„Stosuję wolność w praktyce” – wywiad z Julią Niedziejko, poetką i artystką
Rozmowa z Julią Niedziejko, poetką, trochę artystką. Julia urodziła się w 1993 roku, jest miłośniczką filmów, szczególnie azjatyckich, laureatką 5. Ogólnopolskiego Konkursu na Tomik Wierszy „Duży Format” w kategorii „debiut”. Przez ostatni rok mieszkała w Budapeszcie, gdzie napisała swoją pierwszą książkę poetycką pt. Niebieska godzina. Publikowała w „Blizie”, „Inter”, „Czasie Kultury”. Obecnie mieszka w Poznaniu, z którego pochodzi.
Dawid Kiljański: Od jak dawna tworzysz? Co popchnęło Cię do ekspresji artystycznej właśnie w formie poezji?
Julia Niedziejko: Piszę poezję mniej więcej od pięciu lat, a wcześniej dla własnej przyjemności eksperymentowałam z opowiadaniami i scenariuszami. Jednak w pewnym momencie poczułam, że mam ochotę spróbować czegoś innego. Wtedy też zaczęłam studiować polonistykę. Wybrałam specjalizację artystyczno-literacką i poezja współczesna sama wpadała mi w ręce. Zainteresowała mnie na tyle, że zaczęłam ją wnikliwie czytać i sama pisać.
Tytułowa „Niebieska godzina” w kontekście Twojego debiutanckiego zbioru jest determinująca dla nastroju Twoich wierszy. Czy zmierzch i świt są dla Ciebie szczególnie ważne, zwłaszcza artystycznie?
Niebieska godzina rzeczywiście była potrzebna temu tomowi jako figura odnosząca się do nastrojowości, ale nie tylko. W uproszczeniu oznacza też moment przejścia, który jest istotny dla całego tego zbioru. Nie musimy jednak kurczowo trzymać się tytułu, żeby odnieść się do zawartości mojej książki. Miałam problem z wyborem odpowiedniej nazwy, a decyzję podjęłam właściwie w ostatnim momencie. Tytułowa „niebieska godzina” to jeden z pierwszych wierszy, jakie kiedykolwiek napisałam. To jakiś prywatny rodzaj klamry.
Mimo wszystko tytuł w moim odczuciu bardzo dobrze oddaje atmosferę tych utworów. Wychodząc poza niego, Twoje wiersze odbieram jako w pewien sposób naznaczone obecnością i tonalną dominacją dwóch żywiołów – wody i powietrza. Czy jest tak w istocie? I jeśli tak to jakie są ku temu powody?
Niekoniecznie żywioły stanowią rodzaj refrenu w tym tomiku, a ptaki i ryby. Ważne jest dla mnie poczucie, że figury, którymi się posługuję, są potrzebne całości tej książki, która w założeniu jest spójnym konceptem. Podczas pisania staram się wykorzystywać swoją polonistyczną wiedzę, ale dopiero przy drugim podejściu do wiersza, kiedy mam już szkielet jakiejś myśli. Wolałabym nie interpretować własnych wierszy – to zadanie czytelników. Moje założenia nie mają znaczenia dla odbiorcy.
W porządku, nie będziemy więc wchodzić w to zbyt głęboko. W jaki sposób pobyt w Budapeszcie wpłynął na kształt Twojej poezji?
Budapeszt dał mi dużo czasu, przestrzeni i swobody na pisanie. Wiersze które są w tym tomie (poza tytułowym i jeszcze jednym) powstały właśnie tam i są tematycznie związane z okresem przebywania na Węgrzech. Mieszkanie w tym miejscu było przebywaniem pomiędzy, bo wiedziałam, że niedługo wrócę do Polski. Wydaje mi się, że takie uczucie było blisko mnie podczas pisania i czuć je też w wierszach. Musiałam oswoić przestrzeń, ale bez oddalania się od Poznania.
Owszem, to odczuwalne. Niektóre fragmenty „Niebieskiej godziny” są w moim odczuciu dość prozatorskie. W jaki sposób proza wpływa na Twoją poezję? Czy są prozaicy, którzy szczególnie inspirują Cię literacko?
Wydaje mi się, że taki rodzaj wiersza nie jest już dziś zbyt nowatorski, w tym znaczeniu, że wielu współczesnych poetów i poetek sięga po taka formę. Co istotne dla mojego tomu – te nieposiadające tytułów fragmenty, są zawsze kontynuacją wierszy, które znajdują się przed lub za nimi. Przyznam, że ostatnio czytam głównie poezję i trochę oddaliłam się od prozy. Ulubieni pisarze dość często się u mnie zmieniają. Jedna autorka stale trzyma się piedestału – Ingeborg Bachmann.
Skoro czytasz przede wszystkim poezję, zapytam o nią – główny nurt współczesnej polskiej poezji zdaje się być, mimo wszystko, dość zdominowany przez mężczyzn. Co myślisz na temat roli kobiet w poezji dzisiaj, czy jest, lub powinna być ona, w pewien sposób szczególna?
Masz rację, to jest dziedzina, która przez długi czas zdominowana była przez mężczyzn. Głos kobiecy traktowano (a pewnie w niektórych kręgach nadal tak jest) nieco pobłażliwie. Często kobietom zarzucano nadmierny sentymentalizm, czy uczuciowość górującą nad konceptem, ale na szczęście ten stereotyp ustępuje. W moim odczuciu mamy dziś sporo interesujących poetek. Ja szczególnie ukochałam sobie Ilonę Witkowską, Martę Podgórnik, Barbarę Klicką, Bronkę Nowicką. Wiersze tych autorek bardzo się różnią, co tylko dowodzi wielości interesujących rozwiązań poetyckich proponowanych przez kobiety. Wiele młodych poetek ma potrzebę przewartościowywania standardowych atrybutów kobiecości. Chyba można wręcz powiedzieć, że nurt feministyczny jest dziś mocnym akcentem w polskiej poezji.
