Hollywoodzkie księżne sezonu – dziesięć aktorek z szansą na Oscara

Sezon nagród kojarzy się nam zazwyczaj z premierami nominowanych produkcji, wyszukanymi kreacjami gwiazd, a przede wszystkim z kibicowaniem faworytom. Aktorom, prawdopodobnie, z nieustannymi wywiadami i stresem, który towarzyszy ogłaszaniu nominacji. Przez te kilka tygodni są na ustach świata jeszcze bardziej niż zazwyczaj – i choć jest to ich marzenie, bo sięgają zawodowego szczytu, prawdopodobnie z utęsknieniem wyczekują momentu, kiedy nie będą musiały przejmować się kolejnymi sukniami, fryzurami i makijażami, próbując wywołać zachwyt na czerwonym dywanie lub podczas najważniejszego momentu w ich karierze – przy odbieraniu Oscara dla najlepszej aktorki pierwszo- lub drugoplanowej.
Dziesięć kobiet – totalnie różnych pod względem wieku i kariery, a wszystkie z imponującymi dokonaniami. W tym roku na statuetkę mają szanse nie tylko oscarowe weteranki, ale także ikona sceny muzycznej i nagradzane gwiazdy telewizji. Choć dla wielu wynik wydaje się już przesądzony, szanse tak naprawdę mogą być bardzo wyrównane – dlatego warto zwrócić uwagę na każdą z gwiazd tego sezonu.
NAJLEPSZA AKTORKA PIERWSZOPLANOWA
Sally Hawkins – Kształt wody (The Shape of Water) jako Elisa Esposito
Zdołała zagrać bez słowa, oddając postać mimiką i gestami, a przy tym urzec z ekranu odbiorcę. Główna bohaterka baśni dla dorosłych ma w sobie coś z kobiecej dobroci, dziewczęcej niewinności i nieoczywistej siły, którą z kartek scenariusza Sally przeniosła na ekran w subtelny, ale odważny sposób. Po rolach w takich produkcjach jak Kwiat pustyni, Maudie, Paddington czy X+Y przyszedł czas na prawdziwie oscarową rolę – choć pierwszą nominację zdobyła za drugoplanową postać graną w Blue Jasmine. Sally ma na swoim koncie Złotego Globa za rolę w komedii Happy-Go-Lucky, czyli co nas uszczęśliwia – i choć w tym roku ta statuetka do niej nie powędrowała, nadal ma spore szansę na zgarnięcie Oscara. Warto wspomnieć, że nie triumfowała w tym sezonie, ale ewentualnej faworytce depcze po piętach i nie powinniśmy być zbyt zaskoczeni, jeśli Akademia postawi na nią – wybór nieoczywisty, ale jak najbardziej uzasadniony.
Frances McDormand – Trzy billboardy za Ebbing, Missouri (Three Billboards Outside Ebbing, Missouri) jako Mildred Hayes
Sześćdziesięcioletnia McDormand może pochwalić się tytułem „najlepszej” za pamiętną rolę w Fargo, ale na swoim koncie ma dodatkowo nominacje za Missisipi w ogniu, U progu sławy i Daleką północ, a także Tajne przez poufne oraz Olive Kitteridge (do Złotych Globów). Wychwalana za kreacje w Niezwykłym dniu Panny Pettigrew i Wszystkich odlotach Cheyenne’a, McDormand należy do hollywoodzkich talentów, które na co dzień unikają poklasku, mówią co myślą i twardo stąpają po ziemi. Można ją pokochać za sposób w jaki zaprezentowała nam gorycz matki zamordowanej dziewczyny w nietypowej historii toczącej się wokół tytułowych trzech billboardów. Można uwielbiać za naturalność i sposób bycia, który wyraźnie kontrastuje ze stereotypowym zachowaniem innych na galach nagród filmowych. Jedno jest pewne – Mildred Hayes zapadnie widzom w pamięć. Nie ma co się dziwić, że McDormand w tym roku jest faworytką.
