonych w sztuce filmowej, czasem niezrozumianej, trudnej; z czasem uznanej za wybitną. To dziedzictwo, które pozostawił.