TRZY PREMIERY: Zbrodnie Grindelwalda, nowa wersja Narcos i piąty album Little Mix

Początek trzeciego listopadowego weekendu w tym roku obfituje w spore popkulturowe premiery, spośród których prezentujemy trzy wyróżniające się na tle pozostałych nowości, o których na pewno usłyszeliście w ciągu ostatnich dni. Jeśli nie – prawdopodobnie usłyszycie o nich jeszcze nie raz. Pełnometrażowy film ze świata stworzonego przez J.K. Rowling, muzyczny album najlepszej żeńskiej formacji ostatnich lat i serial Netflixa bazujący na ogromnej popularności poprzedniej produkcji. Czy w pełni zasługują na naszą uwagę? Przekonajmy się!
FANTASTYCZNE ZWIERZĘTA: ZBRODNIE GRINDELWALDA
Harry Potter podbił serca czytelników na całym świecie, stając się ostatecznie sztandarową pozycją literatury popularnej. Przełożyło się to na ogromny sukces serii filmowej na podstawie przygód pióra J.K. Rowling. Warner Bros. we współpracy z autorką postanowili jakiś czas temu doić krowę na ile to możliwe, planując aż pięć części przygód Newta Scamandera i jego towarzyszy, przeplatających się z losami Grindelwalda, czarnoksiężnika wywracającego świat do góry nogami już na wiele lat przed dobrze znanym nam Voldemortem. Pierwsza część przygód była przyjemną historyjką, odosobnioną nieco od znanych nam książek, ale oddającą ukłon w ich stronę. Jednocześnie serwowała niemałą gratkę dla fanów serii. Druga odsłona, zatytułowana Zbrodnie Grindelwalda, sama popełnia jednak sporo wykroczeń. Wychodzi poza kanon prezentowany w ksiązkach Rowling, nie trzymając się ustalonych przez nią faktów podanych fanom (co dziwi, biorąc pod uwagę fakt, że sama Joanne jest scenarzystką). Chociaż mocno inspiruje się światem przedstawionym w powieściach, bardziej bazuje na wymysłach dopasowanych do klimatu filmowego – szkoda, bo jest to nieco zmarnowaną okazją na pokazanie tego, co powinno być uznawane za najbardziej prawidłową wersję wydarzeń (jak to zwykle przyjmuje się wobec książek, na podstawie których powstają filmowe produkcje). Wyjście poza kanon nie byłoby może tak znaczącym błędem, gdyby nie zbyt wiele zbędnych ukłonów w stronę oryginalnej serii (m.in. chwilowe pojawienie u boku młodego Dumbledora – w tej roli świetny Jude Law – innej ikonicznej nauczycielki z serii o Potterze, której zachowanie raczej nie pasowało do znanej nam postaci, a co więcej, według kanonu książek miała ona urodzić się dopiero kilka lat po wydarzeniach z filmu). Największym minusem filmu jest mnogość wątków – oprócz perypetii bohaterów znanych z wcześniejszej odsłony, dostajemy również szereg niejasnych postaci, za którymi ledwo nadążamy, splątanych całą masą fabularnych twistów, zagadkowych powiązań i chęcią twórców do przygotowania gruntu pod dalsze filmy. Nie warto jednak się zrażać – rozsądny widz, przymykając oko na wykroczenia, nacieszy się nie tylko doskonałymi efektami specjalnymi. Wyruszy bowiem w dalszą podróż po świecie Rowling, przepełnionym barwną scenografią, do tego z gościnnym udziałem paru fantastycznych zwierząt i grą aktorską na bardzo satysfakcjonującym poziomie.
