Dzień dobry w teatrze

Zawsze kiedy szukałam w głowie definicji sztuki, wydawało mi się, że jedną z kategorii według jakich powinnam ją oceniać jest to, że ma łączyć, a nie dzielić. Dzięki takiemu przekonaniu poznałam wielu niezwykłych ludzi, którzy mieli wielki wpływ na moje pojmowanie kultury, a teraz są nie tylko kompanami do rozmów, ale także przyjaciółmi. Zdarzają się sprzeczki, odmienne zdania ale też zachwyty i tak sobie myślę, że te scysje łączą, bo właściwie wszyscy strzelamy do jednej bramki i szukamy tego złotego, magicznego środka, wspólnego kulturalnego mianownika, który wyrwie z ram szarości i uruchomi takie nitki w głowie, o jakich istnieniu nie mieliśmy pojęcia.
Piszę o tym, bo spędziłam niezwykłe trzy dni w takiej atmosferze, że dzisiejszy poranek był naprawdę dziwny. Jakoś tak nie mogłam się odnaleźć: szlafrok, kawa, odsunęłam zasłony – trochę mgliście za oknem, włączyłam muzykę, całkiem miło. Niby dzień jak zawsze, ale jakoś tak nieswojo. Może to kwestia tego, że straszny ze mnie wrażliwiec i uruchomiła się moja wewnętrzna kruchość, albo bardzo mocno się naładowałam i tak sobie chodzę jak stusiedemdziesięciocentymetrowa bateria. Do meritum.
W dniach od 20 – 22.10.2017 (czyli przez cały weekend łącznie z piątkiem) trwał Ogólnopolski Festiwal Młodych ALCHEMIA TEATRU. To nie było tylko święto teatru, ale przede wszystkim święto młodych ludzi, zaangażowanych, pełnych ambicji i wewnętrznej radości. Jako członek jury młodych ale także redaktor Kultury na co dzień, miałam możliwość przyjrzenia się wszystkiemu nie tylko jako widz, ale także od kuchni.
Dwanaście teatrów z całej Polski, mnóstwo osób w różnym wieku, organizatorzy, wolontariusze, jury, goście, widzowie i jedna wyjątkowa atmosfera. Festiwal miał charakter konkursowy, ale właściwie co z tego? Wiadomo, że każdy z uczestników miał wewnętrzne pragnienie wygranej, natomiast patrząc wokół dostrzegałam wzajemny szacunek i uśmiech. Pod koniec każdego dnia, organizowano panel dyskusyjny, podsumowujący wszystkie sztuki. Nie każdy się z każdym zgadzał, różniły się opinie i podejścia, ale to wszystko odbywało się z dużą dozą życzliwości. Z resztą myślę, że tak właśnie powinno być, ponieważ inaczej byłoby nieco bezbarwnie. Jedna opinia, a wielu odbiorców? Zdecydowanie nie. Poza tym osobiście sądzę, że teatr taki jest, ma czasem ciąć jak nóż, przeszywać na wskroś i dawać emocje, bo to emocja jest matką chrzestną teatru. Przerażająca jest wizja poczucia obojętności w tej kwestii.
I to nie jest tak, że podobały mi się wszystkie sztuki, bo absolutnie nie, ale aura jaka została zbudowana przez ludzi, których spotkałam sprawia, że już teraz wiem, że chcę tam wrócić za rok. Muszę wspomnieć także o festiwalowych wolontariuszach, których zaangażowanie wydaje się fundamentalne jeśli chodzi o budowanie więzi w trakcie takiego wydarzenia. Zdaje się, że SCKM to ich drugi dom.
Kończąc moje całkiem słodkie refleksje dotyczące weekendu, chciałabym wspomnieć o chłopaku, który krzyknął do dyktafonu „Bądźcie piękni!”, a ja odpowiem „Oni już są piękni”. Wstawiam poniżej wiersz Jarosława Borszewicza, który przyszedł mi na myśl, kiedy wracałam do domu wczoraj wieczorem. Zdaje mi się, że świetnie określa to, co czuć było podczas Ogólnopolskiego Festiwalu Młodych ALCHEMIA TEATRU. Znaleźliśmy to?
szukam świata
w którym jedna jaskółka
czyni wiosnę
gdzie szewc
chodzi w butach
gdzie jak cię widzą
to dzień dobry
szukam świata
w którym
człowiek człowiekowi
człowiekiem
Fotografie: własność Staromiejskie Centrum Kultury Młodzieży, fotograf: Agnieszka Falk