V edycja „Sztuki6” – pofestiwalowo o tegorocznych wystawcach

W dniach 17-19 października, przy ulicy Smoczej w samym sercu Warszawy odbył się wyjątkowy festiwal, który w tym roku „Kultura na co dzień” miała niesamowitą przyjemność objąć patronatem. Wspominana przez nas wielokrotnie inicjatywa uczniów Liceum Plastycznego im. Wojciecha Gersona zachwyciła w tym roku dziesięcioma wystawami młodych artystów, licealistów zasilających szeregi tej placówki. W dzisiejszym, krótkim podsumowaniu tego wydarzenia przyjrzymy się właśnie im – wystawcom tegorocznej edycji festiwalu „Sztuka6”, którzy jak zwykle popisali się dobrym smakiem, kreatywnością i znakomitym zmysłem twórczym.
Zaczynamy od laureatki piątej odsłony festiwalu, Patrycji Łupińskiej (rozmowa z nią już niebawem), którą możecie znać z “Małych Form” i strony “Malgranda” . W tym roku ponownie postawiła na modę i po raz pierwszy w historii festiwalu wystawiła kolekcję rzeźb fantazyjnego obuwia nazwaną przewrotnie „Gorączką złota”. Sama młoda artystka tak opisuje swój pomysł: Gorączka Złota to pogoń za bogactwem i szczęściem. Szukamy nowych miejsc, obfitych w gwiezdny pył, szlachetne kruszce i czyste piękno. Legendarne El Dorado nie ma już swojego miejsca na mapie świata, lecz na tej, którą każdy z nas kreśli swoimi drogami. W świecie materialnym dusza ludzka potrzebuje czegoś, za czym może gonić, tak jak oczy gonią za czarem tego, co mogą ujrzeć. Jeśli można nakarmić jedno i drugie, napełnia się całego siebie, sprawia ucztę doskonałą. Złoty pył z mojego pałacu snów nie osiadł na dnie, lecz popłynął z nurtem rzeki i odkrył przede mną ścieżkę pełną światła, ja zaś ukażę Wam to, co ujrzałam na końcu, złotą arkadię. Stworzyłam kolekcję uniwersalną, pełną inspiracji i nawiązań do wielu dziedzin, ponadczasową w swojej różnorodności i stylu. W jednej chwili, w jednym miejscu, może przeciąć się wiele szlaków i tym miejscem chcę uczynić swoją wystawę. Czy w istocie „Gorączka złota” okazała się być ozłoconą wariacją na temat legendarnego El Dorado? Z całą pewnością, tak. Wszystkie z pięciu imponujących, spektakularnych butów, stojących na wysokich prostopadłościennych bryłach przypominały muśnięte złotym szkliwem, majestatyczne kapitele antycznych kolumn. Choć każdy z nich jest różny, tworzą spójną, inspirowaną naturą i sztuką, całość. Zachwycająca precyzją i dbałością o detal „Gorączka złota” to zdecydowanie jeden z najmocniejszych punktów całego festiwalu. Patrycja, która już rok temu święciła tryumfy, i tym razem nie zawiodła.

„Gorączka Złota” Patrycji Łupińskiej

„Gorączka Złota” Patrycji Łupińskiej
Drugim punktem na liście jest ciekawa i nowatorska względem poprzednich lat wystawa sztuki użytkowej, za którą stoi skromna i utalentowana Basia Szymańska. Młoda artystka o swojej pracy mówi: Największą radość sprawia mi moment, kiedy wstępny szkic na kartce papieru zmieni się w użytkowy przedmiot. Interesuje mnie łączenie ze sobą różnych mediów, faktur i kolorów. Uwielbiam w ten sposób eksperymentować, odkrywając nowe, ciekawe połączenia. Każdy mój szkic na etapie wykonania ewoluuje i nabiera charakteru. Angażując się w wszelkiego rodzaju przedsięwzięcie daję z siebie 100%. Interesuję się wszystkim po trochu co sprawia, że non stop poszukuję inspiracji do nowych projektów. Założeniem wystawy jest pokazanie użytkowej strony sztuki oraz prezentacja procesu twórczego od szkicu na papierze do gotowego przedmiotu. Inspiracje czerpałam głównie z pierwszych projektów jeszcze z dzieciństwa. Chciałam nadać im drugie życie na etapie, kiedy sztuka stała się dla mnie planem na życie. Niektóre projekty powstały dzięki współpracy ze znajomymi i przyjaciółmi, którzy byli też moimi inspiracjami. Koresponduje to z moim planem tworzenia sztuki do użytku przez ludzi w życiu codziennym. Na wystawie znajdą się przedmioty użytkowe takie jak stoły, dywan, lampy, deskorolki, instrumenty muzyczne, ubrania, jednak przedstawione w oryginalnej koncepcji. Odwiedzający wystawę mogli podziwiać lampy wykonane z elementów manekinów sklepowych, fantazyjnie pomalowaną gitarę przywodzącą na myśl lata 60. i Jimi’ego Hendrixa, ręcznie zdobione stoliki i swoistą „perłę w koronie”, zestaw spersonalizowanych ubrań ze studia “Gemini”, w którym Basia nadaje im drugie życie przy pomocy farb i własnej wyobraźni. Autorka “Sztuki użytkowej” nie omieszkała podzielić się z odbiorcami swoimi szkicownikami pokazującymi drogę od inspiracji po wykonanie swoich pomysłów, a także wyczerpująco opowiadała o każdym elemencie swojej wystawy.