Margot Robbie – Jestem najlepsza. Ja, Tonya (I, Tonya) jako Tonya Harding
Do niedawna wydawać by się mogło, że Margot będzie kojarzona głównie z jedną, góra dwiema rolami. Dla tej australijskiej piękności przygoda z aktorstwem zaczęła się w operze mydlanej i filmach niezależnych, ale miejsce wśród nowych gwiazd Hollywood zagwarantował jej występ w Wilku z Wall Street. Kiedy jako Harley Quinn okazała się największym atutem Legionu samobójców (prawdopodobnie gdyby nie Margot film dostałby o wiele niższe noty), nikt nie spodziewał się, że zaledwie rok później będzie nominowana do Oscara. Kontrowersyjna i oparta na faktach historia łyżwiarki Tonyi Harding – opowiedziana na tyle obiektywnie, na ile pozwoliły subiektywne wersje wydarzeń bohaterów skandalu – ma dwie ogromne zalety: fenomenalną Allison Janney i właśnie Margot Robbie. Dwudziestosiedmiolatka udowadnia, że nie posiada tylko „ślicznej buźki”, ale zdolna jest zapracować sobie już teraz na nominację do Oscara u boku Meryl Streep i Frances McDormand. Nikt nie podważy takiego sukcesu.
Saoirse Ronan – Lady Bird jako Christine „Lady Bird” McPherson
W wieku dwudziestu dwóch lat urocza Saoirse ma szansę na Oscara po raz trzeci. Wcześniej nominowano ją za rolę drugoplanową w Pokucie, a później pierwszoplanową w filmie Brooklyn. Widzowie pokochali ją za wcielenia w Grand Budapest Hotel, Hanna i Nostalgii Anioła. Mimo młodego wieku wydaje się brylować w wielkim świecie filmu, podejmując się ról, które ciężko byłoby zagrać jej rówieśniczkom. Greta Gerwig trafiła w dziesiątkę, kiedy w tytułowej roli Lady Bird obsadziła Ronan. Film dostał kilka nominacji do Oscara, a Saoirse zgarnęła po drodze Złotego Globa. Partneruje jej Laurie Metcalf, wcielająca się w postać matki, i to właśnie ta świetnie zagrana relacja między tymi dwiema paniami zagwarantowała jednej i drugiej wyróżnienia w tym sezonie. Wygląda na to, że pora nauczyć się poprawnie wymawiać imię aktorki (a dużo osób ma z tym niemały problem, o czym pisze się ostatnio dość często, a sama Ronan odniosła się do tej sytuacji skeczem w Saturday Night Live). Jeśli komuś nie wychodzi – nic nie szkodzi. Wywiady z Saoirse podniosą na duchu, a sama rola w Lady Bird naprawdę zasługuje na pochwały.
Meryl Streep – Czwarta władza (The Post) jako Katharine Graham
Tej pani nikomu przedstawiać nie trzeba. Czwarta władza jest filmem kręconym typowo pod Oscara, nie tylko pod względem obsady (Spielberg, Streep i partnerujący jej na ekranie Tom Hanks), ale także ze względu na fabułę. Z plakatów aż krzyczy „Chcemy wygrać statuetkę!”. Meryl z roku na rok pobija własny rekord – 21 nominacji do Oscara (trzy wygrane – Sprawa Krammerów, Wybór Zofii, Żelazna Dama), 31 nominacji do Złotych Globów, z czego aż 8 na jej półce. Łatwiej będzie odesłać do pełnej filmografii aktorki niż przytaczać kolejno role, za które jest uwielbiana i podziwiana. Głupotą jest podważać talent Streep, ale coroczne nominacje nie wyjdą jej na dobre. Jako Katherine Graham wypadła – bez niespodzianki – dobrze, jednak nie można oprzeć się wrażeniu, że umieszczenie jej w tym gronie po raz kolejny wydaje się bardziej dla zasady. Wszyscy powoli przyzwyczajają się, że w kategorii pierwszoplanowych ról kobiecych do zapełnienia są tylko cztery miejsca, a piąte już zaklepane. Żarty jednak na bok, bo Meryl okrzyknięto królową Hollywood i najlepszą aktorką naszych czasów. Dlatego Czwartej władzy reklamować nie trzeba, choć oceniać będziemy przez pryzmat Streep i Hanksa, dla którego jednak w tym roku zabrakło nominacji.
