Księżniczka Kylie w klimatach Nashville – tam, gdzie pop spotyka country

Każdemu szanującemu się odbiorcy kultury imię Kylie powinno kojarzyć się automatycznie z niemal legendarną australijską wokalistką, której imponująca kariera zaczęła się jeszcze w latach osiemdziesiątych. Choć młodsze pokolenia będą pewnie wiązać je (niestety) z przyrodnią siostrą Kardashianek, do nie tak dawna imię to było równoznaczne z przypisanym Minogue mianem „księżniczki popu”.
Zapracowała sobie na ten tytuł – ponad osiemdziesiąt milionów sprzedanych płyt, wyprzedane trasy koncertowe, wizjonerskie klipy oraz przeboje nie tylko rozgrzewające parkiety, ale i wyznaczające nowe ścieżki dla popowych nagrań, które obalają mit banalności, na przekór popkulturowej homogenizacji. All the Lovers, The Loco-Motion, Slow, klasyk ubiegłej dekady Can’t Get You Out of My Head oraz nieśmiertelne I Should Be So Lucky to zaledwie losowa mieszanka niektórych hitów Kylie. Choć jej ostatni (świąteczny) album nie spotkał się z wielkim entuzjazmem krytyków, świeżutki krążek Golden może mieć szanse powtórzyć sukces studyjnych poprzedników – dobrze przyjętego Kiss Me Once i świetnie radzącego sobie na listach Aphrodite. Może, bo rynek muzyczny rządzi się swoimi pokręconymi prawami, a weteranki list przebojów mają coraz trudniej z każdym kolejnym albumem. Tym bardziej, że czternasty już krążek studyjny Kylie stanowi połączenie tanecznego popu z elementami country, których chyba nikt wcześniej nie spodziewałby się usłyszeć od australijskiej ikony muzyki. Ale właśnie dlatego koło Golden nie można przejść obojętnie. Powstała głównie w Nashville (stolicy country) płyta serwuje nietypowe połączenia stylów, choć Minogue pozostaje wierna popowym klimatom. Jednocześnie okazuje tu więcej klasy i talentu twórczego, godząc niegdyś uwodzicielski wizerunek z kobiecą dojrzałością.
Album otwiera Dancing –dobry wybór na czołowy singel. Idealnie podsumowuje to, czego możemy tu spodziewać: witające nas przyjemne dźwięki gitarowe łączą się chwilę później z rytmami kojarzonymi z dotychczasową twórczością Kylie. Dancing wpada w ucho, nie razi nadmiarem studyjnych efektów i choć nie jest typowo komercyjny, radzi sobie od premiery całkiem nieźle na światowych listach. W świetny sposób klimat kontynuuje drugi singel, Stop Me From Falling – według mnie pozycja ciut mocniejsza od poprzednika, choćby ze względu na większą wyrazistość połączenia gatunków. Tytułowe Golden powinno od razu zapaść nam w pamięć, ale wyróżnia się z początku jedynie motywem z intra, który pobrzmiewa przez całą piosenkę co jakiś czas. Zdecydowanie lepiej wypadało A Lifetime to Repair, które z powodzeniem mogłoby uświetnić płyty takich gwiazd gatunku jak Miranda Lambert czy Dixie Chics. Unikatowy głos Kylie przekonuje nas jednak, że to bezapelacyjnie jej piosenka.
Podobnie mocnymi elementami Golden są następujące po sobie Live A Little, Shelby ’68 i Radio On. Pierwszy utwór, który wyróżniają zwrotki i pre-chorus, przełamuje wkradającą się powolutku po (zwyczajnie niezłym) One Last Kiss nudę. Z kolei drugi brzmi tak samo ciekawie jak sam tytuł. Mniej wystrzałowo i znacznie spokojniej prezentuje się trzecia wymieniona piosenka z wymienionych – ballada Radio On zwraca uwagę delikatnym kontrastem i świetnym wyczuciem tworzonego klimatu. Kylie brzmi tu bardzo dobrze, a nawet taka subtelna zmiana nastroju przyciągnie ponownie uwagę słuchacza. Na płycie znajdują się również utwory, które choć grzechem byłoby nazwać słabymi,nie zachwycają mnie niczym specjalnym. Sincerly Yours ma swój potencjał, jednak bliżej ma do popowych albumów, które serwowane nam są na porządku dziennym. Love, może nie tak banalne jak oklepany tytuł, pozostanie po prostu w cieniu wcześniejszego Radio On.
Moim faworytem (obok Stop Me From Falling) jest Raining Glitter. Chwytliwa, całkiem pomysłowa pozycja, która prawdopodobnie sprawdzi się jako kolejny singel. Golden w wersji podstawowej zamyka jedyny duet na krążku – Music’s Too Sad Without You. Partnerujący wokalnie Jack Savoretti zasługuje na szersze uznanie na rynku muzycznym. Choć z początku wydawałoby się, że ich głosy mogą nie komponować się w klasyczny sposób, warto docenić sposób, w jaki tutaj współbrzmią. Trzeba jednak przyznać, że to zamknięcie albumu bez fajerwerków. Dla nienasyconych wersja deluxe posiada cztery dodatkowe utwory. Lost Without You (początek i bridge przywołują tu skojarzenia z Laną Del Rey) oraz Every Little Part of Me tak naprawdę nie umywają się do pozytywnego i tekstowo przyjemnego Rollin’, które razić może jedynie wrażliwych na podrasowane refreny. Lekko szalone Low Bow szybko przekona nas do siebie, stanowiąc zdecydowanie bardziej pamiętliwe zakończenie albumu niż to w wersji podstawowej – utwierdzi nas w przekonaniu, że do Golden chce się wrócić.
„Dolly Parton stojąca na dancefloorze” – tak Kylie określiła swoją czternastą studyjną płytę. Ikona popu nie rezygnuje z tego, co wyniosło ją na piedestał, ale odważnie i z pomysłem sięga po nietypowe rozwiązanie – country, królujące na dość hermetycznym rynku, przynajmniej względem globalnych wydawnictw. Jak na każdym krążku i tutaj znajdziemy piosenki, które nie urzekną nas tak jak inne, choć całość jest spójna, a ogólna koncepcja zgrabnie uformowana. Golden to iście złoty środek międzygatunkowy, przy którym można się odprężyć, ale i też całkiem nieźle bawić.