„Sztuka użytkowa” Basi Szymańskiej

„Sztuka użytkowa” Basi Szymańskiej

„Sztuka użytkowa” Basi Szymańskiej
Zaprezentować swój talent postanowił również Sebastian Murza, który o swojej „Nadinterpretacji” będącej zbiorem rysunków mówi tak:Jestem zapalonym rysownikiem naciskającym szczególnie na portret i karykaturę. Nie umiem oraz nie lubię wzruszać pracami, bo nie ważny jest dla mnie temat pracy – staram się po prostu rozbawić. W wystawie „Nadinterpretacja” postawiłem sobie za cel zrobienie z „mdłej pracy” „spektaklu pełnego wyrazistych smaków”. Mam nadzieję, że z powodzeniem. Tak na dobrą sprawę ta wystawa, a raczej „wystawka”, nie ma nic konkretnego do zaoferowania. Nie jest to zbiór wyszukanych obrazów z pełną historią osadzoną w procesie tworzenia, jak i pokazaną w fazie końcowej. Nie ma żadnych ukrytych znaczeń w kreacji pracy, a nawet jeśli, to zapewnić mogę, że jest to jedynie element groteskowy. Prace nie posiadają tytułów mających „poruszyć” na siłę. Każda z prac jest zwykłym rysunkiem. Nawet nie starałem się, żeby niosły ze sobą jakiś przekaz. Przekaz nadaje tytułowa „nadinterpretacja” zawarta w tytule pracy jak i w nieco mniejszej wersji w formie karykatury rysunku. Mój pomysł na wystawę nie wchodzi w zakres terminu „oby więcej” tylko „mało i nietypowo”. Jakiej reakcji oczekuję od obserwatora prac? Nie chcę typowego zachwytu: „Wow! Świetne prace!” Raczej wolę: „Co to w ogóle ma być?!” Miłego oglądania! Zachwycające prace pozbawione były „oryginalnych” tytułów, dlatego bronić musiały się same. Czy realizm wyrażony w ołówkowej kresce nadal może robić wrażenie? Okazuje się, że niemałe. Rysunki Sebastiana, opiewające piękno kobiecego ciała i cud narodzin oraz portretujące jedną z największych gwiazd muzyki wraz z towarzyszącymi im karykaturami to dowód na to, że wciąż lubimy zachwycać się talentem w wiernym oddawaniu rzeczywistości i tworzeniu wysmakowanej groteski.

„Nadinterpretacja” Sebastiana Murzy

„Nadinterpretacja” Sebastiana Murzy
W ramach festiwalu „Sztuka 6” mogliśmy obejrzeć również „Nielinearność” Jagody Chyły, która podobnie jak Patrycja zaprezentowała coś zupełnie nowego, grę komputerową, prostą, pikselową historię, której motywem przewodnim była tytułowa nielinearność. Przejść się szkolnym korytarzem i wyznaczyć bieg historii słowami, aby znaleźć swoje zakończenie było miłą przerwą od kontemplacji pozostałych wystaw. Aspirująca młoda artystka opowiedziała o swojej pracy tak: Jako dziecko kochałam filmy i często wystawiałam teatrzyki używając ręcznie lepionych figurek. Z czasem, moja fascynacja przeniosła się na literaturę, która, do dziś, jest mi bardzo bliska. Mediami bardziej wizualnymi zainteresowałam się później – to one zachęciły mnie do kształcenia się artystycznie. Gry komputerowe zawsze były gdzieś w moim życiu ze względu na miłość mojej rodziny do serii „Tomb Raider”. Ja sama zagłębiłam się w temat kiedy ukazało się „Undertale”, niezależna gra o prostych grafikach, acz niezwykłej historii. Gry jako narzędzia do opowiedzenia historii takie jak „What Remains of Edith Finch”, to jest coś, co mnie niezwykle fascynuje. Dają one możliwość opowiedzenia historii nielinearnej – nie mającej ustalonego końca, ani nawet przebiegu. Możliwość wyboru, możliwość opowiedzenia więcej niż jednej historii w jednym dziele – to jest coś, na czym chcę się skupić.