LITTLE MIX – LM5
Słuchacze zainteresowani muzyką popularną na pewno znają jedyny zespół, który wygrał brytyjskiego X-Factora, a do tego odniósł całkiem imponujący sukces (nie tylko na rodzinnych Wyspach), udowadniając, że godnie zastępują na rynku takie formacje jak ikoniczne już Spicetki. Dziewczyny z Little Mix mają na swoim koncie cztery dobrze przyjęte krążki, które głównie charakteryzował barwny pop i seria niezłych przebojów. Piąty album, LM5, prezentuje nieco inne podejście dziewczyn, które zdążyły dojrzeć przez ostatnie lata kariery. To nie jest już cukierkowy pop z pierwszej płyty czy muzyczne uderzenie elektroniczych wariacji na przedostatnim krążku. Na wyróżnienie zasługuje tutaj głównie wartstwa tekstowa i przekaz, choć nie ma niespodzianki, że mówi się w nim o siostrzeństwie kobiet, sile płci pięknej i zdroworozsądkowym feminizmie. Za to należą się paniom same pochwały – problem w tym, że tylko niektóre piosenki sprawdzą się jako przysłowiowe petardy, które wpadną nam w ucho. Przy piątej płycie zespół powinien mieć już ustabilizowane brzmienie swojej muzyki, ewentualnie próbując nowych rozwiązań z bezpiecznym dystansem. Biorąc pod uwagę dorobek Little Mix, wydaje się, że grupa nadal szuka odpowiednich klimatów, biorąc niepotrzebnie jeszcze na swoje barki próby inspirowania się szeroką gamą artystów (wyraźnie słychać elementy pasujące do stylu muzyki P!nk lub Aguilery, a może nawet i nieco zapomnianej Jessie J z początku kariery czy pojawiającej się na płycie Nicki Minaj). Choć nie wszystko tutaj gra jak powinno, znajdziemy sporo udanych i niecodziennych efektów pracy – na wyróżnienie zasługują single Woman Like Me, nieco odbiegające od popowych schematów Strip czy zyskujące z każdą sekundą More Than Words. Warto zwrócić też uwagę na mocne elementy krążka jakimi są m.in. Wasabi oraz The Cure. Fani zespołu na pewno będą zadowoleni, choć trzeba przyznać, że pozostali będą musieli przyzwyczaić się do skomplikowanej mieszanki klimatu, która uderzy ich przy pierwszym przesłuchaniu. Nadal jednak warto, bo to pop lepszy niż zdecydowana większość ostatnich wydawnictw na rynku, a Little Mix można śmiało nazwać najlepszym girlsbandem ostatniej dekady.
NARCOS: MEKSYK
Wielki hit Netflixa, Narcos, zdobył uznanie większości krytyków, zjednał fanów na całym świecie, a do tego śmiało można nazwać go jedną z czołowych produkcji tej popularnej platformy. Brutalne porachunki z kokainą w tle i narkotykowe imperium Pablo Escobara zostały przedstawione w sposób doceniony m.in. dzięki mocnej grze aktorskiej oraz wciągającej fabule. Serial zyskał ogromną popularność, na baze której po trzecim sezonie oryginału zdecydowano się nakręcić nową wersję. Narcos: Meksyk opowiada o kartelu z Guadalajara, a akcja dzieje się latach 80. ubiegłego wieku. Dziesięć odcinków zadebiutowało na platformie ku radości fanów oryginału, a towarzyszyły im w znacznej części przychylne recenzje krytyków, którzy już zdążyli polecić nową odsłonę. Choć otwarcie mówi się, że nowa seria momentami z trudem utrzymuje balans między poziomem poprzednika a oryginalnością i świeżością, akcja trzyma widza w napięciu , a Diego Luna i Michael Peña przypieczętowali swoje kariery grając role kolejno Miguela Gallardo i agenta Enrique Camareny o wdzięcznym pseudonimie „Kiki”. Choć już teraz mówi się o tym, że seria pozostanie w cieniu poprzednika, przekonamy się o tym dopiero za jakiś czas, kiedy pierwsze emocje po binge-watchingu opadną. Narcos: Meksyk jest na pewno pozycją obowiązkową dla zagorzałych fanów historii Escobara, a takich pośród polskiej widowni zdecydowanie nie brakuje.
Nowy album Little Mix, LM5, jest dostępny na serwisach streamingowych i – przede wszystkim – sklepowych półkach. Narcos: Mexico obejrzycie oczywiście na Netflixie, a Fantastyczne Zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda zapełniają od wczoraj sale kinowe w całej Polsce. Choć wszystkie trzy pozycje mają swoje minusy, warto polecić je nie tylko stałym odbiorcom gatunków, ale i nowym, potencjalnym fanom.