Niezwykle żywa opowieść o śmierci, czyli „Niemieckie Requiem”
Jesienną porą, gdy dzień nieubłaganie staje się krótszy, coraz trudniej zmobilizować się do wieczornego wyjścia z domu. A już na pewno wtedy, gdy pada deszcz i do tego wszystkiego zaczyna być mroźno. Jednak niedzielny wieczór, 28 października, w poznańskim Teatrze Wielkim rozgrzał każdego, kto tylko zajął miejsce na widowni koncertu „Ein deutsches Requiem”. I to mimo dość przejmującego motywu, na którym zasadza się całe dzieło, a mianowicie – śmierci.
„Ein deutsches Requiem” autorstwa Johannesa Brahmsa to zbiór siedmiu utworów żałobnych wykonywanych przez orkiestrę, chór oraz solistów. Powstał on w drugiej połowie XIX wieku, a więc w okresie romantyzmu. Sam Brahms jednak był tradycjonalistą raczej bez „ambicji rewolucjonizowania muzyki”, sam o sobie mówił, że „jako kompozytor urodził się za późno”. Co ciekawe, w następnym pokoleniu został jednak nazwany „prekursorem nowoczesności”, a więc musiał nosić w sobie pewną dozę nieschematyczności, wykraczającej nawet poza romantyzm.
Brahms tworzył muzykę absolutną, czystą, czyli pozbawioną treści i znaczeń poza warstwą muzyczną. Czy aby na pewno? „Ein deutsches Requiem” jest dziełem przejmującym, intensywnym i dotkliwym, a to wszystko dlatego, że przygląda się ono śmierci. Można nawet powiedzieć, że nie tylko – bo również zagadnieniom usytuowanym naokoło, snującym się zawsze przy okazji mówienia o śmierci samej w sobie. Brahms bowiem rozmyślał również nad tematem tęsknoty czy samotności tych, którzy zostali opuszczeni.
„Niemieckie Requiem” (jak tłumaczy się na polski oryginalną nazwę dzieła, czyli „Ein deutsches Requiem”), mimo że w tytule ma słowo odnoszące się do żałobnej kompozycji mszalnej, wcale nie jest oparte na liturgii mszy żałobnej (requiem). Zamiast tego podstawę stanowią fragmenty z Pisma Świętego, umiejętnie dobrane jednak tak, by nie wypaść „jednoznacznie chrześcijańsko”, tym samym ograniczając kompozycję do jednego wyznania. W ten właśnie sposób Johannes Brahms dbał o uniwersalność swojego dzieła, które – jak sam mówił – wolał, by znane było jako „requiem ludzkie”.
Poznańskie wykonanie „Niemieckiego Requiem” zrealizowała orkiestra Teatru Wielkiego w Poznaniu pod batutą niesamowitego Gabriela Chmury, dyrygenta cenionego na całym świecie. Powtarzać będę zawsze, że muzyka wykonywana na żywo bezdyskusyjnie oczarowuje, a nade wszystko wtedy, gdy członkowie orkiestry usytuowani są przed oczami publiczności, na scenie. Partie chóru wykonał chór Teatru Wielkiego, prowadzony przez Mariusza Otto, dyrektora formacji. Nie można powiedzieć, że chór ten jedynie uświetnił cały wieczór – on doskonale go poprowadził i zbudował. W jednej chwili kilkadziesiąt silnych damskich i męskich głosów grzmiało ze sceny, to znów pobrzmiewało wręcz sennie, co doskonale dopełniało się z orkiestrą. Nie można zapomnieć również o dwojgu solistów, którzy współuczestniczyli w koncercie. Jako sopran wystąpiła Aleksandra Oleszczyk, absolwentka Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, laureatka szeregu ważnych nagród w świecie wokalnym, natomiast jako baryton zaprezentował się Michał Partyka, absolwent poznańskiej Akademii Muzycznej, równie ceniony i nagradzany. I aż żal, że soliści śpiewali tak krótko – ponieważ można by słuchać ich zdecydowanie dłużej.
Idealne współbrzmienie podczas koncertu to nie jedyna synchronizacja, na jaką zwróciłam uwagę. Występ odbył się bowiem w ostatnią niedzielę przed dniem Wszystkich Świętych, który w polskiej tradycji zakorzeniony jest naprawdę mocno. Żałobny charakter, tematyka o przemijaniu i religijna treść kompozycji na dobre dały mi do zrozumienia, że nastała jesień, kończy się październik i za kilka dni rozpocznie się święto. Jednocześnie sam koncert, w którym miałam okazję wziąć udział dzięki uprzejmości Teatru Wielkiego w Poznaniu, wcale mnie nie przygnębił. Przyjemnością było móc wsłuchać się w te podniosłe utwory i poczuć, ile w nich życia.
Koncert skończył się nagle i niespodziewanie, najpierw stwarzając pozory jedynie nastąpienia krótkiej przerwy. I to właśnie, według mnie, idealnie zamyka temat śmierci, portretując ją tym samym nie wprost, ale jakże dosadnie.
Mimo że zrecenzowany koncert grany był tylko raz, zapraszamy do zapoznania się z pełną ofertą Teatru Wielkiego w Poznaniu, dostępną pod tym linkiem: https://opera.poznan.pl/pl/