NAJLEPSZA AKTORKA DRUGOPLANOWA
Mary J. Blige – Mudbound jako Florence Jackson
Liczne dokonania Blige przez ponad 25 lat na scenie wiążą się przede wszystkim z przemysłem muzycznym. Okrzyknięta królową hip-hop soulu (gatunku, który sama zainicjowała), wydała kilkanaście albumów, zdobyła 9 nagród Grammy i 31 nominacji do tej statuetki. Do tej pory aktorstwo było dla niej odskocznią, ale od sukcesu Mudbound powinna traktować tę ścieżkę poważniej. Pierwsza ważna rola na jej koncie (w netflixowej produkcji) była zaskoczeniem, ale i ucieczką od prywatnych batalii w ostatnim czasie (głośny rozwód z mężem-menadżerem). Znana z realistycznego oddawania emocji w muzyce, Blige przeniosła ten wyjątkowy talent na ekran. W historii o dwóch rodzinach o różnym kolorze skóry, zmagającymi się z ponurą rzeczywistością na południu Stanów zaraz po II wojnie światowej, Mary wcieliła się w rolę wycofanej, ale niezwykle silnej psychicznie Florence Jackson – matki, żony, afroamerykanki wyjętej prosto z tamtych czasów. Dla niej sama nominacja jest już jak stos statuetek – widać to po jej lekkim zmieszaniu i pokorze, które nie ujmują wypracowanej przez lata nienachalnej pewności siebie. Blige doceniono również za utwór Mighty River, przez co stała się pierwszą osobą nominowaną do Oscarów w tym samym roku za aktorstwo i autorską piosenkę filmową.
Allison Janney – Jestem najlepsza. Ja, Tonya (I, Tonya) jako LaVona Golden
Pięćdziesięcioośmioletnia Janney długo czekała na takie wyróżnienia, chociaż w swojej karierze udowodniła, że nie boi się żadnych ról – od komediowych (nominowana do Globa za sitcom Mamuśka) po dramatyczne (docenione Godziny czy Służące). Sympatię widzów zdobyła sześciokrotnie nagrodzoną Emmy rolą w Prezydenckim pokerze i występami m.in. w Juno oraz Agentce. Filmografia bogata, jednak jak dotąd żadna rola nie była tak mocna jak LaVona z I, Tonya. Nieprzyjemna, złośliwa i wręcz despotyczna matka Harding (kreowana na podstawie opowieści łyżwiarki oraz jej ex-męża) to chyba najlepsza jak dotąd rola Allison. Postać momentami wręcz karykaturalna, ale na swój własny sposób przyciąga widza, który mimo wszystko stara się dostrzec w niej coś, co usprawiedliwi postawę wobec córki. Przychodzi nam to z trudem, za to Janney z łatwością bryluje na ekranie, zgarniając w efekcie statuetkę za najlepszą rolę drugoplanową (m.in. SAG Award, Złoty Glob i BAFTA). Wygraną ma praktycznie w kieszeni i wydaje się mało prawdopodobne, by Akademia postawiła na kogoś innego – choć mogą znaleźć mocne powody, które pozwolą konkurencji wyprzedzić Allison dosłownie o włos.
Lesley Manville – Nić widmo (Phantom Thread) jako Cyril Woodcock
Przed ogłoszeniem oscarowych nominacji mało mówiło się o Lesley w temacie tegorocznych nagród. Akademia jednak dostrzegła coś niezwykłego – i to „coś” rzeczywiście nietrudno wychwycić, oglądając Nić widmo. Grająca siostrę głównego bohatera Manvielle jedną miną lub tonem krótkich wypowiedzi potrafi skraść większość scen z jej udziałem. Prawie sześćdziesięciodwuletnią aktorkę kojarzyć można z disnejowskiej Czarownicy, Zawsze jest czas na miłość lub melodramatu Łono, choć gra nieprzerwanie od lat siedemdziesiątych. Na swoim koncie ma nagrodę NBR za Kolejny rok i choć wydaje się to skromne w porównaniu do innych kandydatek, sam dorobek ma bogaty. Nie sposób uśmiechnąć się, gdy ktoś po latach pracy trafia tam, gdzie czasem zbyt często stawia się na młodsze, atrakcyjniejsze i nowsze aktorki. Paradoksalnie to teraz Lesley wniosła powiew świeżości w oscarowe nominacje – Akademia raczej nie zrobi psikusa, nagradzając ją statuetką, ale być może dała aktorce szansę na większe uznanie w Hollywood.
