„Kto nam ten czas wolny od trwogi wydarł – maleńka?” Czas na poezję Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, którą czyta się sercem

Zachwyt. Wzruszenie. Podziw. Właśnie takie uczucia towarzyszą mi ilekroć sięgam po tak niebanalną, urzekającą poezję. Niemożliwe jest czytanie wierszy Baczyńskiego inaczej, jak tylko sercem. Sercem wrażliwym. W lipcu ukazało się pełne wydanie poezji Krzysztofa Kamila Baczyńskiego – „Ten czas. Wiersze zebrane” dzięki wydawnictwu Prószyński i S-ka. To niezwykłe, jaką można odczuć bliskość z poetą, przylgnąć do niego, gdy chwyta się w dłoń tę perełkę.
Zbiór „Ten czas. Wiersze zebrane” dzięki swojemu chronologicznemu porządkowi daje czytelnikowi szansę mentalnego przejścia tą trudną i emocjonalną drogą poety od początków jego twórczości do samego końca. Obserwujemy jak młodzieniec dojrzewał do miłości, do śmierci… Jak starał się pogodzić ze swoim przeznaczeniem. Baczyński doskonale wiedział i czuł, że „umrzeć przyjdzie, gdy się kochało/ wielkie sprawy głupią miłością”. Utwory pokazują, jak okupacyjna rzeczywistość odbiera nadzieję, deformuje wszelkie pojęcia.
Nas nauczono. Nie ma litości. Nie ma sumienia. Nie ma miłości.
W końcu, to poezja, dzięki której poznajemy Krzysia, jego wrażliwą, piękną duszę. Poezja, która momentami boli, dotyka, bo zaczynasz współodczuwać i rozumieć, że to nie są tylko słowa.
I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut – zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?
Czytając wspomniany zbiór, mam wrażenie, iż jesteśmy świadkami przemijającego życia Baczyńskiego, który choć świadomy zbliżającego się kresu, to jednak wciąż wytrwały w swoim patriotycznym duchu. Nie łatwo jest pisać, czując na sobie oddech zbliżającej się śmierci. Dlatego niemożliwa jest obojętność wobec tych wymownych obrazów, które Krzyś namalował bolesnymi słowami, a może raczej doświadczeniami?
Tych nocy było za wiele,
gdy z sercem na cięciwie
czekałem na wystrzał pusty,
ażem się wreszcie przeląkł
własnego odbicia w lustrze,
bo było wklęsłe i krzywe.
Wojna i śmierć w twórczości Baczyńskiego nieustannie przeplatają się z miłością – miłością tak dojrzałą, do obłędu prawdziwą, czułą i namiętną. Erotyki Baczyńskiego niewątpliwie wywołują dreszcze. Mam wrażenie, jakby Krzysztof kładł swoje zakochane serce na papierze i miłością pisał te jakże wyjątkowe i niebanalne wiersze do swojej ukochanej kobiety – Basi. Basi, która była jego „imię i w kształcie, i w przyczynie, i jego dłuto lotne”. Baczyński w niebywale poruszający sposób potrafił mówić o tym intymnym uczuciu. I wciąż się zastanawiam, jak to możliwe, że czytam te utwory już kolejny i kolejny raz, a mimo to nieustannie potrafią tak mnie zaskakiwać i poruszać? To właśnie talent i magia Baczyńskiego.
Co dzień kochając cię płaczę,tęsknię za tobą – patrząc,oczy mi popieleją,wiedzą, że nie zobaczą.
Matko,jeszcze jednym uśmiechem sprzed lat dwudziestuprzywróć mi wzrok dla światadziecięcy.
Matko, nie ma już dni, które nas rozdzielą,choć upiór dnia stoi w oknie i czeka,nie doścignie nas nikt na drodze dalszej od śmierci,nie odnajdzie nas nikt, bo droga nasza za daleka.
Śpij,przecież cicho.Noc urasta deszczowa na szybachi wiatr ślepy jak ja przed domem przyklęka.Kto nam ten czas wolny od trwogi wydarł –maleńka?
Książka zapowiada się obiecująco, będę musiał ją nabyć.