Nowy dramat szwedzki
Przed teatrem współczesnym stoi dziś niezwykle trudne zadanie. Zastanówmy się chociażby, w jaki sposób kultura zmieniła się w ciągu ostatnich stu lat. Wiele gałęzi sztuki przeobraziło się pod wpływem rozwoju kultury popularnej i zmieniło swoje oblicze. Kiedyś odbiorcy teatru byli zupełnie inni, rolą teatru często było pobudzanie emocji arystokracji i klas wyższych. Dzisiaj wiele twórców związanych ze sztuką teatralną obiera sobie za cel dotarcie do jak najszerszego grona odbiorców, bo wie, że w przeciwnym razie zginie w gąszczu potencjalnie bardziej atrakcyjnych produktów kultury. Jednak pomijając już kwestię podziałów klasowych warto wspomnieć o tym, że aktualne problemy społeczno-polityczne nabrały szerszego charakteru i podjęcie tego tematu jest kluczowe, jeśli ktoś zakłada, że sztuka ma uświadamiać i zwracać uwagę na istotne problemy oraz wyzwania jakie stoją przed ludzkością. I tutaj pojawia się motyw nowego dramatu szwedzkiego, który dzisiaj postaram się Wam krótko przedstawić. Jednak za cel obieram sobie przede wszystkim zainspirowanie Was do własnego badania i zgłębiania tematu, bo uprzedzając pytanie – naprawdę warto.
Nowy dramat szwedzki jest związany z nurtem teatru postmodernistycznego. Sztuki, które będę dzisiaj omawiał, są mocno eksperymentalne oraz zostały napisane przez wtedy jeszcze młodych autorów i opierają na koncepcji krytyki społecznej i politycznej szwedzkiego społeczeństwa dobrobytu. Mimo że specyfika problemów społeczno-politycznych jest zupełnie inna niż w Polsce, to dla wprawnego odbiorcy kultury nie będzie to stanowiło większego wyzwania – z łatwością będzie w stanie odnieść poruszane kwestie do szerszego spektrum interpretacji, choćby do problemów trapiących dzisiejsze europejskie państwa oparte na modelu demokracji liberalnej. Jest to niezwykle ciekawy temat, który ukazuje nam Szwedów z zupełnie innej perspektywy, pozbawionej cukierkowej oprawy oraz ładnego opakowania, którego twórca stara się nas usilnie przekonać, że nie ma wspanialszego oraz szczęśliwszego narodu niż Szwedzi. Książka, na której będę opierał swój tekst, to „Z wierzchu nie widać. Antologia nowego dramatu szwedzkiego” i pokrótce przedstawię Wam dwie sztuki, które znajdują się w tej mini-antologii. Oba dramaty wywołały dużą dyskusję w szwedzkiej debacie publicznej.
Zacznijmy więc od sztuki „Turyści” autorstwa Magnusa Dahlströma. Głównym jej motywem jest ukazanie dysonansu między białymi turystami, którzy prawdopodobnie dysponują dużą ilością gotówki (przebywają w luksusowym, odizolowanym od tubylców hotelu) a miejscowymi, którzy są mieszkańcami biednego państwa. Wraz z rozwojem akcji odkrywamy, że w tle dzieje się jakaś nieokreślona przez autora rewolucja, która podburza miejscowych. Pojawia się też motyw rasizmu i pogardy wobec biednych mieszkańców – dla białych turystów są oni odrażający, zepsuci i bliski kontakt z nimi może doprowadzić do „ubrudzenia” się. Bohaterami sztuki są dwie pary białych małżeństw – obie są niezwykle w stosunku do siebie nieufne i patrzą na siebie ukradkiem, starają się wykryć czy ktoś im przypadkiem nie grozi. W tle pojawia się również motyw współczesnych chorób związanych z rozwojem późnego kapitalizmu, które stają się epidemią (jedna z bohaterek ma poważne problemy z depresją i musi ciągle brać tabletki). Gdy do hotelu wpada rzucony przez kogoś kamień, to nie wiadomo kto za tym tak naprawdę stoi – jedna z par czy może podburzeni miejscowi, żądający społecznej sprawiedliwości? Z pozoru oczywista odpowiedź pod koniec nie wydaje się już tak jasna. Bowiem „z wierzchu nie widać” tego, co każdy ukrywa głęboko w sobie.
Bardzo ciekawy jest również dramat „Ostatni bohaterowie klasy robotniczej”, którego autorem jest Peter Birro. Głównymi bohaterami dramatu są malarz-alkoholik i jego syn-narkoman Benny, który decyduje się go odwiedzić akurat wtedy, gdy jego ojciec ma się wieszać. W nieudolny sposób syn ratuje swojego ojca. Powodem wizyty oficjalnie są urodziny Haralda, a tak naprawdę chodzi o wsparcie finansowe Benny’ego, który przegrał wszystko w pokera i musi spłacić swoje długi u handlarzy narkotyków. Syn nie pamięta, ile dokładnie lat kończy jego ojciec, nie mówiąc już o tym, że spóźnia się kilka tygodni z datą. To i tak nie ma znaczenia, bo jest tak naprawdę jedyną osobą, która złożyła jakiekolwiek życzenia Haraldowi. W tle rozgrywa się mini-dramat rodzinny, syn i ojciec w upojeniu alkoholowym wzajemnie czynią sobie wyrzuty i rozdrapują rany, które nigdy się tak naprawdę nie zagoją. Harald, który jest uznawany za wybitnego malarza, utożsamia się szeroko z klasą robotniczą, to dzięki temu stał się sławny i rozpoznawalny. Nie ma znaczenia to, że poza biedną rodziną, z robotnikami nie ma nic wspólnego (nigdy nie pracował). Święcie jednak stoi za jej interesami, upajając się kolejnymi szklankami whisky. W końcu zaczyna rozumieć, że głównym motorem jego twórczości nie było umiłowanie piękna lub chęć faktycznego ukazywania dramatu biednych, ale zazdrość i potrzeba bycia w centrum uwagi. Harald oddał się swojej twórczości całkowicie i poza nią zatracił wszystko. Spotkanie ojca z synem, które spełnia wszystkie wymogi określenia go patologicznym, stanowi ostatecznie oczyszczenie, którego każdy z nich potrzebował.
Wyzwania stojące przed teatrem szwedzkim z pewnością różnią się od tych, przed którymi stoi nasz rodzimy teatr. Mimo że realia są inne to wspomniane wyżej motywy posiadają również dużą wartość uniwersalną – w końcu rasizm, pogarda, uzależnienia i wzrastające różnice społeczno-ekonomiczne to problemy globalne a nie tylko i wyłącznie regionalne. Jednak nie tylko sama wartość uniwersalna jest tak ważna. Omawiana przeze mnie antologia stanowi bardzo interesujący zastrzyk wiedzy dla osób zainteresowanych Skandynawią i teatrem eksperymentalnym, poruszającym problemy społeczno-polityczne, ale również balansującym na granicy surrealizmu. Polecam wszystkim osobom zainteresowanym nie tylko teatrem, ale i Skandynawią – kto wie, być może Polsce również jest potrzebna szersza debata społeczna?
Zdjęcie: Thomas Cato Petersen