„Nielinearność” Jagody Chyły

„Nielinearność” Jagody Chyły
Z kolei Sonia Roszkowska w „Nie do końca jestem tutaj”, będącym zbiorem fotografii, pokazała odbiorcom swój sposób myślenia i obserwowania otaczającego ją świata. Poprzez cykl z pozoru (nie)zwyczajnych zdjęć artystka przede wszystkim przedstawiła pewne sytuacje z kompletnie innego punktu widzenia, skłoniła do zadumy poprzez precyzyjne uchwycenie detali i przedmiotów, nietypowe kadry stanowiły istną ucztę dla oczu.

„Nie do końca jestem tutaj” Soni Roszkowskiej

„Nie do końca jestem tutaj” Soni Roszkowskiej
Marta Sundmann po raz kolejny postawiła w swojej wystawie na element performansu. „Społeczeństwo znaczy masa. Społeczeństwo znaczy trud. Społeczeństwo aż po grób” to w istocie pewna niedosłowna refleksja na temat mechanizmów kierujących społeczeństwem łącząca w sobie malarstwo, grafikę, fotografię i słowo. Wyjątkowo znakomitą i oczarowującą bogactwem wystawę stworzył Petro Martyniuk. Pod enigmatyczną nazwą „Euforia” kryła się inspirowana sztuką dawną i nowoczesną kolekcja obrazów mająca przede wszystkim oderwać odbiorców od szarej codzienności i wywołać pozytywne, radosne emocje. Stanowi znakomity, symboliczny hołd epokom minionym.

Wystawa Marty Sundmann

„Euforia” Petra Martyniuka

„Euforia” Petra Martyniuka

„Subtelności codzienności” contra „Skrajne ucieczki od rzeczywistości”

„Subtelności codzienności” contra „Skrajne ucieczki od rzeczywistości”
Emilia Kudarevko i Kamila Stanisz postanowiły natomiast połączyć siły tworząc „Subtelności codzienności” contra „Skrajne ucieczki od rzeczywistości” – wystawę zasadzającą się na kontraście różnych spojrzeń na świat. Subtelne pejzaże w malarstwie akwarelowym kontra surrealizm ze szczyptą kubizmu w olejnych obrazach. Rzeczywistość kontra wyobraźnia? Czemu nie! Grono tegorocznych wystawców zamykają Alicja Szarewicz z „Portretem” będącym wyborem rysunków najciekawszych według autorki twarzy znanych z kina i jej własnego życia oraz Arkadi Martyniuk i jego „Jeździec afrykański”, czyli obraz olejny przedstawiający afrykańskiego mężczyznę z koniem.
Tegoroczny festiwal, choć krótki, obfitował w różnorodne doznania estetyczne. Rozmaitość przedstawianych prac niewątpliwie zachwycała i budziła autentyczny podziw względem tego, ilu młodych, zdolnych ludzi skupiają mury jednej szkoły. Kreatywność i pasja każdego wystawcy z osobna zasługuje na uznanie. Niesamowita podróż przez różnorodne opowieści, szały twórcze, inspiracje i techniki artystyczne, jaką zafundowała warszawiakom w tym roku „Sztuka 6” sprawiają, że nie pozostaje nam nic innego, jak z niecierpliwością wyczekiwać kolejnej edycji, a tegorocznym wystawcom gratulować i życzyć jak najbogatszej ścieżki, jaką sobie obiorą po opuszczeniu liceum na Smoczej.
Zdjęcia pochodzą z: oficjalnej strony Gemini na portalu Facebook, strony festiwalu na portalu Facebook. Część została wykonana przez Dominikę Kaczmarek.