Regulaminy, polityki prywatności i inne śmieci – o handlu prywatnością.
Wyciek danych z Facebooka – najpopularniejszy nagłówek drugiej połowy marca.
Jak mówią dane1 66% Polaków w 2016 roku nie przeczytało żadnej książki. Z drugiej strony2 41% populacji naszego kraju korzystało w tym okresie z Facebooka, będącego medium ze znaczną ilością liter. Można bezpiecznie założyć, że częściowo te dwie grupy się na siebie nakładają. Tak jak w grupie osób korzystających z serwisu Marka są nałogowi czytelnicy (ok 7% ankietowanych). Jednocześnie wg różnych danych 97% osób w wieku 18-34 akceptuje dowolne zgody3 bez czytania. Inne badania, metodą wyślij wiadomość o treści przeczytane i otrzymaj tysiąc dolarów, wskazują na mniej niż jeden procent4. W czasach, kiedy ludzie podążają za kasą szybciej niż mrówki faraonki za cukrem, mniej niż procent poświęciło kwadrans, aby zarobić legalnie całkiem uczciwą pensję.
Dobra, jak się to ma do nagłówka, który większość z nas widziała, o ironio, na facebookowej tablicy? Ma się to całkiem prosto, bo rzeczone dane nie wyciekły. Zostały sprzedane, a jedyne naruszenie regulaminu polegało na pobraniu też publicznych danych znajomych biorących udział w badaniu5. Ba, oficjalne oświadczenie też nie mówi o wycieku, a jedynie o „nienależytym przestrzeganiu naszych standardów”. Brakuje tylko informacji czy chodzi o regulamin czy też o danie się złapać, ale to już drobna dygresja. Z punktu widzenia szarych użytkowników, nie mamy wpływu na to co Marek i spółka zrobią z naszymi danymi. Mamy wpływ na to, jakie dane im damy.
Jest niebezpiecznie, kiedy ludzie dobrowolnie rezygnują z swej prywatności – Noam Chomsky
Stare powiedzenie w branży marketingu internetowego mówi, że są tylko dwa rodzaje użytkowników Facebooka: tacy co mają konto i tacy, co nie wiedzą, że takowe konto posiadają. Dodałbym do tego jeszcze bardzo, ale to bardzo wąską grupę osób, które przeczytały wszelkie regulaminy i świadomie korzystają ze swojego konta. Te osoby mają jedną, może dwie cechy wspólne. Po pierwsze całkiem umiejętnie podają swoje dane. Po drugie, nie mają jakiejś wielkiej potrzeby dodawania do swojej sieci kontaktów każdej napotkanej osoby. To zdrowe nawyki, które polecam każdemu. Ustawienia prywatności pozwalają mniej więcej na kontrolowanie tego, co zostanie następnie sprzedane za naszą zgodą, jednak nie uchroni nas to przed byciem celem reklam. Niby nic a jednak Internet Research Agency z Rosji pokazało do czego można używać rzeczonych reklam. Najciekawsze w tym jest to, że same metody targetowania reklam oraz analizowania danych (za pomocą odpowiednich algorytmów) są w pełni legalne, a szkolenia z nich darmowe.
Jeszcze nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak niewielu – Winston Churchill
W chwili, kiedy piszę te słowa nie jest jeszcze w pełni znana skala problemu, który nazwać możemy bardzo prosto i przyjemnie targetowanie reklam działa bardzo dobrze, w końcu ułatwiło wygraną Trumpa6. Ważne jednak jest potwierdzenie, że faktycznie stosunkowo niewielkim nakładem środków można wpływać na wydarzenia w innym państwie, nawet nieszczególnie łamiąc prawo. Więcej o tym będzie niebawem, jak tylko uda się dograć pewne szczegóły.
Innym problemem jest etyczność takich działań. Administracja Facebooka twierdzi, że dane były pozyskane legalnie, ale wykorzystane już niezgodnie z ich regulaminem (trwa debata czy jest to tożsame z „niezgodnie z prawem”, ale nie jestem prawnikiem i się nie wypowiem). Wiadomo, nie każdy będzie przestrzegał regulaminu, jednak kuriozalny jest fakt, że niemal każdy twórca aplikacji na Facebooka posiada dostęp do naszych danych. Czasami znacznie większy niż jest potrzebny. I tylko od dobrej woli tych ludzi zależy, czy rzeczone dane nie zostaną sprzedane. Oczywiście, możemy spokojnie przyjąć, że każdy człowiek w internecie jest kryształowy i nie handluje danymi użytkowników, ale niestety nie jest to 1989 (rok pierwszej próby wyłudzenia na nigeryjskiego księcia). Przyjmijmy więc, że wszelkie dane jakie wrzucamy online, szczególnie korzystając z usług Facebooka i Google (np. telefonu z systemem Android) są publicznie dostępne.
Jak żyć, kiedy widać co robimy?
1. Traktuj wszelkie informacje dostępne online jako publicznie dostępne.
2. Miej świadomość, że dwuskładnikowe uwierzytelnianie logowania utrudnia, ale nie uniemożliwia kradzieży Twojego konta.
3. Czytaj regulaminy. Zawsze. To tylko kwadrans (czasami dłużej) a pozwoli zrozumieć na co się piszesz.
4. Zaakceptuj to, że Twoje dane będą wykorzystane do serwowania Tobie reklam oraz tworzenia miejsc pracy dla osób w marketingu (okazjonalnie wymienianych na tresowane owczarki).
5. Sprawdzaj wszystkie informacje w kilku niezależnych od siebie źródłach. Fake news i propaganda mają się wyjątkowo dobrze.
6. Nie panikuj, Twoje dane zostały sprzedane kilkaset razy w czasie lektury tego tekstu, całkowicie legalnie.
7. Czekaj na poradnik как манипулировать демократическим обществом.
8. Miej miły dzień.
[1] http://www.bn.org.pl/download/document/1492678784.pdf
[2] https://www.sotrender.com/blog/pl/2017/01/facebook-w-polsce-podsumowanie-2016-r-infografika/
[3] http://www.businessinsider.de/deloitte-study-91-percent-agree-terms-of-service-without-reading-2017-11?r=US&IR=T
[4] https://www.techdirt.com/articles/20050223/1745244.shtml
[5] https://www.theguardian.com/news/2018/mar/17/cambridge-analytica-facebook-influence-us-election
[6] https://www.recode.net/2018/2/16/17021048/robert-mueller-russia-facebook-social-media-donald-trump-presidential-campaign-2016-hillary-clinton