Dwulecie bloga Musicalna, czyli o koncercie „Bestia i Piękna”

25 listopada w Bemowskim Centrum Kultury zagrano koncert „Bestia i Piękna”, który miał być uświetnieniem drugich urodzin bloga Musicalna, składającego się z recenzji, wywiadów z artystami i stanowiącego najbardziej obszerne źródło informacji dotyczące polskiej sceny musicalowej. „Bestia i Piękna” miał być kontrastowym koncertem musicalowym, jednak brak jasno określonej grupy odbiorów sprawił, że widzowie otrzymali jedynie mieszankę utworów połączonych ze sobą nieudolną fabułą. Występujący Kamil Zięba i Marta Burdynowicz swoimi głosami porwali publiczność do stojącej owacji, jednak nawet sami wokaliści nie byli w stanie zatrzeć wrażenia dezorganizacji i przypadkowości całej imprezy.
Założenie koncertu było proste – utwory miały opowiadać historię dwojga kochanków; widzowi stopniowe przybliżane są okoliczności ich poznania, oświadczyn i rozstania. Fabuła była spinana nagraniami z głosem Mileny Kanabus, która pokrótce tłumaczyła oglądającym,
w jakim momencie fabularnym właśnie się znajdowali. Problematyczny okazał się jednak fakt, że zdecydowana większość utworów nie stanowiła uzupełnienienia historii, a piosenki sprawiały wrażenie dobranych zupełnie przypadkowo. Jedynie lektorskie nagrania dawały widzowi szansę na zrozumienie, że koncert opowiada wycinek z życia dwojga kochanków.
Po obejrzeniu plakatu zapowiadającego imprezę, rodzice mogli być przekonani, że to doskonałe wydarzenie, na które mogą zabrać swoje dzieci; utrzymany w kreskówkowym stylu z nazwą parafrazującą tytuł disnejowskiej animacji zachęcały do wybrania się na to wydarzenie. Problemem okazał się jednak repertuar nie w całości dostosowany do dzieci, a po części dedykowany dorosłej publiczności. Była to przedziwna mieszanka: Mam tę moc czy Pół kroku stąd pochodzące z filmów wytwórni Disney zachwyciły młodszą publikę, co jest zupełnie zrozumiałe, bo brawurowe wykonania Marty Burdynowicz wprawiały w zachwyt. Jednak te piosenki stanowiły mniejszość, a utwory kierowane do starszych sprawiały wrażenie przypadkowej układanki, począwszy od Honey, Honey z repertuaru zespołu Abba, przez Song Heroda („Jesus Christ Superstar”) i City of Stars („La La Land”) aż po Jesteśmy na wczasach z repertuaru Wojciecha Młynarskiego.
Scena nie była udekorowana, jednak minimalizm scenografii został przyćmiony przez niesamowicie zdobną suknię Marty Burdynowicz. Kreacja również wydawała się rekwizytem przypadkowym, zupełnie niedopasowanym do tak kameralnej imprezy. Sama wokalistka (znana między innymi z musicalu Piloci) podrywała publiczność z siedzeń. Dysponuje ona niesamowitym głosem, którym potrafi znakomicie operować. Na szczególną uwagę zasługuje druga połowa duetu – ubrany w garnitur Kamil Zięba, zachwycał nie tylko wokalem, ale też niesamowitą charyzmą, prezencją sceniczną i kontaktem z publicznością.
Całość sprawiała wrażenie niedopracowanego przedsięwzięcia, bo mimo szczerych chęci ze strony autorki bloga, koncertowi zabrakło spójności, zarówno w tak drobiazgowych kwestiach, jak zupełnie niewspółgrający ze sobą ubiór wokalistów, jak i istotnych sprawach. Przede wszystkim były to niewłaściwie zmieszane grupy docelowe odbiorców i chaotyczny repertuar. Kamil Zięba i Marta Burdynowicz postarali się jednak wziąć całe przedsięwzięcie na swoje barki i zachwycali umiejętnościami wokalnymi oraz aktorskimi.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone w artykule należą do Doroty Jurek, kulturalnemedia.pl.
Zastanawiam się, czy pan Adam w ogóle wie, czym jest musical i kiedykolwiek był na koncercie musicalowym. Z tego komentarza wynika, że niekoniecznie. To po kolei. Po pierwsze: piosenki sprawiały wrażenie dobranych zupełnie przypadkowo. Jakieś rozwinięcie? Dlaczego sprawiały wrażenie przypadkowych? Albo to całkowita ignorancja, albo Pan po prostu nie wsłuchał się w ich treść. Nigdzie nie było mowy o koncercie dla dzieci, a jak się rozejrzeć po sali, odbiorcy też doszli do takiego wniosku, ponieważ małych widzów była zaledwie garstka. Druga sprawa: bajki Disneya to musicale i ośmielę się stwierdzić, że są POSTAWĄ większości koncertów musicalowych, także tych skierowanych do widzów dorosłych. Warto też podkreślić, że piosenka 'Honey, honey” pojawia się w musicalu „Mamma Mia”, „Jesus Christ Superstar” czy „La La Land” to również musicale, więc gdzie tu brak konsekwencji? Jedynie kilka piosenek kabaretowych zaburzyło główne założenie koncertu. Szkoda, że autor nie wspomniał o tym, że kilka dni przed koncertem, z przyczyn niezależnych od organizatorów, zmienił się pianista, co zmusiło do korekty niektórych założeń. A już za największe nieporozumienie uważam uwagi do stroju: naprawdę, autorze? Koncert piękna, aktorka w pięknej sukni, aktor w garniturze, a Ty twierdzisz, że nie są dopasowani? Nie wiem, czy on powinien wystąpić we fraku, smokingu? A może ona w stroju Kopciuszka? Byłam tam, widziałam wszystko, koncert może nie był idealny, ale tak fatalna recenzja, bardzo stronnicza jest kpiną z obiektywizmu i przykro mi, że tak dobry portal w ogóle coś takiego opublikował.