Laurie Metcalf – Lady Bird jako Marion McPherson
Polscy widzowie kojarzyć ją mogą głównie z Rosanne (trzykrotnie zdobyte Emmy), a obecnie z Teorii wielkiego podrywu, gdzie gościnnie (i brawurowo) wciela się w religijną matkę Sheldona Coopera. Nominacje do Emmy za gościnne występy (aż pięć!) wydawały się do tej pory jej specjalnością, choć równolatka Manville zagrała w takich produkcjach jak Uciekająca panna młoda czy Twarda sztuka. Teraz walczy o Oscara za urzekającą rolę matki tytułowej Lady Bird. Świetnie oddaje troski dobrodusznego rodzica w kontraście do zmieniającego się światopoglądu córki. Zabawna, momentami irytująca, ale i wzruszająca, a czasem jedyna trzeźwo myśląca postać – Marion McPherson w wykonaniu Metcalf to kompletne przeciwieństwo wspomnianej LaVony w I, Tonya. I to może być jej atut. Mówi się, że jeśli nie Janney, to właśnie Laurie Metcalf ma sporą szansę wrócić do domu ze statuetką w dłoni.
Octavia Spencer – Kształt wody (The Shape of Water) jako Zelda Delilah Fuller
Zanim skradła serca jako ikoniczna już Minny Jackson w Służących, Octavia grywała epizody chyba wszędzie, gdzie się dało. Często obsadzana w stereotypowych rolach, teraz śmieje się ostatnia, zgarniając nominacje do Oscara za kreację sprzątaczki. Po pierwszej wygranej przyszedł czas na wyróżnienie za zeszłoroczne Ukryte działania. Statuetka nie powędrowała do niej, ale Spencer chyba nieświadomie spełniła już wcześniej swoje marzenie i teraz po prostu dobrze się bawi. Ostatnio można było ją oglądać w Chacie, gdzie zagrała samego Boga, a także w niedocenionych Obdarowanych u boku Chrisa Evansa. Spencer jako Zelda Fuller, powierniczka i współpracownica głównej bohaterki, może i nawet sięga swojej własnej poprzeczki, ale nie zaskakuje niczym nowym. Nie sposób jednak odmówić jej ani talentu, ani uroku, więc chętnie ogląda się ją w każdej nowej roli i prawdopodobnie zobaczymy Octavię wśród nominowanych jeszcze nie raz – oby także w gronie aktorek pierwszoplanowych.
Najgłośniejszymi snubs wśród oscarowych nominacji dla aktorek są chyba Emma Stone (zeszłoroczna laureatka, której w tym roku przypadła głośna główna rola w Wojnie płci) i Jessica Chestain (do tej pory zgarniająca często nominację, ale jeszcze niestety bez statuetki) za rolę Molly w Grze o wszystko. Wśród aktorek drugoplanowych wspomina się nominowaną do Złotego Globu Hong Chau (Pomniejszenie), której miejsce na oscarowej liście słusznie zajęła Manville, a także partnerującą Blige w Mudbound Carey Mulligan.
Rok 2017 pokazał, że nadal potrzeba motywujących sukcesów kobiet – nie tylko w Hollywood. Boxofficowy triumf Wonder Woman i Scarlett Johansson jako „najbardziej dochodowy aktor” nie wystarczą. Trzeba sięgać głębiej i dalej, po najlepsze wzorce, choćby w postaci filmowych ról, które w tym roku urzekły Akademię – wśród nominowanej dziesiątki każda nadaje się na wzór do naśladowania, właściwie nie tylko dla pań i młodych.
Komu za aktorski kunszt wręczą nagrodę? Zasłużonej, lecz niedocenianej na miarę swojego talentu weterance aktorstwa? Zdobywczyni Oscarów, która kolejny raz zasłużyła sobie na prestiżową statuetkę? Szokującą metamorfozą gwiazdę hip hop soulu, a może młode aktorki, którym talent pozwolił na konkurowanie z najlepszymi i największymi sławami? Akademia znów może nas zaskoczyć. A ma ku temu mocne podstawy.