Fałszywa prawda

Rafał Chodzicki

Z wykształcenia antropolog kultury specjalizujący się w demonologii i symbolice. Zawodowo zajmuje się pozycjonowaniem i optymalizowaniem stron w internecie. Miłośnik cyberpunka, nauki i fajki.

Możesz również polubić…

5 komentarzy

  1. Znudzony Filozof pisze:

    Osobiście niezwykle dotknęła mnie (w negatywnym tego słowa znaczeniu) obecna w felietonie uniwersalizacja ludzkiego ograniczenia, zarówno w kontekście poznania człowieka, a także jego zdolności rozumowych: „Dostaliśmy największą możliwą wolnością (oczywiście powinno być „wolność”, lecz pozostawię ponowne przeczytanie i poprawienie błędów autorowi), wolność wyboru i współistnienia z milionami innych i zamiast z niej skorzystać staliśmy się ślepi i głusi na wszystko co może wywołać w nas refleksję. Bez bodźców innych niż znane nie jesteśmy w stanie się rozwijać.” Zaznaczając, że artykuł będzie dotykał filozofii, warto byłoby dostrzec ludzką różnorodność i burzyć schematy powszechności, a dopiero na tym budować osobiste konkluzje. Gdyby faktycznie każdy byłby głuchy i ślepy na determinanty refleksji, jak w ogóle mogłaby istnieć współczesna sztuka? „Kultura to ramy naszej rzeczywistości.” – Ramy, które są nieograniczone.

  2. Wojciech S. pisze:

    Pomysł na artykuł dobry, niestety kiepsko zrealizowany oraz powierzchownie przeanalizowany. Brak spojrzenia na problem z bardziej analitycznej strony. Momentami brzmi to niczym „teorie spiskowe dziejów”…
    Już na początku autor wspomina o tym iż tzw. bańka informacyjna nie dopuszcza do nas informacji sprzecznych z naszym światopoglądem. Jest to jednak fałszywe stwierdzenie. O ile prawdą jest, że algorytmy wyszukiwania „podają nam na tacy” informacje oparte na naszych zainteresowaniach, nie blokują przy tym wyświetlania opinii, informacji całkowicie sprzecznych, bądź nieco różniących się sposobem interpretacji. To, iż podczas wpisywania przez dwie osoby tego samego hasła w wyszukiwarce, załóżmy „Islam”, jednej wyszukuje artykuł na Wikipedii, a drugiej informacje o zamachach terrorystycznych, nie oznacza, że obie strony nie widzą obu wyników. Od kilku do kilkuset wyników pojawia się zarówno przy korzystaniu z Facebooka jaki i przy wyszukiwaniu w Google. Różnica polega jedynie na kolejności, która umotywowana jest, tak jak pisze autor, naszą aktywnością w Internecie. Nadal jest pozostawiane miejsce na wolny osąd człowieka, na wolny światopogląd, który użytkownik zbudować może sobie na bazie wielu informacji. Czy to źródeł ideologicznych, czy opierając się na rzetelnych, naukowych bazach danych. Wybór należy do człowieka. Wolność w tym kontekście jest więc zachowana. Teza, którą stawia autor, a mianowicie to, iż nie wyświetla nam się to, co sprzeczne jest z naszymi upodobaniami, jest błędna, ponieważ to co wyświetla się nam w tzw. „polecanych, czy sugerowanych” nie oznacza automatycznego zablokowania reszty zawartości. Często użytkownicy natykają się na całkowicie sprzeczne z ich upodobaniami reklamy, co potwierdza ilość zgłoszeń, raportów wysyłanych do serwisów Google czy FB, na temat nietrafionej zawartości reklam. Warto pamiętać, iż Eli Periser w swych tekstach dokonywał próby zarzucania korporacjom takim jak Google czy Facebook tego, że nadmiernie wykorzystują dane użytkowników. Nie są to do końca słuszne zarzuty, ponieważ zakładając konto na tychże stronach, nawet wchodząc bez logowania się na nie, akceptujemy pewien regulamin, politykę prywatności, o której jesteśmy jawnie informowani już od samego początku. Korzystanie z nich jest więc dobrowolne.
    Trzecia część artykułu jednak to już niestety ale bardzo niska publicystyka. Błędy w postaci odwołania do mas, fałszywej powszechności oraz uogólnianie są według mnie niedopuszczalne. Szczególnie na stronie związanej z kulturą.

    Mam nadzieję że przyszłe teksty będą lepsze.
    Pozdrawiam.

  3. Rafał Chodzicki pisze:

    @Znudzony Filozof,
    ramu kultury, każdej, zgodnie z zasadami antropologicznymi są zawsze w jakiś sposób ograniczone. Jeśli język danej jednostki nie posiada terminu na jakieś zjawisko, ciężko będzie jednostce wyobrazić sobie dany obiekt, którego nie zna. W ten sposób interpretuję rzeczone ramy, brzemię studiów.
    Jeśli chodzi o bodźce, nie każdy szuka nowych bodźców, a z racji istnienia baniek informacyjnych jest coraz trudniej „przypadkiem” trafić na coś nowego (pomijam rekomendacje znajomych).