Domyślam się, że to trudne, ale czy jesteś w stanie wskazać jedną, najważniejszą dla ciebie poetkę mającą szczególny wpływ na Twoją twórczość?
Rzeczywiście, to trudne pytanie. Rozumiem, że pytasz nie tyle o ulubioną poetkę, co prywatny pomnik poetycki. Wydaje mi się, że byłaby to albo Sylvia Plath albo Lydia Tomkiw, wokalistka Algebry Suicide.
Działalność artystyczna to zawsze w pewien sposób zabieranie głosu w kwestiach publicznych. Czy angażujesz się społecznie z perspektywy swojej twórczości czy chcesz tego unikać? Pytam chyba przede wszystkim z perspektywy wspomnianego przez Ciebie przed chwilą nurtu feministycznego.
Kwestie społeczne są dla mnie szalenie interesujące, ale przestrzegam przed popadaniem w pewną tendencję myślenia o sztuce. Zaangażowanie to jedna z wielu jej funkcji, ale niekoniecznie podstawowa. Mam wrażenie, że dziś od twórców oczekuje się ideologicznej deklaracji, a czasem wręcz nachalnie przypisuje się im określone przekonania. Z tego co mi wiadomo, część „zaangażowanych” nie jest zadowolona z przymusu reprezentowania jakiegoś poglądu. Jest też odwrotnie – publikuje się dziś sporo wtórnych tekstów, które mają zabarwienie ideologiczne albo reprezentują modny dyskurs, ale nie wnoszą nic ciekawego do literatury. To nie zawsze wina samych twórców, choć pewnie są i tacy, którzy z premedytacją zasłaniają pewne braki lub potrzeby powtarzaniem schematów. Ja nie chciałabym być czyimś sztandarem. Mam niechęć do przymusów i może dlatego nie chcę wpisywać się w jakiś nurt. Pisze o tym co widzę, o tym co uważam za ciekawe w danym momencie. Nie wypełniam żadnego programu. Stosuję wolność w praktyce – nie muszę dostosowywać się do czyjegoś wyobrażenia o poezji, wizji tematów jakie powinnam podejmować i sposobach mówienia o nich.
Czym artystycznie zajmujesz się poza poezją?
Skończyłam liceum plastyczne, na które chorowałam przez wiele lat. Długo wszystkie artystyczne narzędzia leżały na dnie szafy. Teraz jestem już po rehabilitacji; znowu rysuję i robię linoryty. Ostatnio miałam swoją pierwszą wystawę w Poznaniu.
Powoli zmierzając do końca – nad czym aktualnie pracujesz, zarówno literacko jak i plastycznie? Czy myślisz o wydaniu kolejnego zbioru wierszy?
Nadal piszę wiersze. Te nowe dotykają już innych kwestii niż poprzednie. Trudno powiedzieć czy też zdecyduję się na kontynuowanie stylu z mojego debiutu. Pewnie jednak spróbuję czegoś nowego, bo pisanie jest dla mnie interesujące szczególnie jako proces, więc chcę eksperymentować. Możliwe, że za jakiś czas złożę z tego nowy tom, ale nie czuję presji czasu. Wolę zrobić to solidnie i ze spokojem. Natomiast jeśli chodzi o kwestie plastyczne to moja wystawa odbyła się w poprzednim miesiącu, więc ostatnio trochę się działo wokół niej. Teraz odpoczywam od działania pod konkret, rysuję pod wpływem impulsu.
Osobiście czekam więc z niecierpliwością na Twoje kolejne, zwłaszcza literackie działania. Dziękuję Ci za naszą rozmowę.
Również dziękuję.
Poniżej kilka wierszy Julii, zapraszamy do lektury:
ciało i papier
chciałam prowadzić dziennik ale bałam się
że po kilku stronach zapomnę jak się nazywam
i będę już tylko literami w różnych kombinacjach
wolałam mieć pewność więc spytałam czy powinnam
podpisywać się pod każdym słowem. zażartowałaś
że mogłabym ale wyłącznie jeśli zrobię to własną krwią
teraz dziwisz się że zawsze proszę o biały papier
gdy się skaleczę – kiedyś ci powiem skąd
ta największa blizna po której nauczyłam się pisać
Girl afraid
leżałyśmy względem deszczu zupełnie
zbite i bałyśmy się że krople zmyły z nas
ludzkie ciała. zdjęłaś ze mnie całą skórę
żeby wydobyć z wnętrza resztki pierza
chciałam zagarnąć pod swoją sukienkę
drobny kawałek twojego cienia. do dziś nie
wiem jak mogłyśmy zmieścić w zapętlonej
piosence wszystkie dziewczęce przewinienia.
licz do dziesięciu, powoli
nie myśl, poczuj –
oddech ciepło roztapia płuca. są lekkie jak
dzień przypadkiem odnaleziony w rutynie. twoje
ciało rozgrzane kosmiczną spójnością atomów
stygnie gdy powoli bez słów tłumacze ci język
motyli. wysypuję brokatowy sen na powieki
śpij, zapomnij –
jutro znów będziemy liczyć się z czasem
Wiersze pochodzą ze zbioru „Niebieska godzina” (Fundacja Duży Format, Warszawa, 2017). Ilustracje artykułu pochodzą z archiwum Julii Niedziejko.