Filmy krótkometrażowe – Oscary 2018

Kiedy pada hasło „Oscary”, zwykle pierwszym skojarzeniem jest myśl o najlepszym filmie pełnometrażowym, najlepszej aktorce, najlepszym aktorze. Filmy krótkometrażowe (zarówno animowane, jak i fabularne) często spychane są na boczny tor- jednak tym razem będzie inaczej! Przyjrzyjmy się im zatem bliżej.
A N I M A C J E
I. Dear Basketball (reż. Glen Keane), czyli bardzo osobiste, jednak odrobinę monotonne i jednostajne wyznanie Kobe Bryanta skierowane do jego miłości- koszykówki w przeddzień rezygnacji z dalszego udziału w zawodach.
II. Negative Space (reż. Max Porter, Ru Kuwahata), czyli melancholijna, lekko ironiczna i niezwykle przemyślanie skonstruowana opowieść przepełniona dziecięcą tęsknotą. Przebywający stale poza domem ojciec uczy syna, jak pakować walizkę. Wspomnienie tych chwil zakorzenia się w chłopcu na całe życie…
III. Lou (reż. Dave Mullins), czyli moralizatorska animacja Disneya, w której opiekun pudełka ze zgubionymi rzeczami uświadamia okradającego inne dzieci chłopca, że prawdziwą radość przynosi dawanie, a nie odbieranie. Całość podana w lekkiej formie, humorystyczna, kolorowa, estetycznie wykonana.
IV. Revolting rhymes (reż. Jakob Schuh, Jan Lachauer), czyli ponowne, wizualnie urocze odczytanie i połączenie ze sobą kilku wszystkim dobrze znanych baśni (m.in. Królewny Śnieżki i Czerwonego Kapturka) w zupełnie inny, nowatorski i błyskotliwy sposób. Rymowany tekst zaczerpnięty z wierszy Roalda Dahla czyni narrację świeżą i angażującą.
V. Garden party (reż. Victor Caire), czyli 7 minut o obślizgłych, żarłocznych i nienasyconych żabach pałaszujących cudzą willę.
F A B U Ł Y
I. DeKalb Elementary (reż. Reed Van Dyk), czyli traumatyczny wycinek z życia szkoły podstawowej, do której niespodziewanie trafia nastolatek z karabinem w ręku. Od początku widać jednak, że nie jest on żądnym ofiar napastnikiem, a bezbronnym, niestabilnym emocjonalnie chłopcem. Historia utrzymuje napięcie, jednak nie wnosi wiele nowego- podobne rzeczy widzieliśmy już w kinie nie raz.
II. The silent child (reż. Chris Overton), czyli film skupiający się wokół problemu głuchoniemych dzieci. Precyzyjniej mówiąc- jest to swoisty apel skierowany do rodzin, aby nie lekceważyły problemu i zaangażowały się w poszukiwanie alternatywnych rozwiązań mających na celu pomoc niepełnosprawnym dzieciom w szeroko rozumianej adaptacji- zarówno w kwestiach edukacji, jak i życia codziennego.
III. My Nephew Emmet (reż. Kevin Wilson), czyli obraz przeszywającego okrucieństwem Missisipi z 1955r., gdzie uwadze nie umknie żadne niewłaściwe spojrzenie ani żaden gest. „Sprawiedliwość” z kolei jest wymierzana brutalnie, bezdyskusyjnie i ostatecznie.
IV. The eleven o’clock (reż. Derin Seale), czyli wprowadzający w zamęt miszmasz tożsamości znajdujący swoje miejsce w poradni psychiatrycznej. Kto jest pacjentem, a kto lekarzem? Nienachlanie zabawny, dobrze skonstruowany, świetnie mieszczący się w krótkiej formie.
V. Watu wote (reż. Katja Benrath), czyli pełne ofiar starcia o podłożu religijnym (muzułmanie kontra chrześcijanie). Film bez wątpienia gorzki, przeszywający, naszpikowany strachem.
Jeśli chodzi o film aktorski – dla mnie faworytem jest The Silent Child.
Nie oglądałem jeszcze Watu Wote, ale tematyka bardzo mnie zaciekawiła i muszę nadrobić braki! Tym bardziej, że w świadomości Europejczyków brak jest zorientowania o problemach, z jakimi od lat muszą się zmagać Kenijczycy.
Watu Wote ma spore szanse na wygraną. Dotyka tematyki, o której mało się mówi i w poruszający pokazuje jak muzułmanie chronią przed fanatykami chrześcijan.