    @Wojciech S.
    Nigdzie nie podałem, że algorytmy blokują wyświetalnie danych treści (z drugiej strony Google Maps w zależności od lokalizacji użytkownika pokazuje Krym jako część Rosji, Ukraniny albo terytorium sporne, co niejako jest blokadą). Utrudniają dojście do innych wyników niż zakładane, szczególnie jeśli mowa o social media. Zmiany w algorytmach FB czy insta regularnie zmieniają to co widzimy i bez aktywnego wyszukiwania pewnych rzeczy, nawet przewijając godzinami, nie zobaczymy. To jest już ograniczeniem wolności, brak tego ograniczenia powodowałby wyświetlanie wszystkich statusów znajomych i polubionych stron, jak leci, chronologicznie.
    Co do kilkuset wyników, wg danych Google pierwsze 3 wyniki biorą nieco ponad 50% ruchu. Mniej niż 5% ruchu trafia na drugą stronę wyników. Kolejność ma tu znaczenie, inaczej nie inwestowano by rocznie miliardów dolarów (ok 40% budżetu firm idzie obecnie w reklamę online, rozumianą szeroko), aby być wyżej od konkurencji, mieć większą społeczność w danej sieci.
    Co do zarzutu, że coś się „nie wyświetla”, prawda jest taka, że bańka informacyjna działa, póki jej na to pozwalamy. Szukanie aktywnie czegoś po pierwsze zmienia to, co prezentują nam algorytmy, po drugie pozwala z niej wyjść. Sam o tym mówię, o szukaniu, sprawdzaniu i negowaniu tego, co uważamy, że wiemy. Problemem jest to, że wiele osób nie korzysta ze swojego wyboru. Nie wie, że można zgłosić reklamę (ilość zgłoszeń, patrząc po kampaniach znajomych, jest ok 2% wyświetleń).
    I ostatni punkt, czytanie regulaminów, globalnie, leży i kwiczy, szczególnie, że często pełna treść jest podana językiem prawniczym. Zresztą przykładem tego, może być zdziwienie ludzi, że telefony od Plus GSM mają apkę, która pozwala je zdalnie zablokować, gdy ktoś nie płaci rachunku. W umowie informacja o tym się znajduje.
    I na koniec, więcej, bardziej analitycznych tekstó będzie niebawem, tu sprawdzam co Was, czytelników, interesuje. Co zachęca do dyskusji i konstruktywnej krytyki (tak, w notatniku mam „więcej danych”). Serdecznie dziękuję.

    • Znudzony Filozof pisze:

      Pisał Pan w felietonie o ramach rzeczywistości, a teraz w komentarzu- kultury. Zasadnicza różnica między pojęciami objawia się właśnie przede wszystkim w ograniczeniu jak widać. 🙂 Właśnie, nie każdy szuka nowych bodźców, ale jak sam Pan teraz potwierdza, zdarzają się wyjątki. W artykule natomiast poddał Pan to zjawisko przykrej uniwersalizacji. Jak zakładam teraz po przeczytaniu komenatrza (za którego dziękuję) widocznie dokonał Pan tego nieumyślnie. Radzę dlatego na przyszłość lepiej dobierać słowa. Pozdrawiam

  4. Rafał Chodzicki pisze:

    @Znudzony Filozof,
    w felietonie umyślnie podałem rzeczywistość, bo ona też jest subiektywna dla każdej osoby. Kiedy nie znamy jakiegoś zjawiska i jego nazwy to dla nas to zjawisko nie istnieje, mimo że obiektywnie rzeczone zjawisko ma się dobrze i jest całkiem materialne. Przykładem mogą być nieodkryte jeszcze przez ludzkość zwierzęta morskie. To, że nikt ich nie widział nie oznacza, że ich nie ma, jednak w naszej rzeczywistości kulturowej (rozumianej jako część rzeczywistości materialnej opisanej przez daną kulturę – Malinowski o tym nieco pisał) ich nie ma.
    Zresztą sam temat tego, jak to co wiemy wpływa na nasz odbiór rzeczywistości i np nauka nowego języka powoduje, że odkrywamy nowe dla nas zjawiska, jest szalenie ciekawy, chociaż nie uznaję siebie za na tyle w nim biegłym, aby to przedstawić z perspektywy szerszej niż antropologia, gdzie nie jest to też moja specjalizacja.
    W artykule celowo dokonuję pewnych zabiegów-prowokacji, wyjaśnieniem jest twórczość Huntera S Thompsona i z pewnością będę chciał przedstawić nurt gonzo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.