Festiwal wzruszeń

W zeszłym tygodniu miałem zaszczyt uczestniczyć jako wolontariusz w 5. edycji Ogólnopolskiego Festiwalu Młodych Alchemia Teatru w Krakowskim Staromiejskim Centrum Kultury Młodzieży. To doniosłe wydarzenie przeprowadzone pod herbertowskim hasłem „Opisać najprostsze wzruszenie” zachwyciło mnie oraz pozostałych gości mnogością teatralnych doznań. Postanowiłem podzielić się niektórymi z nich, poprzez opisanie dwóch spektakli, które szczególnie zapadły w mojej pamięci.

Plakat festiwalu
Wielkie otwarcie
Piątą edycję OFMAT-u otworzył spektakl taneczny projektu „w międzyCZASie” zatytułowany „Kartki z teraźniejszości”. Widowisko stanowi drugą część cyklu realizowanego od 2017 roku przez grupę pod kierownictwem pani Pauliny Wysockiej-Fularz. Problematyką jaką porusza są problemy współczesnego społeczeństwa – szczególnie młodzieży – w dobie internetu i społeczeństwa masowego.
Już od pierwszych sekund widz może obserwować pokaz przemyślanej choreografii, jaką przyszło wykonywać trzynastu występującym na scenie aktorkom. Przedstawiają one skomplikowane figury przywodzące na myśl taniec nowoczesny. W spektakl wplecione są również fragmentaryczne frazy, opowiadające o problemach współczesnego świata. Uważny obserwator szybko spostrzeże w ruchach dziewczyn niewielkie braki w skoordynowaniu, niemniej jednak całość prezentuje wysoki poziom, za którym niewątpliwie stoi olbrzymia ilość pracy. Skonfrontowanie z mnogością scen poruszających takie zagadnienia jak wszechobecność mass mediów, muzyki, używek, nieustannego pośpiechu, presji i swoistego, płynnie zmieniającego się świata młodego pokolenia przytłacza oglądającego. Oczywistość przekazu tworzy obraz łatwy do rozszyfrowania, choć momentami ostentacyjnie przekazujący pewne treści. W połączeniu z przesytem użytych rekwizytów, jak i zaimplementowanej muzyki niepotrzebnie psuje groteskowy aspekt całego spektaklu. Warto dodać, że humor budowany na nawiązaniach do szeroko pojętej popkultury początkowo śmieszył, lecz przez mnogość żartów pod koniec zaczynał męczyć. Co więcej, widać zdecydowany postęp względem zeszłorocznych „Kartek z przeszłości”, gdzie szczególnie dawała się we znaki właśnie niejasność przekazu.
Ciekawym, choć nie do końca wykorzystanym motywem było przedstawienie zwierząt jako alegorii człowieka, za pomocą szerokiej gamy dobrze dobranych rekwizytów. Nieco inaczej sprawa ma się ze scenografią. Ciekawa aranżacja szybko przekształca się w planowany, chociaż przesadny chaos. Scena przemienia się w ekspozycję peruk, papierków po batonach, kolorowych skarpetek i wielu innych mniej lub bardziej potrzebnych widowisku przedmiotów.
Reasumując, w „Kartkach z teraźniejszości” drzemie duży, niecałkowicie wykorzystany potencjał. Aktorki spisały się na medal w starciu z przekombinowaną formą. No i dostałem kwiatka.

Obsada „Kartek z teraźniejszości”
Podróż do innego świata
Jednym z uczestników, którzy zaprezentowali się drugiego dnia festiwalu był zaprzyjaźniony z SCKM-em Teatr Manufaktura, ze swoim spektaklem „Broken promises, czyli na każdym ze światów”. Grupa z Bielska-Białej tak samo jak projekt „w międzyczasie” składa się wyłącznie z aktorek, pracujących pod czujnym okiem pani Anny Maśki. Przedstawienie – jak można spodziewać się po tytule – zabiera nas w odległe miejsca. Mowa tu zarówno o strefie dosłownej, jak i tej metaforycznej.
Początek widowiska nawiązuje do twórczości Rolanda Topora. Półmrok, nastrojowa muzyka i narracyjna historia odgrywana przez bohaterki rozmieszczone na scenie wprowadza niepowtarzalny klimat. Widz odbywa podróż w nieznane, pierwsze sceny zachęcają do refleksji nad poruszaną problematyką wolności i inności. Niestety, później jest już tylko gorzej.
Pozostałe dwadzieścia minut spektaklu zagospodarowane jest dość enigmatycznymi, inspirowanymi twórczością Barańczaka frazami. Nie brak tu także mniej lub bardziej widocznych nawiązań do licznych tekstów kultury. Na scenie dzieje się niestety za dużo, dziewczyny w jednym momencie recytują, uskuteczniają choreografię oraz grają za pomocą owiniętej w szmaty lalki, pełniącej funkcję symbolu człowieka w społeczeństwie. Widzowi ciężko nadążyć za natłokiem treści i formy, we znaki dają się też takie mankamenty jak wadliwe rekwizyty. Spośród nazbyt licznych kwestii w pamięć zapadła mi niestety jedynie jedna piosenka. Podkład muzyczny zapewniła melodia ze znanej pieśni Powstania Warszawskiego – „Pałacyk Michla”, natomiast treść najlepiej oddaje ostatni wers „Kto nie z nami ten jest przeciw nam”, po którym dziewczyny wykonały gest Sieg Heil. Był to zabieg bardzo wymowny (dla niektórych aż nazbyt), czego nie można rzec o dalszych, zlewających się ze sobą i trudnych w interpretacji tekstach. Myślą przewodnią jest w nich, mniej lub bardziej, dywagacja nad wpływem społeczeństwa na jednostkę.
Podsumowując, „Broken Promises…” można uznać za spektakl do dopracowania. Widowisko wzbudza duże emocje, jednak smuci fakt, że ciężko jest z niego coś wynieść już po wyjściu z sali.

Kadr ze spektaklu Manufaktury
Wszystko co dobre…
Tegoroczna edycja OFMAT-u była drugą w jakiej miałem okazję uczestniczyć. Tak jak za poprzednim razem, festiwal dostarczył mi licznych emocji i wzruszeń. Tym co wspominam najlepiej jest zdecydowanie przyjazna atmosfera jaka towarzyszyła wydarzeniu, tworząc idealne warunki do integracji zarówno między grupami, gośćmi jak i organizatorami. Widać było to także w samych występach – w zasadzie nie było grupy, której brakowałoby energii i zaangażowania. Będę niecierpliwie wyczekiwał następnej edycji. Kto wie, może zobaczymy się za rok?